Noi andiamo a Berlino


Szok, niedowierzanie, niespodzianka. Z drugiej strony łzy szczęścia, euforia i duma. Tak w krótkich słowach można opisać 14 maj 2015. To co dla każdego kibica Starej Damy wydawało się istną utopią, teraz staje się faktem. Juventus jedzie do Berlina !

Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni

Trzeba przyznać, że fantazja internautów nie zna granic. W okresie od ćwierćfinałów do losowania par półfinałowych Internet został zalany memami, tekstami czy filmikami, które miały pokazać w jak beznadziejnej sytuacji jest Juventus. To fakt, kibicom Bianconerich ceremonia losowania była całkowicie obojętna. Na kogo by Turyńczycy nie trafili, to teoretycznie stal na pozycji straconej. W wywiadach zarząd nie miał faworyta na półfinałowego rywala, Giorgio Chiellini bardzo chciał uniknąć Bayernu, a Massimiliano Allegri podkreślał że w finale zagrałby z Realem. (W moim odczuciu po cichu liczył na Barcelonę). Los “uśmiechnął się” do drużyny Ancelottiego. Co na to Internet? “Pupilki UEFA”, “Real już ma finał”, “Oni to zawsze mają szczęście”. No więc teraz się spytam: co poszło nie tak ?

Nie taki Real straszny jak go malują

Marzenie Allegriego się nie ziściło. Los skojarzył Real i Juventus w półfinale. Co ciekawe, środowisko Starej Damy z uśmiechem na twarzy przyjęło wynik losowania. Można by stwierdzić, że padło na zło najmniejsze. Dlaczego? Real z trudem przebrnął przez dwumecz z Schalke i podobnie jak ekipa Allegriego, ćwierćfinał rozstrzygnęli strzelając tylko 1 bramkę. Oczywiście, nie zmieniało to faktu, że to Królewscy byli faworytami. W końcu to uznana marka i przede wszystkim obrońcy trofeum. Spoglądając na historię tej włosko-hiszpańskiej konfrontacji, można zauważyć dość istotną rzecz: Real nie lubi/potrafi/przepada grać z Juventusem. Zaryzykuję stwierdzenie, że obok Barcelony, Stara Dama to najbardziej wymagający rywal dla Galaktycznych. Najlepszy przykład: Rok 2003, półfinał LM (przypadek ?). W Madrycie 2-1 dla naszpikowanego gwiazdami Realu. Rewanż to 3-1 dla drużyny Lippiego i awans do wielkiego finału. Drugiego przykładu nie trzeba daleko szukać. Sezon ubiegły: 2-2 w Turynie i rewanż 2-1 na korzyść Realu. Choć można gdybać, co by było gdyby sędzia nie dał się nabrać… Nie dziwią zatem wesołe nastroje panujące w ekipie Bianconerich tuż po losowaniu. To musiały być dwa zaciekłe, pełne walki i emocji spotkania, w których Juve wcale nie było na straceniu. Odpowiedź już znamy. Mówisz masz. 2-1 na Juventus Stadium dla gospodarzy i 1-1 na Santiago Bernabeu. Berlin Wita!

This is… Juve!

W tym miejscu warto wskazać i opisać turyńskich bohaterów tego dwumeczu a co za tym idzie, całego sezonu w Europie. Zacznijmy od wielkiego mistrza przez duże M i genialnego architekta przez duże A. M.A. – Max Allegri. Człowiek niechciany, niedoceniony, zbluzgany, a nawet obrzucony jajkami przez kibiców (oczywiście rzucali w samochód, nie w Maxa). Z biegiem czasu jednak wszyscy do Maxa się przekonali. Pokazał przysłowiowe jaja. Nie zniszczył niczego co stworzył Conte. Zaczął sam budować na tych solidnych fundamentach. I Zbudował. Ekipę zgranych piłkarzy, wierzących we własne umiejętności i w rzeczy jakich mogą dokonać. Jego spryt, geniusz i elastyczność taktyczna doprowadziła Juve w tym sezonie do 4 Scudetto z rzędu i 33 w historii oraz dwa finały: Pucharu Włoch i Ligi Mistrzów. Całemu światu, niczym profesor pokazał jak należy grać z Realem – konsekwentnie w obronie, cierpliwie czekając na swoje szanse, mądrze rozgrywając swoje akcje i zabójcze skutecznie je kończyć. Szóstego czerwca Allegri da w tym sezonie ostatni wykład z fachu trenerskiego, który zobaczy cały świat.

Finał Champions League nie byłby możliwy bez solidnej obrony. A takową Juve posiada. W trwającej kampanii Ligi Mistrzów dopuścili do straty 9 bramek, z czego raptem 4 w fazach play-off. Imponujące liczby. Ściana praktycznie nie do ruszenia. Nie ma znaczenia czy gra tercet BBC czy na boisku widzimy czwórkę defensorów. Spójny kolektyw, silniejszy i trwalszy niż nie jeden żelbetonowy mur. A za ich plecami ? Najlepszy bramkarz ostatnich, niemal dwóch dekad, ostoja Juve, kapitan i przywódca, lider w szatni, wyrachowany a zarazem zabawna i sympatyczna dusza, piłkarz, który na wzniesienie Pucharu Ligi Mistrzów zasługuje jak nikt inny z całego piłkarskiego świata. Nikt z całego Turynu nie pragnie tego trofeum bardziej. Ostatni skalp do kolekcji Gigiego.

Spotkałem się już z opiniami, że gdyby finał rozegrał się w środku pola, to Juventus byłby wyraźnym faworytem. Nic w tym dziwnego. Podpisuje się rękami i nogami. Kiedy w składzie ma się takich ludzi to nie można sądzić inaczej. Magik i kreator Pirlo, fenomen i szaleniec Pogba, wojownik i dusza Vidal, serce i rozum Marchisio. Nie można również zapomnieć o dwóch graczach, którzy odcisnęli swój ślad w sukces Juve. Roberto Pereyra – jak już kogoś zastępował to nie ustępował klasą i umiejętnościami od reszty. Stefano Sturaro – grał mało, ale za to kiedy i w jakim stylu. Jego interwencja z pierwszego meczu z Realem tak naprawdę obrona na miarę finału. A i w meczu zaprezentował się solidnie.

Atak w drużynie Maxa to mieszanka wybuchowa. Doświadczenie i młodość. Duet, który rozstrzelał Borussię Dortmund. Łącznie 11 bramek w LM. Różnią się sposobem gry co działa na plus. Prawdziwy postrach obrońców. Tevez i Morata to duet ocierający się o perfekcję.

Pieniądze jednak to nie wszystko

Giuseppe Marotta – niewidoczny bohater tegorocznych sukcesów. Kapitalnie wykonuje swoją robotę. Legendy głoszą, że podczas ostatniego mercato jednym okiem wypatrzył Morate, drugim Evre a w międzyczasie podpisywał umowę z Pereyrą. To mówi wszystko. Przykład na to, ze aby dojść do finału LM nie trzeba dysponować petrodolarami od szejków, nie trzeba płacić majątków za piłkarzy i ich gwiazdorskie kontrakty. Można tak jak Marotta, można i niewysokim nakładem finansowym zbudować konkurencyjny zespół. Koszt transferu Evry i Barzagliego nie przekracza 2 mln. Pirlo, Vidal, Pogba i Marchisio stanowią 28% tego ile Real wydał na samego Jamesa Rodrigueza. Tevez – 10 mln, Llorente na zasadzie Bosmana, a transfer Moraty to dzień w którym Królewscy przegrali walkę o finał Ligi Mistrzów. Real płakał jak sprzedawał.

Historia zatoczy koło ?

Z Berlina do Serie B. Z Serie B do Berlina” – w samą 10-tkę ujął to Alessandro Del Piero. Ciężko się z tym nie zgodzić. Całe to “farsopoli” miało sprawić, że Juventus wyląduje na dnie. Nic z tych rzeczy. Korci rzec: “Spójrzcie na nas – mieliśmy być na dnie, a jesteśmy krok od szczytu”.
W 2006 roku Włosi zdobyli Mistrzostwo Świata. Ile podobieństw maluje się porównując tamtą ekipę Lippiego i dzisiejszy skład Allegriego. Finał w Berlinie do którego droga wiedzie przez Dortmund, za sterami wielcy taktycy, a na dodatek trzech piłkarzy łączy oba wydarzenia. Są to Pirlo, Barzagli i Buffon. Dla nich będzie to powrót sentymentalny.
Czy historia zatoczy koło ? Na pewno nie będzie łatwo. To Barcelona będzie faworytem, podobnie jak Real. W tym roku to klub z Katalonii można nazwać Galaktycznym. Szalone trio z Messim na czele sieje potworne spustoszenie. Nie zapominajmy, że to finał, jeden mecz, w którym najmniejszy błąd kosztuje sporo. “Pewien jestem jednego: Barcelona nie będzie miała większego głodu zwycięstwa niż my. Zdarza się, że właśnie to robi różnicę” – to Patrice Evra, dla którego to będzie 5 finał Champions League. A na koniec zostawię Was ze słowami od człowieka, który jest najgłodniejszy tego sukcesu: “Nie jedziemy tam jako turyści, tylko mamy do rozegrania mecz wielkiej wagi“.

Autor: juve9999

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
7 komentarzy
oceniany
najnowszy najstarszy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze

drekar
drekar
9 lat temu

100% prawdy, Legenda Marotty to tez prawda ,,genetyczny,, talent ;p

drekar
drekar
9 lat temu

http://www.daringtodo.com/wp-content/uploads/2015/05/11138687_1034925159851633_1613283994533632405_n.jpg

Nihlo
Nihlo
9 lat temu

nie zgodzę się z analogią obecnego finału LM z MŚ06: Juve szło do finału jako kompletny Kopciuszek, Włosi byli uznaną marką, jakość piłkarzy i trenerów - także diametralnie różna
gdyby Juve wygrało z Barceloną szok będzie również nieporównywalny

hellspawn
hellspawn
9 lat temu

Solidny artykuł. Czyta się z zainteresowaniem. Brawo!

filipoj
filipoj
9 lat temu

Słaby ten tekst ale nowym fanom może się przydać.

zet_em
zet_em
9 lat temu

Autor chyba pamięta dwumecz z Czerwonymi Diabłami kiedy po remisie na OT prasa pisała "Nie taki Diabeł straszny jak go malują"
a przed meczem "Stara Dama jest kulawa i na dodatek bez makijażu" ktoś to pamięta? 😀
Tekst spoko 😀

Szilgu
Szilgu
9 lat temu

Wybaczcie, nie podoba mi się. Ni chu chu

Lub zaloguj się za pomocą: