Uciekł z piekła, teraz puka do bram raju
Powinien być martwy albo odsiadywać wyrok w więzieniu. Tak skończyła większość jego znajomych z dzieciństwa. Dzięki ogromnemu talentowi i umiejętności wstawania po ciosach, jakie wyprowadził los, wyrwał się jednak z “piekła” i odmienił swoje życie. Teraz może zapisać się w historii futbolu, triumfując wraz z Juventusem w Lidze Mistrzów. Carlos Tevez – buntownik z Fuerte Apache – puka do bram piłkarskiego raju.
Ucieczka z piekła
Fuerte Apache, przedmieścia Buenos Aires. Nikt nie myśli tu o wielkim futbolu. Kopanie piłki to po prostu jedna z nielicznych dostępnych form rozrywki. Ogromna bieda i przestępczość dają się mieszkańcom we znaki każdego dnia. Zniszczone blokowiska, stare samochody, wszędzie pełno śmieci. Można odnieść wrażenie, że czas się zatrzymał. Każdego dnia jeden cel, który się nie zmienia: przeżyć. Niektórzy marzą o odmianie losu, ale z pełną świadomością, że szanse na to są bliskie zeru.
Właśnie w takich warunkach dorastał Carlos Tevez. “Nie miałem łatwego dzieciństwa. Narkotyki i morderstwa stanowiły codzienność. Kiedy robiło się ciemno, za oknem można było zobaczyć rzeczy, które przeraziłyby każdego. Nie było mowy o wyjściu z domu. Kiedy jako dziecko żyjesz w takim środowisku, nie masz wyjścia. Musisz szybko dorosnąć ” – stwierdził kiedyś zawodnik w rozmowie z serwisem goal.com .
Jego dzieciństwo to pasmo nieszczęść, z którym nie każdy by sobie poradził. Mały Carlos zaczął cierpieć, zanim uświadomił sobie, w jak trudnym położeniu się znalazł. Matka, która walczyła z narkotykowym uzależnieniem, zostawiła go, gdy miał sześć miesięcy. Ojciec nie radził sobie z wychowaniem dziecka, w efekcie czego jeszcze przed pierwszymi urodzinami Carlos otarł się o śmierć. Kiedy miał dziesięć miesięcy, poparzył się gorącą wodą. Przez dwa miesiące walczył o życie na oddziale intensywnej terapii. O tej walce przypominają mu blizny widoczne na jego twarzy do dziś.
“Nie będę robił sobie żadnej operacji plastycznej. To traumatyczne doświadczenie z dzieciństwa mnie zdefiniowało, naznaczyło na całe życie. Wiem, że mam blizny i zniszczone przez osiedlowe bójki zęby, ale nie będę tego zmieniał. Świat musi mnie zaakceptować takiego, jakim jestem. Nie zmienię się ” – wytłumaczył swoją filozofię Tevez w cytowanym już wcześniej wywiadzie dla goal.com.
Przerażać może to, jak szybko Carlos tracił bliskich. Kiedy miał pięć lat, w strzelaninie zginął jego ojciec (mordercy oddali 23 celne strzały). Dzieckiem zaopiekowało się wujostwo – Adriana Martinez i Segundo Tevez, którzy zdecydowali się na adopcję siostrzeńca. Oprócz nich w tych trudnych latach chłopak miał jeszcze jedną bliską osobę – przyjaciela Dario Coronela. Jako że obaj kochali futbol, spędzali ze sobą na boisku całe godziny. Uważano nawet, że Coronel ma większy talent. Jako nastolatek postanowił jednak zostawić futbol i dołączyć do gangu. Podczas napadu na bank, którego wraz z kolegami dopuścił się Coronel, zginął policjant. Najprawdopodobniej zabójcą był właśnie przyjaciel Teveza. Niedługo po całym zajściu Coronel w strachu przed życiem za kratkami popełnił samobójstwo. Carlitos musiał przyjąć kolejny cios.
“Spędzaliśmy ze sobą niemal 24 godziny na dobę. Jest, a właściwie był moim najlepszym przyjacielem. Miał wszystko, by zostać wielkim piłkarzem. Niestety wybrał łatwiejszą drogą i dlatego już go wśród nas nie ma. Mnie nigdy nie interesowało życie przestępcy. Nie tolerowałem narkotyków. Myślę, że każdy z nas odpowiada za swój los. Jestem szczęśliwy z drogi, którą obrałem ” – mówił Argentyńczyk.
Apacz wybrał słusznie, bo choć droga, którą poszedł, była trudniejsza, zaprowadziła go ona na sam szczyt.
Ucieczka z piekła
Rok 1989, znów jesteśmy w Fuerte Apache. Miejscowi trenerzy z klubu Santa Clara odwiedzają pobliskie domy w celu znalezienia piłkarskich talentów. Pewnego dnia pukają do drzwi pana Segundo Teveza.
“Carlos, nie możesz grać w klubie, przecież nawet nie masz butów ” – słowa wujka mogły zabrzmieć dla chłopca jak wyrok. Sytuację uratował trener drużyny. “Niech pan mu pozwoli. Pożyczę jakieś korki ” – powiedział i słowa dotrzymał.
Później kariera Teveza nabrała tempa. Chłopak trafił do słynnego Boca Juniors, w którym zadebiutował jako szesnastolatek. Napastnik szybko zaczął kolekcjonować trofea. W 2003 roku zdobył mistrzostwo Argentyny, Puchar Interkontynentalny i Copa Libertadores. Rok później sięgnął z drużyną narodową po złoty medal igrzysk olimpijskich. Następnie przyszła pora na zmianę klubu. Apacz został jednym z liderów “nowego” zespołu Corinthians Sao Paolo. Kupiono go za równowartość piętnastu milionów euro, co stanowiło największą kwotę wydaną przez klub z Ameryki Południowej na jednego gracza. Do sukcesu Teveza i spółkę miał poprowadzić na ławce trenerskiej słynny Daniel Passarella.
Corinthians nie udało się zawojować kontynentu, ale piłkarze tego klubu zdobyli za to mistrzostwo Brazylii i to głównie dzięki Tevezowi – w 38 spotkaniach strzelił on 25 goli. W miarę upływu czasu sprawy zaczęły jednak zmieniać swój bieg o sto osiemdziesiąt stopni. Tevez popadł w konflikt z trenerem Emersonem Leao i kibicami, dla których z bohatera stał się wrogiem numer jeden. “Wydaje mi się, że ludzie nie chcą, by Argentyńczykowi powodziło się w Brazylii ” – skomentował. Jasne stało się, że transfer to tylko kwestia czasu. Apacz postanowił opuścić Amerykę Południową. Wybrał Europę, a konkretnie angielską Premier League.
Buntownik
Niemal od początku kariery Carlitosa jego trudny charakter dawał o sobie znać. Kiedy był graczem Corinthians, na jednym z treningów pobił się z kolegą z drużyny, Marquinhosem. Wcześniej starł się podczas zajęć z innym zawodnikiem, Carlosem Alberto. W zespole nie odbierano go dobrze, bowiem twierdzono, że trener Passarella traktuje swojego najlepszego strzelca lepiej od pozostałych graczy. Gdy później Tevez opuścił drużynę, wielu odetchnęło z ulgą. Powód do zmartwień mieli za to – jak się później okazało – dwaj znani szkoleniowcy: sir Alex Ferguson i Roberto Mancini.
Apacz trafił pod skrzydła tego pierwszego w 2007 roku, gdy z West Ham United przeniósł się do Manchesteru. Na początku wszystko układało się po myśli Argentyńczyka – menedżer widział dla niego miejsce w drużynie, która triumfowała w Lidze Mistrzów. Później Tevezowi nie spodobało się jednak, że klub zakontraktował Dymitara Berbatowa. “Ferguson mówił, żebym się nie przejmował, ale coraz częściej sadzał mnie na ławce. Poza tym rzadko ze mną rozmawiał ” – opowiadał piłkarz.
Snajper nie potrafił znaleźć z Fergusonem wspólnego języka, ale świetnie dogadywał się z kolegami z zespołu. Jak podkreśla były zawodnik Czerwonych Diabłów, Tomasz Kuszczak, doniesienia prasy o bardzo trudnym charakterze Argentyńczyka są mocno przesadzone. “Tevez to zawodnik, który nie ustępuje i lubi twardą walkę. Typowy zadziora. Zazwyczaj tak jest, że w przypadku takich piłkarzy pisze się o ich trudnym charakterze. Tymczasem poza boiskiem Carlos to bardzo sympatyczny facet. Zawsze uśmiechnięty. Na treningach dawał z siebie wszystko, był akceptowany przez drużynę. Tevez trzymał się blisko z Patricem Evrą i Park Ji Sungiem. Zawsze na zgrupowaniach robili sobie żarty, było dużo śmiechu ” – mówi bramkarz Wolverhampton w rozmowie z Eurosport.Onet.pl .
“Carlos miał trochę pretensji do Fergusona o to, że ten za rzadko na niego stawia. Miał świetne statystyki, a mimo to często siadał na ławce. Z perspektywy zawodnika, który wiele lat spędził pod skrzydłami Fergusona, patrzę jednak na całą sytuację inaczej niż chociażby dziennikarze. Media piszą, że Tevez jest konfliktowy, ale nie licząc zamieszania z Fergusonem, nie pamiętam, żeby miał z kimś problemy. Jak już powiedziałem, zapamiętałem go jako szczerego, uśmiechniętego chłopaka ” – dodaje polski golkiper.
Wskutek konfliktu z Fergusonem Tevez zmienił klub, ale wcale nie musiał się przeprowadzać, bo związał się kontraktem z Manchesterem City. Kiedy szkocki menedżer zobaczył w mieście wielki baner z Carlosem Tevezem w koszulce największego rywala Czerwonych Diabłów i napisem “Witamy w Manchesterze”, poczuł wściekłość. “Jeśli nie trenujesz na pełnej intensywności, tak jak to było w przypadku Carlosa, musisz grać, by utrzymać formę. To typ piłkarza, który cały czas chce przebywać na boisku ” – napisał w swojej książce trener. Tyle tylko, że niepokorny Argentyńczyk nic sobie nie robił z opinii byłego już szefa. Gdy Man City sięgnął po mistrzostwo, podczas świętowania tytułu Tevez zaprezentował transparent z napisem “Spoczywaj w pokoju, Fergie”. Na Wyspach zawrzało.
“Fergusona traktuje się w Anglii jak prezydenta. Kiedy on obraża swoich piłkarzy, nikt się nie oburza. A kiedy ja z niego zażartowałem, wszyscy mają mi to za złe. Nie przeproszę za swój czyn ” – skomentował Tevez. Wkrótce z powodu zachowania Argentyńczyka zaczęły się kłopoty w szatni The Citizens…
Szybko stało się jasne, że z trenerem Roberto Mancinim, tak jak z Fergusonem, Tevez nie znajdzie wspólnego języka. Media rozpisywały się o kolejnych incydentach z udziałem napastnika i szkoleniowca. Po raz pierwszy na Etihad poważnie zawrzało w październiku 2010. W przerwie ligowego meczu z Newcastle United Tevez skrytykował trenera, zarzucając mu wybór zbyt defensywnej taktyki. “Idź p**** swoją matkę ” – usłyszał w odpowiedzi od swojego trenera. Apacz rzucił się na Włocha z pięściami, ale temu z pomocą przyszli pozostali zawodnicy Man City.
Kolejny raz Carlitos podpadł swojemu szefowi we wrześniu 2011. W trakcie meczu Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium włoski taktyk chciał wpuścić Teveza z ławki rezerwowych, ale gracz odmówił wejścia na boisko. “Od dwóch lat pomagam mu, jak tylko mogę, a teraz się ode mnie odwrócił. W Manchesterze Tevez jest skończony. Dopóki będę trenerem tej drużyny, on w niej nie zagra ” – grzmiał Mancio na pomeczowej konferencji. Tevez bronił się mówiąc, że nie był gotowy do gry, ale większość wzięła stronę szkoleniowca. Tym bardziej że po całym zamieszaniu… zawodnik wyleciał do Argentyny, zostawiając klub. Nic nie robił sobie z nakładanych przez działaczy kar, a w wywiadach telewizyjnych opowiadał, że “Mancini traktuje go jak psa “.
Później, po posypaniu głowy popiołem, wrócił do łask przełożonych i dla Man City zdobył jeszcze wiele bramek. Nie zmienia to jednak faktu, że afery z udziałem Teveza zostały na Etihad zapamiętane tak dobrze jak jego gole…
Druga twarz Apacza
Genialny napastnik ma też drugie, zupełnie inne oblicze. Nieraz udowodnił, że potrafi zaskoczyć swoich fanów. Kibiców futbolu mógł zdziwić fakt, że piłkarz jest… wrażliwy na piękno sztuki.
“Odwiedziłem Watykan, by spotkać się z papieżem Franciszkiem. Pamiętam moment, w którym wszedłem do Kaplicy Sykstyńskiej. Uniosłem głowę i zobaczyłem piękny fresk Michała Anioła Sąd Ostateczny Zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Później kupiłem sobie przewodnik po Watykanie i znów zobaczyłem to dzieło. Pomyślałem, że wytatuuję je sobie na plecach ” – mówił Tevez w rozmowie z El Pais .
Kolega z boiska, Wayne Bridge, polecił Argentyńczykowi znakomitego tatuażystę… z Polski, Piotra Tatonia. Ten latał samolotami z Londynu, gdzie na co dzień pracuje, do Turynu, by spełnić życzenie znanego klienta. “Zajęło to dziewięć, dziesięć sesji, każda po pięć godzin. W sumie jakieś 50 godzin. Czasami pracowaliśmy dwa dni z rzędu, co pokazuje, jak twardym gościem jest Carlos. To był lekki hardcore ” – opowiadał niedawno Tatoń w rozmowie z Eurosport.Onet.pl .
“Tevez to normalny, sympatyczny chłopak. Zaczęliśmy współpracować, gdy grał w Manchesterze City. Po przenosinach do Juventusu uparł się, bym to ja wytatuował mu Sąd Ostateczny . Już po tym, jak skończyłem pracę, pewnego dnia jedliśmy obiad. On bawił się telefonem i nagle spytał, czy jestem na Twitterze. Powiedziałem, że mnie nie ma, a on pokazuje telefon i mówi, że wszystko jest już w Internecie ” – wspominał Polak. Tevez wrzucił zdjęcie z tatuażystą, pisząc: “Dzięki ci, przyjacielu, za wspaniałe dzieło. Piotrek, jesteś najlepszy “.
Choć Carlitos jest dziś gwiazdą futbolu, pozostał, jak określił go Tatoń, normalnym chłopakiem. Argentyńczyk nie zapomina o swoich najbliższych. Od kiedy zaczął jako piłkarz zarabiać, pomaga swoim przyszywanym rodzicom finansowo. Rodzeństwu opłacił pięć lat temu lot i pobyt w RPA, by bliscy mogli oglądać go podczas mistrzostw świata.
Najsilniejsza więź łączy Teveza z wujkiem. W 2014 roku w dniu urodzin Segundo piłkarz napisał na Twitterze: “Nauczyłeś mnie, jak stać się mężczyzną. Moje smutki są twoimi, moje sukcesy są twoimi. Kocham cię “. Trzy miesiące później Carlos musiał drżeć o życie człowieka, który zastąpił mu ojca, bowiem Segundo Tevez został porwany na przedmieściach Buenos Aires. Gdy Tevez zapłacił 40 tys. peso okupu, porywacze uwolnili wujka zawodnika. To, co powiedział później na komisariacie Segundo, musiało zaskoczyć policjantów.
“Porywacze powiedzieli mi: Carlos jest naszym idolem. Największym człowiekiem z Fuerte Apache. Nie chcemy wyrządzać mu krzywdy, ale nie mamy wyjścia. Musimy jakoś zdobyć pieniądze na jedzenie dla naszych dzieci. Mamy nadzieję, że Carlos nam to wybaczy ” – opowiadał wujek Teveza.
Teraz Segundo, tak jak reszta rodziny, ściska za Carlosa kciuki mocniej niż zwykle. Za kilka dni jego adoptowany syn stanie przed szansą wygrania Ligi Mistrzów.
Znalazł swój raj
Losy Teveza można porównać do wędrówki, jaką Dante Alighieri przebywa w Boskiej komedii . Najpierw Carlitos musiał przejść przez piekło Fuerte Apache. Po sukcesach w Ameryce Południowej przeniósł się do Anglii, gdzie czekał go piłkarski “czyściec”. Tevez strzelał bramki, ale równocześnie wdawał się w kłótnie z trenerami. W Premier League nie potrafił znaleźć swojego miejsca.
Gdy w 2013 roku Apacz podpisał umowę z Juventusem, trafił do swojego piłkarskiego raju. W stolicy Piemontu ma wszystko, czego mógł zapragnąć: wiernych kibiców, silną drużynę i trenera, który mu ufa (wcześniej Conte, teraz Allegri). Kluczowa jest w tym wszystkim postawa samego zawodnika. Po angielskim “czyśćcu” chyba zrozumiał, że konflikty do niczego dobrego nie prowadzą. Co prawda trudny charakter Carlitosa czasem daje o sobie znać (gdy Allegri zmienił go podczas meczu z Realem, Tevez miał nazwać go sk*******), ale Argentyńczyk jest jednym z najważniejszych ogniw drużyny. Przywódcą, który kieruje się dobrem zespołu, a nie tylko swoim własnym, jak czasem miało to miejsce w poprzednich klubach.
Trzeba przy tym przyznać, że z roli lidera wywiązuje się znakomicie. Głównie dzięki niemu Juve zagra 6 czerwca w finale Champions League. Najpierw genialny napastnik pogrążył Borussię Dortmund, notując w dwumeczu trzy gole i asystę. Później dał się we znaki Realowi Madryt. Na Juventus Stadium wypracował gola Alvaro Moraty, a po zmianie stron wywalczył rzut karny, który sam wykorzystał.
Przez lata Tevez był postrzegany jako piłkarz znakomity, ale nie wybitny. Choć ceniono jego umiejętności strzeleckie, nigdy nie wymieniano gracza w wąskim gronie najlepszych zawodników na świecie. Ten sezon jest jednak dla Apacza przełomowy. Do udanych występów na krajowym podwórku dołożył kapitalne mecze w Champions League.
Mimo że Carlos Tevez już teraz jest wielkim wygranym tego sezonu, najważniejsze dopiero przed nim. Napastnik będzie chciał udowodnić całemu światu, że jego Juve może zatrzymać rozpędzoną Barcę i znów panować na Starym Kontynencie.
6 czerwca, Stadion Olimpijski w Berlinie. Finał Ligi Mistrzów, czyli mecz, który oddziela zawodników świetnych od wybitnych. Ostatnia scena piłkarskiego Sądu Ostatecznego. Sądzonym będzie buntownik z Fuerte Apache – ten, który ma otworzyć Juventusowi bramy piłkarskiego raju.
Autor : Dariusz FaronŹródło : http://eurosport.onet.pl