Orły, sokoły
W poprzednich numerach “PN” zaprezentowaliśmy ustawienia i systemy gry ćwierćfinalistów Ligi Mistrzów. By uczynić obraz europejskiej piłki wiosną 2014 roku kompletnym, uzupełniamy tamte materiały o analizę taktyk stosowanych przez cztery najlepsze zespoły Ligi Europy. A doprawdy warto się nad nimi pochylić.
Najbardziej konserwatywny system, ale tylko na papierze, prezentuje Sevilla, zaś najbardziej nowatorski – Benfica.
Benfica Lizbona, czyli sprężynujące skrzydła
Tegoroczne ustawienie Orłów Jorge Jesusa wymyka się ciągom cyfr. Nie jest to bowiem żaden ze sklasyfikowanych dotychczas systemów taktycznych. Staraliśmy się na diagramie oddać w miarę wiernie, jak wygląda gra zespołu, ale to nie jest w stu procentach możliwe. Do gry obronnej Benfica często ustawia się z czwórką obrońców, ale gdy przejmuje piłkę, obaj boczni natychmiast ruszają daleko do przodu, zaś między stoperów wchodzi Fejsa, zastępujący kontuzjowanego Amorima, i przejmuje stery.
Być może najbardziej specyficzną cechą gry Benfiki jest bardzo wysokie ustawienie bocznych obrońców i bardzo niskie skrzydłowych. W zasadzie, kiedy zespół zaczyna akcję, piłkarze ci w parach po prawej i lewej stronie stoją obok siebie. Chodzi o to, by na małym fragmencie boiska znaleźli się także pilnujący ich przeciwnicy, czyli boczny obrońca i boczny pomocnik ekipy rywali. Gdy piłkę dostaje jeden z flankowych graczy Benfiki, klepie ją z partnerem, następuje zagranie na wolne pole i pędzący w kierunku bramki przeciwników zawodnik ma trochę miejsca. To jest sposób Jesusa na rozwiązanie swoistej kwadratury koła: jak grać z kontry, ku czemu ma potencjał ludzki, w sytuacji, gdy niemal wszyscy rywale wychodzą na mecz z Orłami ustawieni w tak zwany autobus.
Właśnie obaj świetni boczni obrońcy i skrzydłowi (nie wiadomo, czy na prawej stronie za Gaitana znów nie będzie musiał zagrać Sulejmani) to najlepsi gracze ekipy. Rozwija się Rodrigo, który bez skrępowania przemieszcza się po całej połowie przeciwnika. Cardozo zawsze zostaje na desancie. Najsłabszy jest środek pola.
Jeśli ktoś powie, że Benfica to mała Barcelona, to proszę sobie wyobrazić Barcę bez Xaviego, Iniesty, Fabregasa i Busquetsa – i będziemy mieli Benficę. Wielką klasą imponuje też Luisao – lider opartej na strefowym pressingu gry defensywnej, a także piłkarz odważnie ruszający z piłką do przodu i mistrz gry powietrznej.
Juventus, czyli system plus talent
Antonio Conte w grze swojego zespołu zmienia w tym sezonie ledwie szczegóły. Nie zamierza zaskakiwać niczym rywali, tylko ich pokonywać dzięki klasie, zgraniu i kompaktowemu ustawieniu piłkarzy.
Różnicę na plus w porównaniu z poprzednim sezonem uczynił przede wszystkim Tevez. Jest to prawdziwy mistrz gry między liniami pomocy i ataku, czuje ją znakomicie, wie, kiedy gdzie być i skąd zaatakować. Ale i Llorente ubogacił futbol Starej Damy. Fantastycznie nie tylko gra głową, ale też zarządzą piłką, gdy dostanie ją ustawiony tyłem do bramki. Pogba, który zmienił w środkowej linii wyjściowej jedenastki Marchisio, też wniósł swój styl: porusza się po boisku niby dostojnie, ale nagle błyskawicznie wyprowadza cios, co oszałamia rywali.
Coraz piękniej akcje ofensywne zaczyna Bonucci. Pirlo jakby troszkę z mniejszą finezją steruje grą zespołu, natomiast cały czas doskonale bije rzuty wolne, o które wobec tego zespół walczy. Vidal robi to co zawsze: pojawia się w danym miejscu boiska, rozgrywa albo strzela i znika, by zmaterializować się nagle gdzie indziej. Najgroźniej oczywiście jest wtedy, kiedy niczym sokół spada nagle na pole karne rywali. Ten tercet sprawia wrażenie idealnego. Obaj wahadłowi pomocnicy jeżdżą po swych szynach jak tramwaje najnowszej generacji.
Filozofia defensywna zasadza się na tym, żeby trzymać rywali jak najdalej od własnej bramki. Przedarcie się z piłką przez pięcioosobową linię pomocy Juve graniczy z cudem, a zaraz za nią stoi trzech wysokich, skocznych, ale też szybkich i zwrotnych stoperów. Nie ma w zasadzie takiego sposobu przeprowadzania ataku, który gwarantowałby, że co najmniej w co piątej akcji drużyna z Turynu będzie miała kłopoty. Każde natarcie trzeba wymyślać od nowa, opierać na innym pomyśle.
Juve to zespół doskonale ustawiony taktycznie, grający futbol w wysokim stopniu zautomatyzowany, ale także dzięki geniuszowi piłkarzy mocno nasycony improwizacją.
Sevilla, czyli futbol szybszy niż myśl
Unai Emery przez cały sezon zmienia warianty taktyczne i ustawienie swojej Sevilli. Nie możemy wykluczyć bynajmniej, że wobec starć z Valencią zdecyduje się na system z dwoma napastnikami (do Bakki dojdzie będący ostatnio w znakomitej dyspozycji Gameiro), który ostatnio przynosi bardzo dobre rezultaty. Może też zrezygnować z jednego z defensywnych pomocników. Jednak wariant pokazany na diagramie należy uznać za na dziś podstawowy.
Jest to wariant konserwatywny, ale tylko z pozoru. Obaj defensywni pomocnicy to chłopy na schwał, ale potrafią bez kłopotu rozegrać piłkę, odnaleźć się w tłoku. M’Bia ma ponadto niebywały ciąg na bramkę. Reyes i Marin to skrzydłowi potrafiący zarówno dryblować, jak i w pełnym biegu prostopadle podać. I właśnie ich profil wywiera największy wpływ na ogólny obraz gry Sevilli: polega ona na ciągłym ruchu większości piłkarzy (także bocznych obrońców, którzy grają nad wyraz ofensywnie), zmienianiu pozycji, łamaniu schematów, zaskakiwaniu rywali. W obrazie idealnym Emery’ego gra jego zespołu przy zachowaniu precyzji toczy się tak szybko, że rywale nie mają szans za nią nadążyć.
Oczywiście na osobny akapit zasługuje Rakitić. On scala bieganinę kolegów w zwartą całość. Ma wszystko: przegląd pola, technikę, szybkość, długi przerzut, na koncie 15 goli i 17 asyst. Jest wart grube miliony.
Po stracie piłki ekipa przechodzi na ustawienie 1-4-4-2: Rakitić pozostaje obok napastnika, a skrzydłowi cofają się do środkowej linii. Następuje zwarcie szeregów i ostry pressing na własnej połowie. W momencie odzyskania futbolówki skrzydłowi ruszają natychmiast do przodu i zaczyna się jazda…
Valencia, czyli rozgrzebana budowa
Juan Antonio Pizzi pracuje z tym zespołem już dosyć długo, ale jeszcze nie da się do końca określić, na czym jego wizja futbolu polega: to znaczy, różne rzeczy on mówi, ale obraz wciąż pozostaje zamazany.
Jednak powoli się przejaśnia. Argentyńczyk zdecydował się na tercet środkowych pomocników: Keita, Parejo, Vargas i ich gra określa styl zespołu. Keita odpowiada za defensywę, ale także za ducha walki wszystkich piłkarzy, pogania kolegów, ustawia ich. Wniósł bardzo dużo do zespołu. Pareja stara się odgrywać rolę sternika z tylnego fotela, z własnej połowy, nadawać akcjom płynność, rozdzielać piłki. Jednak robienie tego na poziomie, dajmy na to, Ligi Mistrzów chyba przerasta jego możliwości. Vargas to z kolei cofnięty napastnik, mający przede wszystkim z zaskoczenia atakować pole karne rywali. Skrzydłowi grają dosyć klasycznie, trener liczy na ich umiejętności indywidualne, zdolność improwizacji, ale także dużo pracuje nad udoskonaleniem ich współpracy z bocznymi obrońcami.
W sumie nowatorstwa w tym wszystkim wiele nie ma. Jeśli jest pasja, efekty mogą przyjść wyśmienite (5:0 z Basel), gdy tej pasji brakuje, argumenty czysto piłkarskie bywają zbyt nikłe, nawet by ograć ligowego średniaka czy nie skompromitować się w meczu z rywalem ze Szwajcarii (0:3 z Basel). By ocenić pracę Pizziego, trzeba będzie poczekać do kolejnego sezonu. Na razie Valencia jest najsłabsza z kwartetu półfinalistów.
Autor: Leszek Orłowski Źródło: Piłka Nożna 17/2014