Zmierzch potęgi defensywy Juventusu. Czy obrona będzie kolejnym problemem Starej Damy?
Lipiec 2019 roku był, jak się wtedy wydawało, transferowym majstersztykiem w wykonaniu Juventusu. Odpowiedzialny za przebieg mercato w zespole Starej Damy Fabio Paratici okazał się wtedy królem polowania na obrońców i starał się zareagować na palącą już wtedy kwestię starzejącego się bloku defensywnego zespołu mistrza Włoch.
Jak pamiętamy, pół roku wcześniej, z drużyną pożegnał się świetnie spisujący się w roli zmiennika Medhi Benatia, więc w kadrze Juve przed nadchodzącym sezonem 2019/2020 na pozycji stopera do dyspozycji byli weterani: Chiellini i Bonucci oraz wieczny rezerwowy Daniele Rugani, zaś na bokach obrony mieliśmy Alexa Sandro, De Sciglio i rozkapryszonego Joao Cancelo, który pokazywał znacznie więcej walorów ofensywnych niż defensywnych, co nie było do końca zgodne z wizją gry Allegriego. Ponadto grono skrajnych obrońców zasilał – wykorzystywany w tej strefie w razie nagłych potrzeb i braków — Juan Cuadrado.
Podczas przebudowywania opisanej wyżej defensywy zdecydowano się na zastosowanie tego samego schematu, który tak dobrze zadziałał w przypadku bramkarza. Przypomnijmy, że gdy Wojtek Szczęsny został sprowadzony do Juve klub miał dla niego jasny plan. Pierwszy sezon Polaka w Turnie miał być dla niego okresem adaptacyjnym, podczas którego stopniowo będzie przygotowywany do przejęcia schedy po legendarnym Gigim, który strzegł dostępu do naszej bramki przez ponad 15 lat. Ruch ten dawał Juve, tak bardzo potrzebną na najwyższym poziomie, płynność w zmianie pokoleniowej, a samemu Wojtkowi czas na naukę i przystosowanie do nowej rzeczywistości w stolicy Piemontu.
Postępujący zgodnie z tym wzorem Paratici wyruszył zatem na polowanie na młodych obrońców, którzy w najpierw będą uczyć się na uniwersytecie defensywy pod przewodnictwem profesorów Chielliniego i Bonucciego, a w przyszłości będą stanowili o sile Juventusu.
Mercato 2019/2020
W lipcu 2019 roku klub dokonał spektakularnych transakcji, które kibice śledzili z wypiekami na twarzy. Stara Dama wygrała wyścig z największymi klubami na świecie i zdobyła podpis Holendra Matthijsa de Ligta, a ponadto do Turynu sprowadzono zachwycających w Serie A Cristiana Romero i Meriha Demirala. Listę wzmocnień defensywnych zamykał Danilo, który dołączył do zespołu z Manchesteru City jako część rozliczenia za Joao Cancelo. Dla zachowania równowagi klub osłabił także lewą stronę sprzedając Leonardo Spinazzolę do AS Romy.
Tak intensywne mercato sprawiło, że na przestrzeni kilku dni znacząco obniżyła się średnia wieku w obronie oraz wywołało w naszych sercach poczucie stabilizacji. Wydawało się, że mamy obronę na lata stworzoną w modelu „soft landing”, gdzie starzy mistrzowie dograją do emerytury, szkoląc po drodze nowych żołnierzy. Ostatecznie, po podpisaniu umowy, Cristian Romero wrócił na roczne wypożyczenie go Genoi, a klub postanowił ogrywać de Ligta i Demirala.
Zasiadający ówcześnie za sterami Juve nowy trener Maurizio Sarri dysponował więc szerokim składem, w którym na każdą pozycję miał w kadrze minimum dwóch zawodników: Cuadrado/Danilo na prawej, Chiellini i Bonucci wspierani przez de Ligta i Demirala w środku obrony, na lewej flance Alex Sandro mający zabezpieczenie w osobie De Sciglio (który mógł grać także na prawej stronie).
Mercato 2020/2021
Rozrysowany tu plan, który pięknie wyglądał na papierze, został dość szybko zweryfikowany przez rzeczywistość i wystawiony na pierwszą poważną próbę. Giorgio Chiellini zerwał więzadła w kolanie i wypadł na kilka miesięcy. Oznaczało to, że czas adaptacji de Ligta znacząco się skrócił, a Holender zostanie rzucony na głęboką wodę. Po początkowych perturbacjach i poważnych błędach młody zawodnik dźwignął ciężar odpowiedzialności i szybko stał się pewnym punktem w obronie Juve. Przyszłość wydawała się zabezpieczona, ale mercato 2020/2021 przyniosło kilka zaskakujących rozwiązań, które burzyły misterną układankę.
Po kolejnym dobrym sezonie w Genoi Cristian Romero nie otrzymał prawdziwej szansy w Juve i we wrześniu zamienił Turyn na Bergamo. Wypożyczenie z opcją wykupu, z której rok później Atalanta (jak doskonale wiemy) skorzystała. W tym samym oknie transferowym pożegnaliśmy Daniele Ruganiego, który zasilił szeregi francuskiego Rennes, aby w styczniu wrócić do Włoch, tym razem na Sardynię. Nominalną czwórką środkowych obrońców byli zatem: borykający się z urazami Chiellini, Bonucci, de Ligt i wracający po kontuzji zerwanych więzadeł Demiral. Jako środkowy obrońca awaryjnie grywał też Danilo. Pod wodzą Pirlo – który zastąpił Sarriego — swoje szanse otrzymywali również adepci nowopowstałej drużyny U23: Frabotta i Dragusin.
Mercato 2021/2022
Kiedy wydawało się, że klub dobrze widzi sytuację i kontroluje wydarzenia przyszło mercato 2021/2022, które kolejny raz rzuciło piach w maszynę odmładzania obrony Juve i przygotowywania się na erę post Bonucci-Chiellini. Atalanta po zaledwie roku sprzedała świetnie spisującego się Romero do Tottenhamu, a w miejsce Argentyńczyka sprowadziła Demirala. Juventus, który przeszedł latem rewolucję w gabinetach, w kwestii wzmocnienia defensywy nie podjął większych działań na rynku transferowym. Wrócił Daniele Rugani, który został naszym czwartym stoperem, a na lewej stronie o swoją szansę chciał walczyć Luca Pellegrini. Frabotta został wypożyczony do Hellasu, a Dragusin do Sampdorii, jednak i od tych zespołów obaj się odbili. Dragusin zimą zamienił Genuę na Salerno i drugą część sezonu spędzi u outsidera Serie A. W styczniu Juventus kupił z Frosinone 23-letniego Federico Gattiego, który notuje bardzo dobry sezon w Serie B i przykuł uwagę wielu klubów z włoskiej ekstraklasy. Wieść niesie, że zawodnik był o krok od podpisania kontraktu z Torino, jednak Cherubini wmieszał się w to wszystko w ostatniej chwili i sprowadził go do Juve. Młody Włoch dokończy sezon w Serie B, a od lipca ma dołączyć do pierwszej drużyny Juventusu.
Powyższy sukces nie oznacza, że w tamtym czasie do kibiców Juve przychodziły jedynie pozytywne wiadomości. Najbardziej niepokojące wieści płynęły z obozu de Ligta. Agent piłkarza, czyli znany z bezwzględnego traktowania klubów i zamiłowania do transferowania swoich podopiecznych Mino Raiola zapowiedział, że czas Holendra w Juve dobiegł końca i obecny sezon jest jego ostatnim na Allianz Stadium. Sam zawodnik odcina się od słów swojego agenta, ale nie wiadomo, ile w tym jest szczerości, a ile PR-owych zagrywek, które mają mu zapewnić spokój do końca trwających rozgrywek. Jeśli de Ligt faktycznie odejdzie, to dopełni obrazu klęski rewolucji z roku 2019 — od momentu wprowadzenia w życie planu odmłodzenia defensywy w każdym roku stracimy jednego zawodnika, który teoretycznie miał stać się naszą przyszłością.
Jakie są widoki na przyszły sezon?
Przy założeniu najgorszego scenariusza, czyli stracie młodego Holendra, sezon 2022/2023 rozpoczynalibyśmy z Chiellinim, Bonuccim i – solidnym, ale nie prezentującym najwyższego poziomu – Ruganim, a wzmocnieni dwoma słabszymi graczami: Gattim, który nie zagrał nawet minuty w Serie A oraz wracającym z wypożyczenia Dragusinem.
Problemy kłębią się nie tylko na środku defensywy. Gołym okiem widać też, że czas Alexa Sandro w Juve dobiegł końca, a jego zjazd formy dobija już do ostatecznej fazy. Brazylijczyk nie daje nic w ataku, przez zbyt długie podejmowanie decyzji i nieustanne poprawianie sobie piłki przed jej oddaniem spowalnia niemal każdą akcję na połowie rywala, nie nadąża za akcjami oraz nie potrafi dokładnie dośrodkować. Rywalizujący z nim o miejsce w składzie Luca Pellegrini lepsze momenty przeplata fatalnymi i raczej nie potwierdził, że może być pierwszoplanowym lewym obrońcą. Grający z drugiej strony Juan Cuadrado także nie jest rozwiązaniem na długie lata. Kolumbijczyk wciąż zapewnia jakość, ale po jego dyspozycji widać, że metryka zaczyna go doganiać.
Wszystko to oznacza, że nawet w wypadku pozostania de Ligta za sześć miesięcy potrzebujemy 2-3 wzmocnień od zaraz, bez miejsca na błędy.
Obrona jest absolutnym priorytetem, ponieważ w lipcu 2022 roku znajdziemy się w punkcie wyjścia, z tymi samymi zawodnikami, tyle że 3 lata starszymi. Z tego powodu – moim zdaniem – kluczowe będzie zapewnienie jakościowych wzmocnień w defensywie, a nie w pomocy, którą często wskazuje się jako najbardziej niedomagającą formację Juventusu.
Jakie opcje oferuje rynek?
Z pewnością Cherubini monitoruje sytuację zawodników z wygasającymi kontraktami – Romagnoli z Milanu, Rudiger i Christensen z Chelsea, Ginter z Gladbach, czy Luiz Felipe z Lazio to nazwiska, które – z dużym prawdopodobieństwem – znajdują się w notesie zarządu Juve. Do tego należy dodać słynne „szukanie okazji”, których skala będzie bardzo uzależniona od sprzedaży z obecnej kadry, a także od dalszego przebiegu bieżącego sezonu i wyniku pogoni za Top4.
Przed nami otwiera się zatem wiele scenariuszy, wśród których jest także poświęcenie de Ligta. W przypadku otrzymania za Holendra oferty przekraczającej 120 mln euro taki ruch zarządu wydaje mi się całkiem możliwy. To, co ostatecznie stanie się w czerwcu pozostaje jednak sporą niewiadomą. Ostatnie kapitalne okno transferowe wlało wiele nadziei w serca kibiców i zmieniło atmosferę wokół drużyny. Dyrektorzy Arrivabene-Cherubini kupili sobie czas i zaufanie oraz pokazali, że widzą braki Juventusu i są gotowi je uzupełnić, by móc rzucić wyzwanie rywalom z Italii i Europy. Ciesząc się tym stanem rzeczy warto pamiętać, że klub znajduje się w bardzo newralgicznym momencie, a łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Oby defensywa doczekała się swojego Vlahovicia i nie trzeba było w drugiej połowie września kolejny raz dzwonić do Martina Caceresa.
Autor: Marcin Szydłowski