Pirlo, najlepszy piłkarz na świecie

Nie znam się na piłce nożnej, mam więc mam prawo powiedzieć, co mówię: najlepszym piłkarzem świata jest Andrea Pirlo.

Na piłce nie tylko się nie znam. Nie lubię jej. Nie cierpię subkultury piłkarskiej, ze śpiewami i symbolami. Nie toleruję tożsamości piłkarzy – zmian przynależności klubowej i obywatelstwa za wypertraktowane pieniądze. Nie znoszę min działaczy – mądrali w jakiejś potajemnej sprawie.

Mecze oglądam ze względną przyjemnością tylko wtedy, gdy jestem nimi osobiście niezainteresowany – jak teraz, kiedy drużyna polska jest w Polsce. Kiedy udaje mi się na nie patrzeć jak na spektakl pozbawiony historii. Sprowadzony do zmagań pięknych figur, których godność wytapia się w walce. I mówiąc, że najlepszym piłkarzem jest Pirlo, o tę godność właśnie teraz mi chodzi.

Oglądając w sobotnio-niedzielną noc mecz Anglii z Włochami, podziwiałem wiele z tych figur. Ich sprawność, siłę, szybkość, ofiarność. Ale tylko od niego odrywałem oczy z przykrością.

Pierwszą rzeczą, jaką pokochałem od razu, jest jego postać. Pozbawiona triumfalizmu, pychy, samozadowolenia. Zgarbiony, nieupozowany, poważny, przez całe 95 minut meczu zachował sylwetkę mnicha. Skupiony na tym, co istotne – żeby spośród kolegów wybrać tego, który piłkę wykorzysta najlepiej, i posłać mu ją bez zbędnej ornamentyki. Trafnie i mocno – tak szybko, jak trzeba, żeby ją opanował. Wymagająco. Bez ułatwień. Tak, żeby jej nie przejął przeciwnik.

Andrea Pirlo nie puszcza oka do publiczności, przeciwnika, kolegi. Jego przesyłki są poważnej i znaczącej natury. Adresat dostaje od niego nie tylko piłkę, ale i pierwszy ruch – drogowskaz, w którym ma pójść kierunku, co zrobić dalej. Przy czym sam nie pozwala stracić się z oczu. Pozostaje na sobie tylko znanym przecięciu wektorów i napięć, gotowy by pomóc.

W swojej służebności jest mnichem, w swojej sprawczości – bogiem. Żeby nie obrazić niczyich uczuć, dodam, że jest to bóg starogrecki. Na przykład Mars, który ciska gromy to w jednym, to w drugim kierunku, zgodnie z własnym rozeznaniem, z którego nie musi się nikomu spowiadać.

Dwie rzeczy wspierają mnie w intuicji jego boskości albo kapłaństwa. Po pierwsze – stosunek, jaki mają do niego przyjaciele z drużyny. Ich potrzeba rozpoczęcia każdej akcji od niego, jak gdyby jego dotyk był błogosławieństwem, dobrym znakiem. Po drugie – święta strefa, jaką wokół niego zachowuje przeciwnik. Kredowe koło bojaźni i niedostępności.

Andrea Pirlo nie udaje kontuzji. Nie rzuca się, by wymusić karnego. Nie kładzie się, by przyciągnąć uwagę. Na pierwszy plan wychodzi w jednym tylko momencie – gdy sędzia odgwizduje rzut wolny, najlepiej na kilkadziesiąt metrów od bramki przeciwnika. Dopiero wtedy rozumiemy, że gromy jego poprzednich podań były gestem wobec kolegów i służbą. Wówczas dopiero po rozdygotanej poprzeczce widzimy, czym jest piorun w chwili, kiedy bóg nie łagodzi go uprzejmością.

Wczoraj po jego podaniu Claudio Marchisio strzelił pierwszą bramkę dla Włochów. Podając, Pirlo jednak piłki nie dotknął. Otworzył przed nią korytarz do strzelca. Jeśli dobrze pamiętam, komentator nazwał to zagranie intuicją. Jestem zdania, że była to wiedza. Mądrość przewodnika, który zabiera ucznia w podróż, daje mu samodzielność i wskazuje niewidoczną furtkę do celu.

Teraz, kiedy Wprost publikuje nagrania z jakichś wstrętnych rozmów, świadomie i błogo poddaję się egzaltacji. Oto na obcym mi obszarze futbolu dostaliśmy lekcję autentycznej wielkości: jak być przyzwoitym, godnym i skromnym. Przydatnym i perfekcyjnym. Brawurowym, ale tylko wtedy, kiedy to służy drużynie. Jak uśmiechnąć się do przyjaciół te dwa albo trzy razy, żeby te uśmiechy coś znaczyły dla wszystkich. Żeby było tak, jak kiedy mnich wychodzi z celi na łąkę.

Autor: Jarosław Mikołajewski

Źródło: www.wyborcza.pl

Zapisy na Juventus-Milan!

Subskrybuj
Powiadom o
11 komentarzy
oceniany
najnowszy najstarszy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze

Dawo
Dawo
10 lat temu

Po przeczytaniu tekstu nasuwa mi się jeszcze jedno porównanie do osoby Andrei Pirlo: Jezus. Przewodnik, nauczyciel, zbawca. Po boisku porusza się jakby ospale, powolnie bez większych zrywów i sprintów ale po sprawdzeniu ilości kilometrów przebiegniętych w trakcie meczu myślisz CUD ! Jest tym, który w tej statystyce zawyża średnią swojej drużyny. A Joe Hart po rzucie wolnym wykonanym w końcówce meczu rozstąpił się jak już… Czytaj więcej »

Czadu
Czadu
10 lat temu

Wy nadal uważacie że należy sprzedać Pogbe?? 2 sezony zlecą jak z bata strzelił i Pirlo raczej ponownie nie przedłuży kontraktu. Dlatego uważam, że musi mieć następce. Jak Vidal to serce drużyny tak Pogba to oczy Juve. Osobiście za żadne pieniądze bym Pogby nie sprzedał. Tylko skrzydła wzmocnił i nie oszukujmy się, nadal brak topowego napastnika. Dwóch na skrzydła, dwóch topowy napastników i finał LM murowany.

Kruczenzo
Kruczenzo
10 lat temu

Artykuł o niczym, po prostu słaby, no ale czego oczekiwać od wyborczej?

adamg10
adamg10
10 lat temu

"Nie znam się na piłce nożnej, mam więc mam prawo powiedzieć"
Z tej wypowiedzi od razu widać, że to dziennikarz wybiórczej 😛

Alstelix
Alstelix
10 lat temu

1. Starogrecki to mars nie jest,
2. Gromy to ciska Jupiter, jeśli się trzymamy rzymskiej mitologii, lub Zeus, jeśli jednak ma być starogrecko.

Edu91
Edu91
10 lat temu

Mateys Mateys
Mi również jest miło, że ktoś nie znający się na piłce wypowiada się o zawodniku Juve w taki sposób, ale jest to tylko jedyny plus w tym wszystkim. Taki "artykuł" powinien mieć swoje miejsce głęboko w komentarzach na onecie albo kwejku, a nie w gazecie wyborczej, czy jakiejkolwiek publikacji w prasie.

Edu91
Edu91
10 lat temu

Bez szału. Artykuł nic nie wnosi, żadnej ciekawostki, same porównania do bogów i mnichów zajmują więcej miejsca w artykule, niż pisanie o Pirlo, czy chociażby o piłce. Jest czas MŚ i myślałem, że niewiele potrzeba, ażeby czytelnik poczuł się tak, jakby to on był na stadionie, a jednak... miałem wrażenie, że jestem na stypie.

LeVi
LeVi
10 lat temu

Tyle patosu, tymczasem starogrecki bóg Mars ? Problem w tłumaczeniu czy Pan Jarosław niedouczony ? 😉

tabo89
tabo89
10 lat temu

klikklik

Mateys
Mateys
10 lat temu

Skad ja wiedzialem, ze pierwsze co sie pojawi w komentarzach, to "a czemu tak?", "czemu siak?", "czemu Mars?", "czemu nie o pilce?". A ja radze przeczytac tekst jeszcze raz i zwrocic na poczatek baczna uwage na zwroty typu: "pilki nie lubie", "na pilce sie nie znam" (pomijajac malo istotna gafe przy cechach i imionach greckich bogow). Teraz zauwazyc, ze pilkarza Juventusu docenil ktos (i zachwyca sie nim),… Czytaj więcej »

Maly
Maly
10 lat temu

Panie Jarku! Skąd wziąć takie zioło??

Lub zaloguj się za pomocą: