Taktyka: Juventus – Borussia 2:1

Dortmundczycy mieli w tym starciu duże posiadanie piłki, ale stworzyli mało groźnych szans. Juve piłkę miało rzadko, broniło głęboko i kontratakowało. Para napastników Starej Damy była skuteczna i do Niemiec Włosi pojadą z jednobramkową przewagą.

Składy

Max Allegri spodziewanie ustawił swoją drużynę w systemie 4-4-2 z pomocą w kształcie diamentu. Andrea Pirlo opuścił murawę jeszcze w połowie przez kontuzję. Na plac gry wszedł Roberto Pereyra, a Claudio Marchisio zajął wakat na pozycji cofniętego rozgrywającego. Jurgen Klopp zdecydował się postawić na Henricha Mychitariana kosztem Shinji Kagawy, co było w pełni uzasadnione, biorąc pod uwagę, że Borussia grała formacją 4-3-3, a nie zwyczajową 4-2-3-1. Prawy obrońca Łukasz Piszczek był kolejną ofiarą kontuzji. Matthias Ginter wszedł w miejsce Polaka, a Soktatis Papastathopoulous przesunął się ze środka na prawą stronę.

Dortmund naciska, ale nie kryje Pirlo

Mecz rozpoczął się w bardzo szybkim tempie. Dortmund mocno naciskał w środku pola, a Juventus miał duże problemy, by przedostać się z piłką na połowę rywala. Minęło trochę czasu, zanim gra nieco się uspokoiła i dało się zauważyć formacje: 4-4-2 diament kontra 4-3-3.

Najciekawszy był fakt, że Klopp nie oddelegował nikogo do ścisłego krycia Pirlo. Zamiast tego Ciro Immobile ustawiał się w taki sposób, by zapobiec podaniom do Pirlo od stoperów, a Ilkay Gundogan lub Mychitarian podbiegali do niego, gdy już otrzymał piłkę. Relatywnie duża swoboda była jednak zaskakująca, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Pirlo może być bardzo speszony, gdy ściśle kryje go dynamiczny zawodnik. Świetnym przykładem może być mecz Manchester United – Milan z sezonu 2009/10, gdzie rolę kryjącego pełnił Park Ji-Sung.

Niemniej jednak, pressing Borusii przynosił niezłe efekty i przeszkadzał Juventusowi w budowaniu akcji w centrum boiska. Podania do Marchisio i Pogby często powodowały problemy, choć ten drugi dobrze przyjmował piłkę tyłem do bramki i unikał presji. Pirlo rzadko sam tracił piłkę, ale czasami jego podania do kolegów były bodźcem rozpoczęcia pressingu dla dortmundczyków. Po stracie Marco Reus błyskawicznie wbiegał do środka, gdzie Juve miało do dyspozycji jedynie stoperów i byłego gracza Milanu. Można dyskutować, czy strata Pirlo w ogóle zaszkodziła Juventusowi – gospodarze częściej od tego momentu grali długie podania w przód (więc o tym aspekcie w dalszej części tekstu).

Bitwa na flankach

Innym istotnym elementem pojedynku formacji były boki boiska. Diament oznaczał, że Juve było ustawione wąsko przez większość czasu, a Klopp próbował wykorzystać tę słabość, wysyłając bocznych obrońców wysoko. Z kolei Nuri Sahin cofał się w głąb linii obrony: 4-3-3 zmieniało się w 3-4-3. Teoretycznie zapewniało to asekurację przeciwko parze napastników Juventusu, choć zazwyczaj Sahin znajdował się przed nimi, prawdopodobnie by blokować podania w ich stronę. Walka o boczne strefy okazała się jednak kluczowa. Przy otwierającej bramce Piszczek znajdował się niezwykle wysoko na prawym skrzydle, przez co po stracie ta strona defensywy była odkryta. Álvaro Morata pociągnął akcję lewą stroną – co uwielbia robić – a jego dośrodkowanie/strzał Roman Weidenfeller odbił pod nogi Carlosa Teveza. Chęć wykorzystania skrzydeł do zaatakowania Juve była bezpośrednim powodem straty bramki przez Borussię.

Podania z obrony do ataku

Inną ciekawą rzeczą przy tej bramce (a w zasadzie obu dla Juve) było podanie otwierające, które całkiem ominęło drugą linię. To chyba najprostszy sposób radzenia sobie z dortmundzkim pressingiem – głównym wyzwaniem dla Juventusu w tym dwumeczu. Pep Guardiola swego czasu ustawiał Javiego Martineza jako drugiego napastnika, bo chciał mieć z przodu adresata odpowiedniego dla dalekich podań. Prosta długa piłka nie tylko rozwiązuje problem pressingu w środku pola, ale też powoduje, że defensywa piłkarzy z Dortmund jest odkryta, chyba że grają wysoką i bardzo zwartą formacją. Goście jednak nie grali w ten sposób i dwukrotnie dali się zaskoczyć szybkim atakom. Pierwszy gol wziął się z wybicia Leonardo Bonucciego. Było to bardzo celne wybicie (jeśli zamierzone), ponieważ trafiło prosto do Moraty. Jak pokazuje w ostatnich latach Atletico Madryt, nie powinno istnieć coś takiego jak po prostu wykopanie piłki – ma to być pierwsza faza kontrataku.

Morata i Tevez znajdowali się blisko siebie i zagrali klepkę, by potem wypuścić Hiszpana lewą stroną, nim na koniec Tevez wepchnął piłkę do bramki. Ciekawe było to ich wstępne ustawienie – bardzo blisko siebie, by móc zagrać kombinację z pierwszej piłki. Tego typu akcja to stały element Juventusu Antonio Conte. Nawet w jego pierwszym sezonie, gdy brak klasowych napastników był oczywistą wadą, atakujący zawsze starali się wymieniać krótkie kombinacje podań między sobą. Można nawet pójść dalej: David Trezeguet i Vincenzo Iaquinta tym sposobem swego czasu strzelili przepiękną bramkę Chelsea i można powiedzieć, że taka współpraca pary napastników to część DNA tego klubu. Drugi gol padł po bardziej przemyślanym podaniu Bonucciego, który ponownie ominął – czy raczej przeszył – pomoc gości. Tym razem Tevez dostał piłkę, podał do Pogby na lewo, a dośrodkowanie Francuza wykorzystał Morata. Oba gole były bardzo podobne.

Dortmund

Bramka Borussii była szczęśliwa – wywrotka Giorgio Chielliniego nie tylko wyłączyła go z gry, ale także zmyliła Bonucciego. Reus musiał jedynie podbiec i spokojnie wykończyć akcję. Takie czyste szanse były jednak bardzo rzadkie. To jeden z tych meczów, gdzie miało się wrażenie, że pressing piłkarzy z Dortmundu jest kontrproduktywny: odbierali piłkę blisko bramki przeciwnika, przez co nie mieli wolnych przestrzeni do zaatakowania, co przecież jest ich najgroźniejszą bronią. Poślizgnięcie się Chielliniego było w zasadzie jedyną okazją, by dostać się za plecy stoperów.

Między długimi okresami wymieniania piłki zawodnicy Borussi atakowali bokami, ale rzadko dostarczali dobrą piłkę w pole karne. Dziwne, że Klopp zdecydował się zastąpić Piszczka Ginterem, przesuwając Sokratisa na prawą obronę. W systemie Borussii grecki obrońca był w zasadzie prawym pomocnikiem. Bardziej logiczne (ale odważne) byłoby wprowadzenie Jakuba Błaszczykowskiego. Sokratis i tak zszedł w przerwie, a jego miejsce zajął Oliver Kirch. 32-latek miał jednak równie mały wkład w grę ofensywną. W grze skrzydłami powstaje też problem z Immobile, który nie jest naturalnym celem dla dośrodkowań i preferuje grę wzdłuż linii spalonego, by otrzymywać podania na wolne pole. W przeciwieństwie do Roberta Lewandowskiego Włoch nie jest także zbyt dobry w cofaniu się oraz kreatywnej grze. Mecze takie jak ten pokazują, jak bardzo Dortmundowi brakuje polskiego napastnika. Niemieckiej jedenastce brakowało czystej kreatywności.

Mecz przygasł po przerwie – obie strony były najwyraźniej zadowolone z wyniku 2-1.

Podsumowanie

Pierwszy gol dobrze podsumowuje to spotkanie, bo pokazuje oba najważniejsze czynniki. Po pierwsze, boczni obrońcy Borussii parli do przodu i zostawiali luki, które Juventusu mógł wykorzystać przy kontratakach. Po drugie, Juve grało lepiej, gdy omijało strefę pomocy, eliminując problem pressingu i szybko angażując napastników. Końcowy wynik zapowiada ciekawy rewanż. Mecz w Niemczech będzie prawdopodobnie bardziej jaskrawą wersją tego w Turynie: gra będzie jeszcze szybsza, Borussia naciśnie mocniej i będzie miała jeszcze większe posiadanie piłki.

Autor: Michael Cox
Źródło: www.zonalmarking.net
Tłumaczenie: alina

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
4 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze
MałpaWzp
MałpaWzp
9 lat temu

w pierwszym meczu zagrał Evra w drugim zagra Caceres

Jebeściak
Jebeściak
9 lat temu

Fajnie by było jak by w rewanżu zagrał LLorente , jest jednak znacznie lepszy od Maraty jeśli chodzi o zastawienie się i przyjęcie długich piłek. W drugiej połowie wszedł by Morara i trochę rozruszał by już zmęczonych przeciwników 😉

Tigletpilesar
Tigletpilesar
9 lat temu

mecz przygasł po przerwie? zdaje mi się, że juve konkretnie przycisnęło w okolicach 70 minuty... strzały teveza, pereyry? mniej chaosu było i gry nierównej, szarpanej, ale nie nazwałbym tego przygaśnięciem. jak dla mnie widać było parcie na bramkę i wielką determinację by strzelić jeszcze jedna bramkę

filippo
filippo
9 lat temu

Speszony Pirlo