Nicola Legrottaglie

Nicola Legrottaglie

Piłka nożna to sport, który przyciąga miliony – zarówno kibiców, jak i pieniędzy. Jedna z najbardziej komercyjnych i uwielbianych dyscyplin na świecie, pasjonuje bardzo wiele osób.

Czas leci, piłkarze się zmieniają. Tylko mała garstka z nich potrafi wyryć się w pamięci kibiców na zawsze. Do dziś wspominani są piłkarze historyczni tacy jak Pele czy Maradona. Warto zauważyć, że zawodnicy, którzy stają się legendami, w czasach swojej wspaniałości byli bardzo znani i uwielbiani, pojawiali się często w telewizji i prasie, byli wielkimi gwiazdami. Wydaje się to jednak być trochę krzywdzące bowiem sukces drużyny zależy od wielu czynników: zgrania, zaangażowania i pasji całej drużyny. Wielcy piłkarze często wykańczają tylko prace innych, zarówno tę na boisku jak i poza nim. Ci, którzy tworzą tę wspaniałą atmosferę w klubie dodając pewności innym, często siedzą w cieniu, mimo, że laury należą się również im. Takich właśnie piłkarzy (oczywiście obok wielkich gwiazd) posiada i zawsze posiadał Juventus, co miało moim zdaniem znaczący wpływ na sukcesy drużyny.

Trudne początki

Nicola Legrottaglie przyszedł na świat w roku 1976, w miejscowości Gioia del Colle, niedaleko Bari. Przygodę z piłką rozpoczął w bardzo młodym wieku w klubie Inter Club Mottola. Lata gry w zespołach młodzieżowych zawodnik pamięta doskonale, do dziś wspomina trzech trenerów, którzy pomogli mu rozwijać swoje umiejętności, byli to Rogante, Lentini oraz Greco. Zetknięcie dwudziestoletniego wówczas zawodnika z profesjonalną piłką nastąpiło w zespole Pistoiese, gdzie trener Catuzzi przekwalifikował młodego pomocnika na środkowego defensora.
Pierwszy sezon w jego karierze na pewno zaliczy do udanych. Włoch wybiegał na boiska Serie C1, jako piłkarz Pistoiese, aż trzydzieści jeden razy i co ciekawe, udało mu się nawet zdobyć trzy bramki. Regularna gra w barwach Prato w kolejnym sezonie zaowocowała transferem do drugoligowego Chievo.




Niektóre etapy w karierze Legrottaglie:
Bari (1994-1996) | Pistoiese (1996-1997)
Chievo (1998-2000) | Modena (2000-01)
Bologna (2005) | Siena (2005-06)

W sezonie 1998/99 piłkarz rozegrał siedemnaście spotkań nie do końca zadowalając trenera Del Neriego. Z tego powodu został wysłany najpierw – z marnym skutkiem – do Reggiany, a następnie do trzecioligowej znów, Modeny. To posunięcie okazało się trafnym ruchem. Obrońca stał się ważnym ogniwem drużyny i zawodnikiem pierwszego składu. Trener Del Neri postanowił ściągnąć go z powrotem do swoich szeregów, ale tym razem Chievo grało już na salonach Serie A. Debiut na pierwszoligowych boiskach zaliczył w 2001 roku. To jednak kolejny sezon był tym przełomowym. Obrońca przebił się ostatecznie do pierwszego składu Chievo, wystąpił w aż trzydziestu meczach ligowych dokładając do tego dwa występy w Pucharze UEFA. Oprócz tego w 2002 roku dostał powołanie do reprezentacji Włoch, zadebiutował w zremisowanym meczu przeciwko Turcji. Stał się rozpoznawalnym zawodnikiem, po zakończonym sezonie jasnym było, że opuści bądź co bądź średniej klasy zespół na rzecz ligowego potentata. Miał do wyboru trzy możliwości: starały się o niego AC Milan oraz przede wszystkim AS Roma, ale wyścig po włoskiego reprezentanta wygrał Juventus oferujący za jego usługi pięć milionów funtów.

Juventusowi przeznaczony

Sam początek sezonu 2003/04 Legrottaglie miał nawet niezły, jednak po kilku tygodniach wszystko zaczęło się psuć. Zespół zaczął tracić wyjątkowo dużo bramek, krytykowano obronę w tym głównie jego i trzeba dodać, że nie bez przyczyny. Blond-włosy zawodnik czuł się niepewnie, grał niemrawo. Po pewnym czasie sytuacja jeszcze się pogorszyła, a obrońca zaczął popełniać absurdalne nieraz błędy. Kibice nie wytrzymywali i zaczęli wygwizdywać piłkarza, nie ułatwiając mu całej sytuacji. Po utracie miejsca w składzie i niemożności nawiązania walki o nie, Legro postanowił zmienić otoczenie.
Po krótkim epizodzie w Bologni w sezonie 2005/06 trafił do Sieny. Tutaj znów mógł zasmakować prawdziwego futbolu w wydaniu pierwszoligowym, rozgrywając dwadzieścia osiem meczów stał się podporą drużyny i powrócił do równej formy. W takich okolicznościach Juventus zrzucony wówczas do drugiej ligi postanowił przygarnąć Włocha z powrotem, ponieważ po odejściu takich piłkarzy jak Cannavaro czy Thuram w kadrze zrobiło sie sporo miejsca. Jak się potem okazało, również to nie było wystarczającym powodem, by Nicola odzyskał zaufanie utracone przed laty. W długim drugoligowym sezonie obrońca nie przebił się do składu występując jedynie dziesięć razy.
Nie wydawało się, żeby miało się to zmienić po powrocie do pierwszej ligi, tym bardziej, że Stara Dama pozyskała portugalskiego obrońcę Jorge Andrade, oraz z wypożyczenia wrócił chwalony Domenico Criscito. Pojawiały się kolejne plotki łączące stopera z coraz to nowymi klubami jak Besiktas, Genoa, Benfica, Olimpiakos czy Atletico Madryt. Zadziwiając wszystkich nowy trener bianconerich – Claudio Ranieri, postanowił zatrzymać piłkarza – tak na wszelki wypadek. Tinkerman nie widział jeszcze wtedy jak wspaniałego kroku dokonał. Początek sezonu 2007/08 był nieprzewidywalny, klasowy stoper – Andrade w meczu z Romą doznał groźnej kontuzji, natomiast Criscito nie sprostał presji otoczenia i został cofnięty na ławkę rezerwowych.
Trenerowi nie pozostało zrobić nic innego jak postawić na Legrottaglie. Włoch od razu pokazał się z dobrej strony grając pewnie i przede wszystkim, nie popełniając większych błędów w defensywie. Jego dobra gra zaowocowała tym, że nie był już postrzegany jako środek zapobiegawczy w trakcie kontuzji Portugalczyka, ale jako prawowity gracz pierwszej jedenastki. Razem z Giorgio Chiellinim stworzyli świetny blok defensywny. Wkrótce zarząd przedstawił Nicoli ofertę nowego kontraktu, który Włoch bez wahania podpisał. Nikt nie ma wątpliwości, że były piłkarz Chievo walnie przyczynił się do zdobycia przez Juventus trzeciego miejsca w lidze i tym samym możliwości gry w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. Jako ciekawostkę warto dodać, że był trzecim zawodnikiem na liście najwięcej grających w składzie. Rozegrał 3119 minut ustępując jedynie Buffonowi (i to zaledwie o dwadzieścia minut!) oraz Trezeguet. W 2008 roku Nicola Legrottaglie został ponownie powołany do kadry Włoch. W kolejnym sezonie, pomimo zwiększonej konkurencji w postaci Olofa Mellberga, obrońca nie oddał miejsca w składzie
i regularnie występuje w Serie A oraz Lidze Mistrzów.

Powrót syna marnotrawnego

To wszystko, a szczególnie ostatnie opisane lata ukazują niezwykle ciekawą historię, przykład zaskakującej kariery. Jak to możliwe, że zawodnik rosnący na gwiazdę ligi w drużynie Chievo gra nagle tak słabo, a po kilku sezonach znów staje się jednym z lepszych w rozgrywkach? Odpowiedź jest jedna: charakter i przeżycia wewnętrzne.
Analizując zachowanie zawodnika można gołym okiem zauważyć metamorfozę. W okolicach 2003 roku piłkarzowi uderzyła do głowy woda sodowa. Nadmiar sławy i pieniędzy okazał się zbyt dużym ciężarem. Nicola był opryskliwy, powierzchowny. Przejawiało sie to w jego wypowiedziach i zachowaniu. Po pierwszej fali krytyki Legrottaglie szukał winnych wszędzie w okół, za wyjątkiem własnej osoby. Mówił, że za tracone bramki są winni wszyscy zawodnicy a nie tylko obrońcy, zganiał winę na trenera za zbyt ofensywną taktykę. W rzeczywistości większość sytuacji to były indywidualne błędy, za które trudno winić kogokolwiek innego. W 2004 roku zawodnik otrzymał nawet nagrodę… największego niewypału roku. Kolejnym przejawem charakteru Legro były pretensje do selekcjonera kadry, Giovanniego Trapattoniego, gdy ten nie zabrał zawodnika Euro 2004. Piłkarz uważał, że powołanie mu się należy. Bez względu na to czy miał rację czy nie, nie powinien tego wymagać.
Wszystko zaczęło zmieniać się po transferze do Sieny. Tam Włoch poznał Tomasa Guzmana. Obaj zawiązali bliższą znajomość. Paragwajczyk dużo rozmawiał z Legro o Jezusie. Trudno uwierzyć, ale fakty są takie, że w tamtym właśnie sezonie Nicola ponownie zaczął grać regularnie. Od tamtego czasu zmieniał się stopniowo, widać było różnice w jego wypowiedziach, zachowaniu, a nawet wyglądzie – z blond-włosego playboya zmienił się w eleganckiego faceta. Po pewnym czasie zaczął analizować przeszłość i doszedł do istotnych wniosków. W jednym z wywiadów powiedział: “W pierwszym sezonie, dla całej drużyny rok był nieudany, ale to nie może być żadne alibi. Nie grałem tak jak powinieniem i jest to w pełni moja wina“.


Legrottaglie manifestujący swoją wiarę

Takie wnioski zachęciły Nicolę do działania. Podkreślał, że będzie się starał grać coraz lepiej. Po pewnym czasie wrócił do wysokiej formy i zaczął zbierać pochwały, jednak tym razem jego komentarze były inny. Nie unosił się pychą, odpowiadał: “To wszystko zasługa trenera, któremu należą się wielkie brawa“. Od razu widać zgoła inne podejście do wielu spraw. Warto też wrócić do tematu reprezentacji, po uzyskaniu miejsca w składzie drużyny z Turynu znów zaczęto spekulować o jego powołaniach. Tym razem nie żądał miejsca w składzie, mówił, że tylko dobrą grą może sobie na to zasłużyć, a ostateczna decyzja i tak będzie należeć do selekcjonera.
Nicola świadomy swojej przemiany uważa, że samemu nie byłby w stanie dokonać takiego odbicia się od dna. W ostatnich latach po każdym zdobytym golu, piłkarz pokazuje kibicom kto inspiruje go do takich sukcesów. W tym celu pod koszulką meczową nosi jeszcze jeden podkoszulek, który odkrywa wiwatując każdą zdobytą bramkę. Na początku ujawnił napis: “Należę do Chrystusa“. Ostatnio można zauważyć u niego drugą koszulkę, jak sam mówi: zimową. Na niej można przeczytać “Gesu vive“, czyli “Jezus żyje“. Legro jest człowiekiem, który bardzo lubić czytać Biblię. Wynosi z niej prawdy życiowe, które później wdraża w swoje życie i grę. w 2008 roku został zaproszony do czytania Pisma Świętego wraz z papieżem Benedyktem XVI. Był to dla niego wielki zaszczyt, Legro czytał Psalm 119.

Happy end?

Historia życia i kariery tego zawodnika wydaje się być niczym wyjęta z bajki. Wspaniały początek i nagły krach, ciężkie chwile zwątpienia i zaskakujący happy end. Trzeba jednak przyznać, że sam sobie na to wszystko zapracował. Aby dokonać takiej przemiany własnej osoby trzeba mieć bardzo silny charakter. Ambicja, cierpliwość i pokora pomogły Nicoli wrócić na właściwe ścieżki życiowe oraz kontynuować swoją piłkarską karierę na wysokim szczeblu. Swoją grą udowadnia, że zasługuje na miejsce w kadrze, a po za boiskiem jest prawdziwym wsparciem. Z takim człowiekiem w szeregach łatwiej brnąć naprzód.

Autor: Mati

Zapisy na Juventus-Milan!

Subskrybuj
Powiadom o
11 komentarzy
oceniany
najnowszy najstarszy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze

Grzesie
Grzesie
15 lat temu

Fajnie że Legro dał się poznac Jezusowi, ja wierzę właśnie w to, że to On mu pomógł. I fajne to jest, pokazał, że należy wierzyć a wszystko jest możliwe

jacojaco
jacojaco
15 lat temu

HEH.... Legro bierze przykład jak żyć z Biblii a my bierzmy przykład z Legro....

Arbuzini
Arbuzini
15 lat temu

Trzeba przyznać, że gdyby nie jego odrodzenie i eksplozja talentu Chielliniego to byłoby z nami bardzo krucho. Po farciło się.

Dybala 4ever
Dybala 4ever
15 lat temu

Mati super praca, czytając to miałem wrażenie, że nie czytam o Legro jako piłkarzu, tylko o zwyczajnym człowieku, który uczy się na swoich błędach i staje się jeszcze lepszy.

Ranieri jest jaki jest, ale z Legro podjął świetną decyzję, należą mu się za to brawa.

cieslik
cieslik
15 lat temu

no wiec musimy podziekowac za Legro Thomasowi Guzmanowi 😛

alex_KiNiO
alex_KiNiO
15 lat temu

Legro to wspaniały piłkarz. Przyznam szczerze że od pewnego czasu jeden z moich ulubionych. Zawsze czuję się poruszony kiedy to pokazuje ten podkoszulek z napisami o Jezusie....
Naprawde wielki podziw dla niego.

posesivo
posesivo
15 lat temu

artykuł genialny tak jak kariera Legro, jeśli człowiek chce to potrafi zmienić się diametralnie. Kto by pomyślał ze stanie się filarem naszej linii obrony

Corcky
Corcky
15 lat temu

tylko ostatnio Legro coś spuścił z tonu, ale miejmy nadzieję, że wraz z powrotem Chielliniego wszystko wróci do normy.

Corcky
Corcky
15 lat temu

no i brawo. Zamiast ciągle narzekać, warto dostrzec pozytywne aspekty nowego Juventusu. Podoba mi się Mati, że szukasz pozytywów. Poza tym nieźle napisane 😉

Kamil de Lellias
Kamil de Lellias
15 lat temu

Muszę Ci Mati przyznać, że odwalasz kawał dobrej roboty i cieszy mnie fakt, że nie piszesz o jeszcze niespełnionym Giovinco, czy przypowieści w stylu stary Nedved mocno śpi, tylko właśnie o tych bohaterach z II planu. Czekam na kolejne, bo nie miałem np zielonego pojęcia o tych przemianach duchowych Legro...

Łukasz
Łukasz
15 lat temu

Legro to zaiste ciekawy przykład. Przyszedł do nas po bitwie transferowej z Romą (przegrani Rzymianie sprowadzili Chivu) jako potencjalny następca Ferrary. Okazało się, że absolutnie nie nadaje się do gry w Juve, choć należy powiedzieć że słaby sezon 03/04 (w porównaniu z poprzednimi dwoma - tłustymi), nie wynikał tylko i wyłącznie z jego katastrofalnych błędów (przyczyn było więce,j między innymi zastosowana przez Lippiego koncepcja rotacji składu… Czytaj więcej »

Lub zaloguj się za pomocą: