Wywiad z Diego
Wywiad z Diego
Drybling, szybkość, kreatywność, walka, pomysł na grę. Na początku czerwca ma zostać wydany oficjalny komunikat o tym, że Brazylijczyk Diego Ribas da Cunha został piłkarzem Juventusu. Choć teraz nikt nie robi już tajemnicy z tego, jak przedstawia się przyszłość piłkarza, wszystkie strony wydają się być zgodne w tym, by nie mówić oficjalnie o sfinalizowanych już negocjacjach w sprawie transferu zawodnika Werderu Brema do Włoch. Tymczasem do Niemiec udał się wysłannik La Stampa, który przeprowadził wywiad z Brazylijczykiem.
Czy od pierwszego czerwca będziesz już piłkarzem Juve?
Nic nie zostało jeszcze oficjalnie zakomunikowane w tej sprawie, ale wierzę, że brakuje już naprawdę bardzo niewiele, wszystko jest dosłownie kwestią drobnych detali. Mam nadzieję, że faktycznie tak się stanie.
Detali brakowało już ponoć we wtorek, podczas gdy mało brakowało, a skończyłbyś w Bayernie Monachium.
Wolałbym póki co tego nie komentować, powiem o tym więcej w czerwcu.
Wybacz natarczywość: powiesz o tym więcej już jako piłkarz Juve?
Rozmawiałem już z szefostwem Bianconerich i powiedziałem im to jasno i wyraźnie: chcę grać w Juve. Pasjonuję się ligą włoską od lat, uważam ją za jedną z najtrudniejszych, w której grają nieprzeciętni piłkarze. To właśnie jednak czyni ją piękną.
Z tą jednak różnicą, że w Niemczech czy wygrasz czy przegrasz, kibice cię kochają. We Włoszech każda porażka to pułapka. Nie martwi cię to?
Nic a nic. To prawda, że w Niemczech presja jest być może mniejsza, ale od lat gram przecież w reprezentacji Brazylii, a każda porażka tej drużyny to istny dramat, możecie mi wierzyć na słowo.
Twoi przyjaciele mówią, że twoim celem jest to, by zawsze być numerem jeden.
Do tego dążę i zrobię wszystko, by w nowym otoczeniu też tak było, ale bez zbędnego napięcia czy pośpiechu. Wolę uparcie dążyć do celu, krok po kroku.
Spotkasz się jednak z nieustanną presją zwycięstw, do tego zapasy cierpliwości kibiców Juventusu są na skraju wyczerpania. Wszyscy będą oczekiwać od ciebie wielkich rzeczy.
Dlatego właśnie mówię, że liga włoska jest pięknym wyścigiem. Wierzę, że nie rozczaruję.
Del Piero, Zidane, Platini: słynne “10-tki” Juve. Myślisz, że osiągniesz taki poziom?
Nie byłoby źle znaleźć się na takiej liście, postaram się wspiąć się na sam szczyt.
Który z nich jest ci najbliższy w sensie piłkarskim?
Zidane, bo to Europejczyk przypominający swoją grą Brazylijczyka. Dobrze go pamiętam, oglądałem go w telewizji kiedy sam zaczynałem grać w Brazylii. Jest świetny.
Pierwsze poważne początki przygody z piłką?
Miałem szesnaście lat, rok później dostałem się do pierwszej drużyny Santos. Szybko zdobyliśmy mistrzostwo ligi.
Tam też znalazłeś swoją drugą połowę.
Tak, jest nią Bruna. Jesteśmy razem od ośmiu lat, ale znamy się od dawna.
W jaki sposób stałeś się takim fenomenem i idolem kibiców?
Staram się sumiennie pracować i cały czas walczyć na boisku o zwycięstwo.
Taka będzie też twoja misja w koszulce Juventusu. Jak tam twoja kontuzja?
Mam małe problemy z mięśniem lewego uda, ale to nic poważnego. Mam nadzieję wyzdrowieć już na najbliższą sobotę.
W koszulce Werderu został ci jeszcze do zagrania finał Pucharu Niemiec z Bayernem Monachium. Czy to będzie twoje pożegnanie z Werderem?
(śmiech) Zobaczymy…
Autor: Massimiliano Nerozzi
Źródło: www.lastampa.it
Przetłumaczył: mnowo