Wywiad z Alessio Tacchinardim
Alessio Tacchinardi, były pomocnik Juventusu, który spędził w Turynie 11 sezonów, niezapomniany ulubieniec kibiców udzielił kilka tygodni temu wywiadu w trakcie jednego z odcinków transmisji radiowej programu Tutti pazzi per la Juve.
Alessio, to wielki zaszczyt móc gościć Cię w naszym studio. Zawsze wspominamy Cię z uznaniem, ponieważ nie było meczu, w którym byś się oszczędzał. Jesteś jednym z symboli tego znienawidzonego klubu, który dawał z siebie wszystko, by wygrywać.
Dobry wieczór i dziękuję. Tego znienawidzonego klubu już nie ma…
W związku z Twoją wizytą w naszym programie na Facebooku mamy wiele wpisów od naszych słuchaczy. Wśród nich znaleźli się też tacy, którzy to z powodu Twojej osoby zaczęli kibicować Juventusowi. Zwłaszcza płeć piękna…
Dziękuję bardzo. Przesyłam pozdrowienia wszystkim kibicom Starej Damy, którzy zawsze są bliscy mojemu sercu.
Pomówmy o dzisiejszym Juve. W jaki sposób może stać się znów wielkim klubem?
Juventus musi z powrotem stać się wspaniałym klubem i to jak najszybciej, ponieważ to, w jakiej sytuacji się obecnie znajduje rani zbyt długo nasze oczy. Należy teraz sięgnąć do portfela i sprowadzić trzech-czterech topowych piłkarzy. W chwili obecnej brakuje w składzie zawodników decyzyjnych, których obecność byłaby w stanie wszystko odmienić. By powrócić na szczyt drużyna potrzebuje znaczących postaci.
Jednak w ostatnich latach, w odróżnieniu do okresu za panowania Triady, sporo pieniędzy zostało zainwestowanych na mercato. Może jest to zatem kwestia niekompetencji nowego zarządu ery post-Calciopoli? Za czasów Moggiego klub doskonale zarabiał sam na siebie i nie brakowało dobrych zakupów. Obecnie pieniądze wydawane są w fatalny sposób.
To prawda, w ostatnich latach pieniądze inwestowano faktycznie słabo. Ja sam dla przykładu w 2007 roku miałem wciąż kontrakt ważny na kolejny rok, zrezygnowano jednak ze mnie na rzecz Tiago i Almirona, których sprowadzono za duże pieniądze. Zamiast wydawać wielkie sumy na sprowadzenie wielu piłkarzy o słabej jakości, powinni byli sprowadzić kilku lecz prawdziwych mistrzów. Coraz bardziej stajemy się klubem na wzór Interu z okresu pre-Calciopoli, który kupował na potęgę słabych graczy, z czego nigdy nie wynikało nic konstruktywnego. W trakcie meczu sprzed kilku tygodni (chodzi o Mecz Gwiazd z ekipą z Torino, przyp.red.) widziałem znowu prawdziwego ducha Juve. Było trzech-czterech silnych przywódców i reszta zespołu wokół nich. Tacy właśnie mistrzowie, których obecność jest odczuwalna, powinni znajdować się w każdej mierzącej do zwycięstwa drużynie. W obecnym Juventusie nie brak ‘akuratnych’ zawodników, ale nic poza tym.
Biorąc pod uwagę wszystkie zakupy i wypożyczenia poczynione w zeszłym sezonie szykują się rewolucje, ponieważ nie wszyscy z wypożyczonych graczy powrócą do Turynu. Wśród wymienianych nazwisk próżno szukać mistrzów.
Dokładnie tak jest. Zeszłego lata projekt klubu mógł okazać się trafionym, przynajmniej w założeniu, mając w zarządzie kogoś takiego jak Marotta. Jak się później jednak okazało, poczynione zakupy nijak się do tego miały. Wystarczy spojrzeć na sytuację z Martinezem, na którego wydano dużo pieniędzy. Zbyt dużo.
Również Pepe, który przez wielu był uważany nowym Di Livio, ma cenę wykupu nieadekwatną do swojej rzeczywistej wartości.
Di Livio był zawodnikiem pięć razy lepszym niż Pepe. Grywał 70 meczów na rok, nie szczędząc się przy tym, nie miał może wielkich umiejętności, jednak Pepe wcale go nie przewyższa. Ponadto Angelo był prawdziwym liderem, zawodnikiem, który zostawiał duszę na boisku w trakcie każdego meczu przez cały sezon. Pepe natomiast brakuje ciągłości, jego gra ma szarpany charakter. Wreszcie, Di Livio został ściągnięty z Serie B za niewielką kwotę, lecz w kolejnych latach dał się poznać jako zawodnik niezwykle ważny, grający zarówno w obronie jak i ataku.
W tamtych latach w Juve grali piłkarze o statucie mistrzów absolutnych, którzy ułatwiali zadania reszcie grupy, teraz natomiast…
Brakuje liderów. Za moich czasów, gdy sprawy toczyły się po złym torze, zawsze był ktoś, kto miał posłuch w szatni. Vialli na przykład przy najmniejszym błędzie robił wielką sprawę, podobnie zresztą Zidane, Montero, Davids i wielu innych. Obecnie nie ma kogoś takiego, brak takiej osobowości. Mówi się o Felipe Melo, jednak od kilku lat potrafi zagrać dobrze niektóre mecze, po czym staje się niewidoczny.
Obecny Juventus jest zbyt słaby pod względem psychologicznym. Gdy coś idzie nie po myśli, zespół się gubi, nie potrafi się sprężyć.
Pamiętam na przykład osobę Di Vaio, który jest świetnym zawodnikiem. Za czasów, gdy grał w Juve mawiał, że presję, jaka towarzyszy ci podczas gry w piłkę, odczuwasz także w trakcie treningów. Jeśli jesteś dość silny, doskonale sobie z tym poradzisz. Jeśli natomiast brak ci tej siły, nie wyjdziesz z tego cało, bo rywale pożrą cię już po dwóch remisach. Nie możesz pozwolić sobie na błędy. Ci młodzi piłkarze nie pojęli jeszcze, czym tak naprawdę jest Juventus i jaką przeszłość ma za sobą. Bardzo niewielu jest reprezentantów starej gwardii, którzy mogą im to wszystko przekazać. Na chwilę obecną pozostał już tylko Del Piero, bo Buffona osobiście widzę z mniejszym niż przedtem entuzjazmem. Ci młodzi chłopcy muszą zrozumieć, że w Juventusie liczą się tylko zwycięstwa.
Andrea Agnelli w Twoim przekonaniu – osoba właściwa do sprowadzenia Juve na zwycięską ścieżkę czy tylko uzależniona od swojego kuzyna lub od zarządu?
Rozmawiałem z nim jakiś czas temu i sprawiał wrażenie jedynej pozytywnie nastawionej osoby w całym nowym zarządzie. Jest niesamowicie przywiązany do barw klubu. Bardzo chciałby jak najszybciej powrócić na najwyższy poziom, jednak reszta zarządu jest przekonana, że Scudetto można wygrać nie mając kontuzjowanych ani dyskwalifikowanych zawodników. Nikt natomiast nie zastanawia się nad tym, jacy ci zawodnicy są. Juve jest obecnie tylko i wyłącznie cichą drużyną, potrzeba im ważniejszych nazwisk w składzie. Myślę, że Andrea Agnelli sobie poradzi, mam też nadzieję, że Elkann wyłoży pieniądze, które naprawdę się przydadzą. Agnelli nie ma zamiaru się poddawać, chce dla Juve jak najlepiej. Chciałby też sprowadzić wielu wielkich piłkarzy.
Jak wiele Twoim zdaniem zrobił zarząd w 2006 roku, by ocalić naszą godność i klub w trakcie Calciopoli?
Niewiele. Myślę, że można było przyjąć inną taktykę. Być może odjęcie 20 punktów, jednak pozostawienie w pierwszej lidze sprawiłoby, że niektórzy zawodnicy pozostaliby w klubie. Byliśmy natomiast jedynym klubem, który został wówczas relegowany do Serie B, zapłaciliśmy słono za to i wciąż ponosimy tego konsekwencje, można było zdziałać tu więcej. Kilka tygodni temu w pewnym wywiadzie Cobolli Gigli twierdził, że Juventus wiele ryzykował w przypadku kontynuowania procesu. Istniała bowiem obawa, że UEFA zabroni Juve gry w pucharach europejskich. Ja jednak podjąłbym te starania mimo to. Od pięciu lat nie wygrywamy absolutnie niczego.
Po tym, co wyszło na jaw w trakcie procesu w Neapolu dzięki obronie Luciano Moggiego, jak wyjaśniłbyś fakt, że zarząd klubu nie robi niczego, aby reaktywować proces?
Mam informacje, że Andrea usiłuje coś wywalczyć. Odnoszę natomiast wrażenie, iż poza prestiżem wielu piłkarzy, którzy póki co odmawiają współpracy z klubem, ważność Juventusu została zatracona, także jeśli chodzi o relacje z prasą. Nie jesteśmy już tą znienawidzoną i irytującą drużyną co kiedyś. Daje się zauważyć wyraźną zmianę tendencji, Juve nie wzbudza już strachu.
Czym się teraz zajmujesz?
Obecnie trenuję klub Pergocrema, bardzo mi się to podoba i za jakieś 4-5 lat mogę być gotowy, by zająć się profesjonalnym zespołem. Zdobywam doświadczenie i kto wie, czy wcześniej lub później nie trafię ponownie do Juventusu.
Niedawno Michele Padovano powiedział w naszym studio, że aby Juventus odzyskał swoją świetność, trzeba odzyskać tę mentalność zwycięzców, a może to zrobić ten, kto sam jej doświadczył.
Zawsze twierdziłem, że w Juve powinni pracować ludzie należący do tych, którzy naprawdę mają ten klub w sercu. Do Turynu muszą powrócić osoby, które są częścią naszej historii. Stara Dama musi być wyjątkowym zespołem, który nieprzerwanie kontynuuje swoją tradycję. Mentalność jest tu niezwykle istotna.
Odejście Deschampsa jest być może jednym z tych wydarzeń, które wywołują największy żal w ostatnich latach. Odchodząc stwierdził, że ‘teraz do klubu dołączą ci, których łatwo zadowolić’. Tak też się później stało i trwa to aż po dziś dzień. Biorąc natomiast pod uwagę jego prośby oraz zwycięską mentalność, było realne, że Juventus wróciłby na wygraną ścieżkę?
Nie znam Didiera jako trenera, ale w roli piłkarza zawsze był jednym z liderów, u jego boku wiele się nauczyłem. Odszedł, bo zrozumiał zapewne, że sytuacja nie wróżyła niczego dobrego, a ktoś musiał przecież trenować klub.
Widzisz siebie za parę lat na ławce Juventusu, jako prawa ręka Antonio Conte, jak piszą niektórzy dziennikarze?
Od znajomego dziennikarza dowiedziałem się, że sprawa sprowadzenia Antonio Conte do Juve jest już niemal dopięta na ostatni guzik, co swoja drogą mnie osobiście wydaje się nieco dziwne. Uważam, że klub chce sprowadzić kogoś pokroju Spallettiego. Jeśli to jednak nie wypali, zapewne uderzą po Conte lub Gasperiniego. Antonio to gwarancja sama w sobie, zna dobrze otoczenie. Tak czy inaczej ja sam nie chciałbym pracować jako drugi trener, marzy mi się odgrywanie pierwszych skrzypiec w trenowaniu drużyny.
Zanim się pożegnamy, poruszmy jeszcze dwie kwestie: jakie było twoje największe rozczarowanie i największa satysfakcja z czasów gry w biało-czarnej koszulce?
Największy żal, którego nie mogę się pozbyć po dziś dzień, to przegrany z Milanem finał Ligi Mistrzów. Inne przegrane mecze też mają swoją wagę, jednak ten jeden bardzo mnie zszokował, wiele się nacierpiałem. Tych miłych wspomnień jest natomiast wiele – pierwsze Scudetto i Puchar Włoch w pierwszym roku, później Liga Mistrzów i Puchar Interkontynentalny. Wygraliśmy naprawdę wszystko. W wieczór meczu charytatywnego rozmawiałem z Marcello Lippim, w ciągu tamtych dziesięciu lat zdobyliśmy wszystko. Na arenie europejskiej zachodziliśmy do półfinału czy wręcz finału, zdobywając w tym samym czasie któreś z rzędu Scudetto, tego cyklu nie da się już powtórzyć. Na początku każdego sezonu było niemal pewnym, że zajdziemy tak daleko jak to tylko możliwe, wystarczy pomyśleć, że byli ludzie, którzy nie wiedzieli, co znaczy poddać się, od letniego zgrupowania aż do samego zakończenia sezonu.
Właśnie, ale próbowali też zniszczyć honor klubu aferą z dopingiem.
To śmieszne. Tak czy inaczej, Stara Dama musi z powrotem stać się znienawidzonym zespołem. Gdy widzę moich byłych kolegów i działaczy, mówię im: ‘byliście denerwujący, okropni i znienawidzeni’. Z tą drużyną jest zupełnie inaczej.
Tak jak Buffon, który po meczu przegranym ze swojego błędu, śmieje się z tego po spotkaniu wraz z Gattuso.
Czy też jak Chiellini, który przed meczem Juve-Milan mówi do Allegriego, że to oni wygrają, śmiejąc się przy tym. Gdy ja grałem w Juve, przed meczami zawsze krew uderzała mi do głowy, grając z Rossonerimi, nie rozmawiałem z nikim, nawet z Ancellottim, z którym łączy mnie wyjątkowa więź. Być może wymienialiśmy pozdrowienia już po meczu, gdy wszystko było pozamiatane. Dzisiaj w przypadku naszego Juventusu wygląda to zupełnie inaczej.
Dziękujemy Alessio, docenialiśmy Cię na boisku i podobnie jest poza nim. Ten, kto mówi, jak się rzeczy mają naprawdę, bez mydlenia ludziom oczu ani bez bycia banalnym, jest jednym z nas.
To ja Wam dziękuję! Strasznie denerwuje mnie, gdy czytam, że jedyne, czego się chce, to marne zaspokojenie kibiców, należy wziąć pełna odpowiedzialność za wszystko. W tym roku Juve udowodniło, że te rozgrywki nie należą do udanych. Mam nadzieję, że tych meczów Juventus wygra tyle, ile tylko się da, ale dostanie się do Champions League będzie trudne. Gdy słyszę dyskusje na temat gry w Lidze Europejskiej, chce mi się płakać. Bianconeri muszą powrócić na szczyty!
Źródło: www.tuttojuve.com
Wyszukał: Slim
Opracował: -Lucas-
Przetłumaczyła: Makoto