#FINOALLAFINE

Znów najlepsi

Myśli błądzą po pokoju, wzrok pada na blade ściany…” – rozpocznę od słów ulubionego wykonawcy, bo to właśnie jego muzyka towarzyszyła mi w niedzielne popołudnie. Cytowane słowa idealnie oddają nastrój, w jakim w tym czasie byłem. Nie myślę o lidze. Juventus gra dopiero jutro. Zwycięstwo da nam trzecie z rzędu scudetto. Odliczając czas do wyjścia na wieczorny orlik odpalam przeglądarkę, gdzie już z automatu kursor kieruje się w stronę zakładki facebooka. Tablica aktualności grzmi “Siamo noi, siamo noi…“. Znajomi już wiedzą, ale jak to? Przecież gramy dopiero jutro…

Długo wyczekiwany sukces

Cofnijmy się jednak do 6 maja 2012 roku. Juventus po dwóch latach fatalnej postawy w lidze zdobywa pierwsze scudetto od czasów afery, za którą do dziś jest szykanowany przez media oraz kibiców innych drużyn. Emocje, jakie towarzyszą temu mistrzostwu są trudne do opisania. “W końcu odzyskaliśmy co nasze“, “nareszcie! Tak długo na to czekaliśmy“, “trzecia gwiazdka!“, “teraz czas na podbój Ligi Mistrzów!” – można było usłyszeć lub przeczytać wszędzie tam, gdzie pojawiali się fani Juventusu. Wraz z grupą znajomych świętujemy w plenerze i nie przeszkadza nam padający w tym czasie deszcz. Nikt nie ma wątpliwości, że ojcem tego sukcesu jest Antonio Conte. Radości nie było końca, a na profilowych zdjęciach moich znajomych masowo pojawiają się tarcze 30 scudetto.

Rok później Bianconeri ponownie tryumfują. Potwierdzają tym samym, że ubiegłoroczne zwycięstwo nie było przypadkowe. Zespół dominuje do końca – 9 pkt przewagi nad drugim w tabeli Napoli i aż 15 nad trzecim Milanem. Trzecia gwiazdka nie pojawiła się na trykotach zespołu. Ligi Mistrzów też nie podbiliśmy. Marne to pocieszenie, że Bayern Monachium (który wyeliminował Juventus) okazał się najlepszą drużyną w Europie. Z drugiej strony zdaje się, że na tamtą chwilę nie było nas stać na więcej. Cieszymy się z drugiej z rzędu wygranej w lidze, ale już trochę mniej…

Regularni aż do bólu

Dla fanów rzeczą niemalże oczywistą było, że sezon 2013/2014 Stara Dama musi zakończyć na pierwszym miejscu. Trochę jednak trzeba było poczekać na objęcie fotelu lidera, gdyż Roma przez rozgrywki szła jak burza, notując dziesięć zwycięstw z rzędu. Po nich przyszły cztery remisy. Zespół Antonio Conte wzmocniony między innymi Tevezem oraz Llorente wykorzystał sytuację i wyprzedził rywala ze stolicy. Oprócz tego w 18. kolejce na własnym stadionie zafundował Giallorossim pierwszą ligową porażkę. Z resztą u siebie “bijemy” w Serie A każdego. Wspomniani napastnicy mieli otworzyć drzwi do europejskiego sukcesu. W Lidze Mistrzów nie powiodło się. Juventus odpadł po meczu, który w tamtym dniu, na tamtym stadionie, w takich warunkach nie miał prawa się odbyć. Odmiennego zdania byli jednak delegaci UEFA. Oczywiście, aby awansować wystarczyło wcześniej wygrać z Kopenhagą na wyjeździe, ale to już inna historia. Tevez nadal był pod wpływem “czarów”, które nie pozwalały mu zdobyć bramki w europejskich pucharach (klątwa trwała od 7.04.2009). Lepszy zespół, słabszy wynik – to krótkie zdanie prawdopodobnie najlepiej opisuje postawę Bianconerich w Lidze Mistrzów. Finał Ligi Europy ma odbyć się na Juventus Stadium więc to doskonała okazja, aby wygrać choć to trofeum i uratować honor.

AS Roma ma za sobą jeden z lepszych sezonów w swojej historii (dorobek punktowy), jednak za sprawą Juventusu nie zdołali wygrać ligi. Z Pucharu Włoch zostali wyeliminowani przez Napoli.

Czy jest co świętować?

Jest niedziela. Nie myślę o lidze. Juventus gra dopiero jutro. Zwycięstwo da nam trzecie z rzędu scudetto. Odliczając czas do wyjścia na wieczorny orlik odpalam przeglądarkę, gdzie już z automatu kursor kieruje się w stronę zakładki facebooka. Tablica aktualności grzmi “Siamo noi, siamo noi…“. Znajomi już wiedzą, ale jak to? Przecież gramy dopiero jutro…

No i 32. mistrzostwo Włoch trafiło do Turynu. A za dwa tygodnie mecz finałowy Ligi Euro…. a nie, CZEKAJ!” – łatwo jest zapomnieć, że odpadliśmy w półfinale z wyraźnie słabszą Benficą? Osoby, które nie traktowały tego pucharu na poważnie raczej nie miały z tym problemu. Dla mnie jednak oznacza to straconą szansę na uratowanie honoru. Być może nawet sezonu. Dlaczego tak uważam? Odpowiedź jest prosta. Samo scudetto mnie już nie zadowala. Od wspomnianej wcześniej 18. kolejki ligowej coraz mniej interesowałem się tabelą Serie A. Byłem pewien, że Juventus znów obroni tytuł. Byłem pewien do tego stopnia, że mistrzostwo w moim odczuciu przestało być sukcesem. Obojętność to złe słowo, ale i tak w tym przypadku najbardziej pasuje. Conte doprowadził do sytuacji, którą zna wielu grających w Football Managera – po kilku sezonach o ligę nie trzeba się martwić, save&load jest kompletnie niepotrzebne. Czytając informacje potwierdzające trzeci z rzędu tryumf w rozgrywkach towarzyszył mi jedynie delikatny uśmiech oraz myśl: “fajnie“. To już nie te emocje, co wcześniej. Przywrócić może je jedynie wygranie Ligi Mistrzów – kolejnej wpadki w grupie nie biorę pod uwagę.

Przyzwyczajenie graniczące ze znużeniem

Odnoszę wrażenie, że moje odczucia związane z obroną tytułu nie są przypadkowe. Wiele osób, które pytałem o zdanie wypowiada się w podobnym tonie – “może gdybyśmy wygrali scudetto w ostatniej kolejce“, “nie cieszy mnie“, “popieram“. Oczywiście, gdyby Juventus zajął miejsce inne niż pierwsze to byłby dramat. To, co jeszcze dwa lata temu wywoływało euforię, dziś stało się na tyle normalne, że nie przynosi wyczekiwanej radości. Tym razem tarcz na profilach znajomych jest ledwie kilka. Spójrzmy również na liczbę komentarzy pod oficjalnymi informacjami o mistrzostwie wśród społeczności JuvePoland. 30. Scudetto przyniosło ich ponad 1000 natomiast w przypadku kolejnych dwóch było ich już tylko 153 (31.) oraz 143 (obecnie). Może na to wpływać wiele czynników, jednak to czas oczekiwania na sukces jest tym najważniejszym. Spróbujcie sobie wyobrazić radość swoją i innych kibiców po wygraniu Ligi Mistrzów. Czekamy już 18 lat…

Apetyt rośnie w miarę jedzenia – oby to stare powiedzenie towarzyszyło zawodnikom Juventusu podczas przyszłorocznych zmagań. Wielu kibiców jest bowiem głodnych czegoś więcej niż tylko czwartej z kolei wygranej w Serie A. Pozostaje mieć nadzieję, że kolejny rok będzie bogatszy w radosne emocje…

Autor: Drozdi

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze
J_Bourne
J_Bourne
9 lat temu

Wszyscy za wcześnie uwierzyli w Juve. Porównania do BVB czy Atletico? Przecież oni potrzebowali kilku sezonów by osiagnać finał i nie byli ruina jeszcze kilka lat temu jak Juve.

MCJuveForza32Scudetto
MCJuveForza32Scudetto
9 lat temu

Właśnie od 18 lat!!! Mało osób pamięta jakie były plany przed tym sezonem. Kilnanaście lat temu mieliśmy świetne składy a CL się kompromitowaliśmy regularnie, w tamtym czasie mimo posiadania najlepszych piłkarzy ówcześnie (Zidane,Nedved,Trezeguet, o Del Piero nie wspominając.) nic nie wygrywaliśmy, czasem się Scudetto trafiło 2002,2003,2005,2006 i to wszystko - przez kilkanaście lat od 98 roku.
Wtedy budżet nieporównywalnie większy , piłkarze chętni go gry w Serie A a i tak i tak jak już to Milan się cieszył bądź Inter z triumfu w Lidze Mistrzów.Jeżeli ktoś uważa że tym obecnym składem, mogliśmy wygrać CL , to sugeruje wizytę psychiatry, może wtedy logicznie zacznie myśleć.

frytek 88
frytek 88
9 lat temu

Od początku sezonu wypowiedzi byly Lm może 3 scudetto to co sie liczy a po odpadnięciu le dopiero po meczu z Viola stala sie czymś co by bylo fajne ale brakło szczęścia/ a na fete czas w ostatniej kolejce