Miłość do Rzymu i podstęp Moggiego, czyli historia przenosin Pavla Nedveda do Juventusu
fot. @ juventus.com
Mercato to często najbardziej interesujące miesiące we włoskim futbolu, niekiedy przewyższające nawet ligowe spotkania. Tym bardziej bywają elektryzujące, jeśli przenosiny piłkarzy dochodzą pomiędzy dwoma zwaśnionymi klubami. Transfer Pavla Nedveda, czyli „czeskiego niedźwiedzia”, był jednym z tych, który wywołał wiele emocji na Półwyspie Apenińskim i rozsierdził serca kibiców stołecznego zespołu.
Pierwsze podchody
W barwach Lazio Nedved zdołał zdobyć tytuł Serie A w przedostatnim sezonie rozegranym w barwach Biancocelestich. Nic nie zwiastowało konieczności sprzedaży kogokolwiek, dopóki nie nadszedł kolejny sezon, będący gorszym finansowo dla drużyny ze stolicy Italii. Właśnie rok później Lazio było już poniekąd gotowe na sprzedaż swojego asa, chociaż nie w kwocie poniżej jego wartości rynkowej.
Będący wtedy dyrektorem sportowym Juventusu Luciano Moggi, pragnął przebudować zespół stawiając na bardziej atletycznych i szybszych piłkarzy, a oddając za ogromne pieniądze Zinedine’a Zidane’a do Realu Madryt, miał do tego odpowiednie środki pieniężne. Pavel Nedved wpisywał się idealnie w potrzebny profil zawodnika. Świetnie grający obiema nogami, doskonale wykonujący stałe fragmenty gry, a przede wszystkim niezatrzymujący się piłkarz to ktoś, kogo wymarzyła sobie Stara Dama.
Jakkolwiek historia pokazała, że Czech stał się legendą Bianconerich, tak samo sprowadzenie go do Turynu nie było łatwą sprawą. Dogadanie się z Sergio Cragnottim, właścicielem Lazio było stosunkowo proste, tym bardziej, że coraz głośniej w Italii mówiło się o kryzysie finansowym stołecznego klubu, który osiągnął apogeum rok później. Wspomniany Cragnotti i jego międzynarodowy koncern spożywczy Cirio, nie byli w stanie uregulować należności finansowych z obligacji w kwocie ponad 1 miliarda euro. Biznesmen musiał opuścić klub, którym zaczęli zajmować się odpowiedni opiekunowie finansowi oraz bank, co zmusiło do wyprzedaży najlepszych graczy i powoli doprowadziło do degradacji sportowej Lazio. Jedną z ofiar sprzedaży został wtedy uwielbiany w Rzymie Alessandro Nesta.
Wracając do samego Nedveda to przekonanie go do transferu to zupełnie inna para kaloszy. Czech wielokrotnie odmawiał będąc zdecydowanym na pozostanie w stolicy Włoch. Podkreślał, że nie chodzi o pieniądze, ale miejsce do życia: „Dyrektorze, dziękuję. Dobrze czuję się w Lazio i świetnie w samym Rzymie. Mieszkam w Olgiata, blisko pól golfowych. Moja rodzina i ja mamy tu wszystko, więc po co wyjeżdżać?”. Potwierdzała się tylko teza, że dla Nedveda to nie pieniądze były najważniejsze, a komfort jego i jego najbliższych. Upór czeskiego zawodnika był tak duży, że nawet próby przekonania przez samego Cragnottiego spełzły na niczym i piłkarz parafował nową umowę ze stołeczną ekipą.
Podstęp Moggiego
Jednakże Luciano Moggi nie byłby sobą, gdyby wtedy odpuścił. Wiedząc, że Zidane na pewno zmieni barwy i nie chcąc ryzykować braku odpowiedniego zastępcy, rozpoczął swoją grę. Pierwotnie Moggi poinformował media, że nie ma możliwości wyciągnięcia Nedveda z Lazio, czym uspokoił szum medialny wokół potencjalnego transferu. Kiedy Czech przebywał w Pradze podczas świąt, Moggi zatelefonował do niego: „Pavel, wyświadcz mi przysługę i przyjedź do Turynu. Nie mówię ci, żebyś koniecznie przeniósł się do Juventusu, ale przynajmniej spójrz jak to wszystko tutaj wygląda. Jeśli nie zdecydujesz się na transfer, pozostaniemy w przyjacielskich stosunkach. Wyślę po ciebie prywatny samolot z Włoch, żeby nikt cię nie zobaczył”. Niczego nie podejrzewający Nedved zgodził się i wpadł w pułapkę.
Luciano Moggi chwilę po tym jak dogadał się z Nedvedem w sprawie, jak myślał wtedy Czech, zwykłej wycieczki do Turynu, poinformował wszystkie media i gazety we Włoszech: „Nedved nadchodzi”. Następnego dnia tuż po lądowaniu, tłum dziennikarzy zaatakował zaskoczonego tym faktem Nedveda. Moggi grał w swoją grę, udając zdziwionego i wściekłego, w środku delektując się smakiem zwycięstwa. Zwiedzając Turyn, dopiero klub golfowy położony w parku regionalnym La Mandria wywołał uśmiech na twarzy pomocnika. Czech był coraz bardziej oczarowany pięknem Turynu, które pokazał mu Luciano Moggi. Brudne gierki? Być może. Lecz dla Moggiego liczył się finalny efekt.
Swoje dołożyli także kibice Lazio, którzy po „deklaracji miłości”, jaką było podpisanie nowej umowy, słysząc o „romansowaniu” Nedveda z Juve, zmienili go z idola w zdrajcę. Protesty w Rzymie przeciwko jego osobie zakończyły się 4 lipca kapitulacją Pavla: „OK, podpisuję kontrakt z Juventusem”. Miejsce, w którym wespnie się na szczyt swojej kariery.
Juventus
Być może początek pobytu w Turynie nie był piorunujący dla Czecha, który dopiero na początku grudnia 2001 roku zdobył pierwszą bramkę w barwach Juventusu, ale później, w dużej mierze dzięki jego świetnej grze, Juventus utrzymał się do końca w gonitwie o mistrzostwo, na ostatniej prostej wyprzedzając Inter, dzięki zwycięstwie przeciwko Udinese. Równolegle wspomniany Inter doznał dotkliwej porażki przeciwko Lazio.
„Początkowy okres w Juventusie był trudny, ponieważ całkowicie zmieniłem swój sposób gry. W Lazio skupialiśmy się na kontrataku, podczas gdy tutaj musieliśmy atakować i rywale zawsze byli zamknięci. Krótko mówiąc, musiałem się do tego przyzwyczaić, zrozumieć ruchy i tę grę. Zajęło mi to trochę czasu, powiedzmy do Bożego Narodzenia, potem także dzięki Lippiemu, który przesunął mnie na bardziej centralną pozycję, gdzie poczułem się lepiej i zacząłem być sobą. Dzień zdobycia Scudetto wspominam jako wielką satysfakcję. Byłem także zadowolony, że bramkę przeciwko Interowi zdobył mój przyjaciel Poborsky”.
Rok później Juventus pokonuje w półfinale upragnionej Champions League Real Madryt, po jednej z najpiękniejszych bramek w historii Starej Damy, zdobytej właśnie przez Nedveda. Słodko gorzki mecz, kończy się zawieszeniem na finałowe spotkanie dla pomocnika Starej Damy, która w finale musi uznać wyższość Milanu po serii rzutów karnych. Rok 2003 jest nadal dla niego świetny, przyniósł mu bowiem Złotą Piłkę, ale brak możliwości rozegrania tego finału jest po dziś dzień bolączką zawodnika.
Pavel Nedved zakochany w Rzymie ostatecznie musiał opuścić szeregi stołecznego klubu, wskutek podstępu jednego z najbardziej cwanych dyrektorów sportowych w historii Italii. Jak czas pokazał, pomocnik został jedną z legend Starej Damy i nie żałował zmiany barw klubowych, pozostając w Turynie nawet po degradacji do Serie B.