Powrót syna marnotrawnego

Leonardo Bonucci znów jest zawodnikiem Juventusu. Nie odzyskał w ten sposób sympatii kibiców Starej Damy, stracił sporą część szacunku u fanów Milanu i przyczynił się do odejścia z Juventusu najlepszego strzelca oraz obrońcy szykowanego na przyszłego lidera drużyny.

Media we Włoszech określiły tę transakcję megatransferem. Bonucci po roku powrócił do Juventusu, choć operacja jego sprowadzenia do Turynu była skomplikowana. Przede wszystkim Milanowi nie zależało na jego sprzedaży, ale zawodnik uznał, że jest rozczarowany klubem. Kiedy przychodził do Rossonerich, dokonali oni zakupów za blisko ćwierć miliarda euro. Mieli odnieść sukces w Lidze Europy, znaleźć się w czołówce Serie A, wrócić do Ligi Mistrzów. Krótko mówiąc – ponownie zmierzać ku europejskiej elicie. Co jednak zastał? Ekipę kompromitującą się w meczach z Benevento, która odpadła już w 1/8 finału Ligi Europy, a kilka tygodni temu groziło jej wykluczenie z kolejnej edycji, ponieważ hojnie szastający pieniędzmi chiński właściciel nie regulował długów. Że względu na niespłacone pożyczki klub przeszedł w posiadanie amerykańskiego funduszu inwestycyjnego. Jednym słowem – chaos.

ZDRAJCÓW DWÓCH

Bonucci był więc rozczarowany Milanem, ale też niedostatecznie dobrze czuł się w Mediolanie. On i jego rodzina przywykli do życia w Turynie i nie potrafili odnaleźć się w Lombardii. Poprosił więc o transfer, co kibice Milanu potraktowali jako zdradę. Sprowadzając wicemistrza Europy z 2012 roku Milan wyrównał rekord transferowy, po czterech latach odebrał opaskę kapitańską Riccardo Montolivo, by dać ją Bonucciemu. Obrońca dostał także koszulkę z numerem 19, choć kilkanaście dni wcześniej wybrał ją Frank Kessie. W Mediolanie oczekiwano więc lojalności i długiego pobytu w klubie, a nie ucieczki po 12 miesiącach. A dla fanów tym bardziej uwłaczające było, iż misji marginalizowania strat podjął się inny “zdrajca” – Leonardo, który po latach prący w Milanie jako piłkarz, skaut, dyrektor i trener odszedł w 2010 roku do Interu Mediolan. Potem pracował w PSG, teraz wrócił do ACM i został dyrektorem generalnym klubu. Jego pierwszym zadaniem było uczynienie odejścia Bonucciego jak najmniej bolesnym dla Rossonerich.

Gdy Bonucci wymógł transfer do Juventusu, Stara Dama zwietrzyła szansę na znalezienie oszczędności, do czego zmusiło ją kosztowne sprowadzenie Cristiano Ronaldo. Postanowiła więc włączyć w transakcję Gonzalo Higuaina, ale Milanowi to nie wystarczyło. Mediolańczycy uparli się, że chcą Mattię Caldarę, który zastąpiłby Bonucciego w środku obrony. Odpadłby im problem związany z szukaniem następcy kapitana, a na dodatek zyskaliby wciąż jeszcze perspektywicznego obrońcę, który wraz z Alessio Romagnolim mógłby tworzyć duet stoperów i w klubie i w reprezentacji Włoch. Juventusowi to nie odpowiadało, bo zapłacił za Caldarę 19 milionów zimą 2017 roku i od razu wypożyczył do macierzystej Atalanty Bergamo. 24-latek dopiero tego lata dołączył do Juyentusu, więc nie rozegrał żadnego oficjalnego meczu. Na dodatek rujnowało to negocjacje z Chelsea Londyn która zamierzała sprowadzić Daniele Ruganiego. Juventus próbował skusić Milan Medhim Benatią, ale mediolańczycy byli nieugięci: Higuain i Caldara albo rozchodzimy się do domów. I dopięli swego. Ostatecznie Milan i Juventus wymieniły się wycenianymi na 35 milionów euro Caldarą i Bonuccim, a Higuain został do Mediolanu wypożyczony za 18 milionów euro i dodatkowe 36 milionów, jeśli Milan go wykupi, a będzie musiał po spełnieniu określonych celów przez Argentyńczyka. Wszystko to w ramach jednej transakcji.

MIŁOŚĆ I NIENAWIŚĆ

Powrót Bonucciego do Juventusu to nie tylko jednak kwestia dogadania się Milanu z Juventusem, ale również piłkarza ze wszystkimi wokół. W Mediolanie stracił szacunek kibiców, ale w Turynie wcale nie będzie mu łatwiej. Nie bez powodu na lotnisku nie czekał na niego żaden kibic (według agencji ANSA; inne źródła donoszą o kilkunastu dzieciach wypatrujących Bonucciego), a kiedy przechodził badania w klinice Juventusu, był wygwizdywany przez zgromadzonych przed budynkiem fanów. A wszystko to wynikło z okoliczności, w jakich odchodził. Skłócony z zespołem, trenerem i niektórymi piłkarzami, w opinii kibiców stawiał się ponad klubem. Sprawę pogorszył jeszcze, kiedy w barwach Milanu strzelił gola Juventusowi. W trakcie euforycznej radości pokazał w kierunku fanów gest oznaczający płukanie ust, sugerujący fanom z Turynu, by zważali na słowa i nie gadali głupot. Relacje kibiców z Bonuccim nigdy nie były zwyczajne. Gdy trafił do Turynu, był obiecującym obrońcą, ale pierwszy sezon miał bardzo słaby. Popełniał sporo prostych błędów, do tego stopnia, aż Włosi wymyślili słowo “bonucciata” – oznaczające właśnie trywialną pomyłkę. W całym kraju był wyśmiewany i choć część kibiców Juventusu w niego wierzyła, raczej nie żałowałaby, gdyby przyjął ofertę Zenitu Sankt Petersburg. Bonucci jednak w Turynie został, stał się jednym z ulubieńców trybun, liderem krajowego hegemona i… zbyt silny w szatni. Chciał w niej rządzić, nie wahał się publicznie kwestionować decyzji trenera i kilkukrotnie wdać z nim w kłótnie. W końcu musiał odejść albo on, albo Massimiliano Allegri. Klub wziął stronę trenera, Bonucci stwierdził, że potrzebuje nowych wyzwań. Wtedy właśnie został nazwany przez tifosich Juve zdrajcą stawiającym siebie ponad klubem.

Powrót do Juventusu umożliwił Bonucciemu jego przyjaciel Giorgio Chiellini, który pomógł mu pogodzić się z drużyną i przede wszystkim z trenerem. A Allegri raczej nie będzie zbyt pamiętliwy, co pokazał już, dając przed laty drugą szansę Andrei Pirlo, z którym zwaśnił się w Milanie. “Turyn to mój dom, Juventus to mój dom” – stwierdził w pierwszej wypowiedzi po transferze do mistrzów Włoch. Syn marnotrawny powrócił. Zamiast uczty czekają na niego pretensje od starszego brata, mającego mu za złe, że opuścił ojca.

Autor: Norbert Bandurski
Źródło: Piłka Nożna 32/2018

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
7 komentarzy
oceniany
najnowszy najstarszy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze

putout
putout
6 lat temu

@gryfel to może co najwyżej zmazać hańbę ale nie uczyni go legendą.

putout
putout
6 lat temu

najbardziej chyba śmieszy mnie w tym wszystkim to że Bonucci był murowanym kandydatem na opaske kapitana po Chiellinim. bez problemu stałby się legendą Juve. teraz cokolwiek by nie zrobił to legendą nigdy się nei stanie.

Alamar
Alamar
6 lat temu

Ja tam sie ciesze ze wrocil, zle ze odszedl i ze byly jakies konflikty w szatni (chociaz jak ma sie takie charaktery jak psycho Dani Alves to wszystko jest mozliwe) i teraz tez groza jakies akcje z kolei kibicow ktore moga popsuc atmosfere, natomiast patrzac sportowo to tego wlasnie nam wg. mnie brakowalo, mnie bolal brak Bonucciego i teraz sie bardzo ciesze… Czytaj więcej »

gryfel
gryfel
6 lat temu

Putout Putout czy ja wiem? Gol w finale ligi mistrzów i jakieś cudowne wybicie piłki z linii bramkowej dające nam zwycięstwo i wszyscy zapomną o jakimś epizodzie w Mediolanie

aragorni
aragorni
6 lat temu

Putout Putout
A o Św. Piotrze słyszałeś?:P

Nihlo
Nihlo
6 lat temu

Nie chce mi się wierzyć, co ten zarząd wyprawia. Proszą się o katastrofę w szatni, a do tego za pomocą jednego mercato przekreślili już wizerunek klubu szanującego swoich pracowników (p. Caldara i Higuain wypchnięci z drużyny, Asamoah nie pożegnany za tyle lat pracy, Dybala i Allegri spoliczkowani powrotem Bonucciego). Stawiają się w niebezpiecznej pozycji - jak coś się posypie w trakcie sezonu, to nie będzie na czym odbudowywać drużyny.… Czytaj więcej »

rado
rado
6 lat temu

Są 2 rzeczy pewne, Giorgio Chiellini urósł do roli kolejnego wielkiego kapitana Juventusu, a o Bonuccim czego by nie powiedzieć to na pewno będzie się na boisku starał 2 razy bardziej niż ktokolwiek inny. O atmosferę się nie boję.

Lub zaloguj się za pomocą: