Podsumowanie 13. kolejki Serie A

Dwutygodniowa przerwa reprezentacyjna nareszcie za nami! Możemy wrócić do naszego ukochanego Calcio. Po demolce urządzonej przez Squadra Azzurra w wygranym 9-1 meczu z Armenią cała Italia mogła ponownie skupić się na krajowych rozgrywkach, gdzie emocji i tym razem nie zabrakło. Na szczycie tabeli zmian po 13. kolejce nie będzie, chociaż było ku temu blisko, bowiem liderujący Juventus mógł, lekko mówiąc, wtopić mecz w Bergamo. Na szczęście w składzie Bianconerich wciąż jest Higuain. Nieustępujący kroku Juve zespół Antonio Conte ponownie pokazał, że w tym sezonie będzie prawdziwym utrapieniem Starej Damy i będzie walczyć do końca, a sam Conte zdaje się wyciskać ze swojego zespołu maksimum, niczym sok z cytryny. Na Serie A się sprawdza. Milan z Napoli głównie walczą same ze sobą i swoimi bolączkami. Rossoneri pod wodzą Stefano Piolego, zaczynają pokazywać lekką odmianę w swojej grze, ale to dopiero początek drogi. W Neapolu natomiast atmosfera wciąż jest napięta i wciąż nie wiadomo jaki los spotka Carlo Ancelottiego. Ponadto sensacyjna przegrana Fiorentiny w Weronie, remis alla bolognese, ciężka przeprawa Lazio, Lwy zagryzione przez Wilki oraz odbijająca się od dna Sampdoria.

**ATALANTA 1-3 JUVENTUS**

Po zakończonym spotkaniu pomiędzy Atalantą a Juventusem uświadomiłem sobie dwie rzeczy: moi sąsiedzi nie mają ze mną lekkiego życia, chcąc nie chcąc przeżywając ze mną każdy mecz Juve, a także, że włoski futbol nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Ten mecz przeczy jakiejkolwiek logice. Pozbawiona strachu, waleczna La Dea, która regularnie, od 5 sezonów, jest przekleństwem Juventusu przegrała w bolesny sposób, po bardzo dobrym meczu. Bianconeri natomiast, po raz kolejny w tym sezonie musieli liczyć na błysk indywidualnego geniuszu, który pojawia się nagle, ratując wszystkich z opresji. Dziś tym bohaterem, ponownie w tym sezonie, był niezaprzeczalnie Gonzalo Higuain. Ten sam, którego wszyscy ozięble żegnali i wypychali na siłę z klubu. W sobotni wieczór, 23 listopada 2019 ponownie pokazał jak wiele wnosi do obecnego Juventusu. Mecz rozpoczął się od nacisków gospodarzy, którzy przeważali szczególnie w środku pola. Po jednej z ich akcji w 18. minucie sędzia Rocchi podyktował rzut karny za zagranie ręką Khediry. Wykonawcą rzutu karnego został Musa Barrow, który zdecydował się na długi rozbieg i mocnym strzałem trafił w poprzeczkę. Kibice Bianconerich odetchnęli z ulgą. W 23. minucie kolejną okazję dla Atalanty miał Mario Pasalić, ale jego strzał fantastycznie wybronił Wojciech Szczęsny. Sytuacji Juventusu w pierwszej połowie było jak na lekarstwo, zaledwie jeden celny strzał w światło bramki na 5 wykreowanych sytuacji. Do przerwy kibice nie obejrzeli bramek. Po zamianie stron obraz gry nie zmienił się ani trochę. Atalanta nadal robiła wszystko by wyjść na prowadzenie, a Juventus wyglądał , z kilkoma wyjątkami, jak zbieranina przypadkowych piłkarzy. W 50. minucie kibicom Bianconerich zatrzymały się serca, gdyż urazu doznał de Ligt. Maurizio Sarri nakazał szybką rozgrzewkę Demiralowi, jednak zmiana nie była potrzebna, gdyż młody Holender powrócił na boisku, sygnalizując, że wszystko jest już w porządku. 6. minut poźniej nastąpił wybuch radości kibiców gospodarzy. Pozostawiony bez opieki przez lekko pogubioną obronę Juventusu, Robin Gosens strzałem głową pokonał bramkarza gości, po dośrodkowaniu Barrowa. Bianconeri potrzebowali cudu, by odmienić losy tego spotkania i ten cud się wydarzył. W 74. minucie, wykorzystując zamieszanie w polu karnym, do piłki dopadł Gonzalo Higuain i strzałem po ziemi pokonał Pierluigiego Golliniego. Kiedy kibice Juventusu cieszyli się, że ich piłkarze bedą w stanie po fatalnej grze dowieźć wynik remisowy, ponownie przypomniał o sobie Pipita, który po wspaniałej asyście Juana Cuadrado ponownie skierował piłkę do siatki rywali. Ostatni gwóźdź do trumny La Dea wbił w 2. minucie doliczonego czasu gry Paulo Dybala, otrzymując podanie od… Gonzalo Higuaina. Juventus szczęśliwie wygrywa 3-1 na trudnym terenie w Bergamo po genialnej końcówce w wykonaniu argentyńskiego duetu. Wielkie brawa należą się Atalancie za stworzenie świetnego widowiska dla swoich kibiców. Maurizio Sarri… coż… za ten mecz powinien „oddać fartucha”, gdyż mecz w wykonaniu Juventusu był dużo poniżej oczekiwań. Fabio Paratici natomiast powinien publicznie przeprosić Higuaina i Dybalę. Za postawę w meczu prócz duetu HD należy pochwalić również, najlepszego dziś w obronie, de Ligta, bardzo dobrego Cuadrado i bedącego w świetnej dyspozycji Wojciecha Szczęsnego.

**MILAN 1-1 NAPOLI**

Podział punktów w Mediolanie po zaciętym meczu pomiędzy Milanem i Napoli. Wynik ten nie może w pełni zadowalać żadnej ze stron, gdyż w żaden sposób nie poprawia ich sytuacji w tabeli. Remis wydaje się jednak dość sprawiedliwy w tym meczu, biorąc pod uwagę nie tylko statystyki posiadania piłki czy oddanych strzałów na bramkę, ale całokształt meczu. Prowadzenie w 24. minucie objęło Napoli po akcji w której Lorenzo Insignie oddał bardzo dobry strzał sprzed pola karnego, trafiając jednak w poprzeczkę. Do piłki dopadł jednak Hirving Lozano i strzałem głową pokonał Donnarummę. Rozwścieczony Milan rzucił się do ataku, czego efektem była szybka odpowiedź. WYyównującą bramkę w 29. minucie zdobył Giacomo „Jack” Bonaventura strzelając, podobnie jak Insignie, zza pola karnego. Warto dodać, że była to pierwsza bramka tego piłkarza strzelona od października 2018 roku. Obie drużyny do końca meczu szukały szansy przechylenia szali zwycięstwa na swoja korzyść. Obu ekipom brakowało jednak skuteczności przy wykończeniu akcji. Zgromadzeni na San Siro kibice nie obejrzeli już w sobotni wieczór więcej bramek. Kryzys w obu ekipach trwa, chociaż widać progres i więcej zaangażowania w grze Milanu. Napoli natomiast zdaje się być na początku swojej kryzysowej drogi.

**TORINO 0-3 INTER**

Inter nie zwalnia tempa i wciąż depcze po piętach Juventusowi. Podopieczni Conte zdobyli dziś czwarte z rzędu zwycięstwo w Serie A. Mediolańczycy pomimo mniejszego posiadania piłki bez problemów rozbili Torino 3-0. Spotkanie rozpoczęło się z opóźnieniem z powodu ulewnego deszczu. Gospodarze tak naprawdę nie mieli prawa głosu już od początku meczu. Strzelanie rozpoczął w 12. minucie nikt inny jak Lautaro Martinez, który po zagraniu Vecino urwał się obrońcom i w sytuacji sam na sam z Sirigu nie dał szans bramkarzowi Torino. Po 32. minutach na tablicy wyników mieliśmy już 2-0 dla gości. Najpierw górą był bramkarz gospodarzy, który wybronił strzał głową Lukaku, jednak przy kolejnej akcji, po wykonaniu rzutu rożnego, był już bez szans. Strzelcem gola został Stefan de Vrij. W 42. minucie Sirigu ponownie popisał się dobrą interwencją, broniąc strzał Barelli. Z kolei tuż przed przerwą interweniować musiał Handanović. Słoweńca starał się pokonać De Silvestri. Po zmianie stron nic się nie zmieniło. Jedyna statystyka przemawiająca za Torino to posiadanie piłki. To jednak nie miało żadnego znaczenia. Inter naciskał na rywala, czego efektem były kolejne akcje, jak ta z 49. minuty, kiedy Sirigu został zatrudniony przez Izzo a chwilę poźniej przez Lukaku. Oba strzału udało się wybronić. Ta sztuka nie udała się jednak w 55. minucie kiedy Lautaro Martinez zagrał w pole karne do Lukaku, a Belg uderzając płasko pomiędzy nogami Bremera, zdobył swoją dziesiątą bramkę w trwającej kampanii Serie A. Szansę na bramkę honorową miał w 66. minucie Verdi, oddając świetny strzał z rzutu wolnego, jednak równie wspaniale wybronił go Handanović. W 83. minucie Lukaku stanął przed szansą zmiany wyniku na 4-0, jednak tym razem nie trafił w bramkę. Nie takiego meczu spodziewali się kibice Torino, licząc, że ich idole przynajmniej postawią się Interowi, tymczasem był to bardzo bezbarwny mecz w ich wykonaniu. Mediolańczycy natomiast wykonują swój plan wzorowo i nadal utrzymują jedynie punkt s traty do liderującego Juventusu.

**BOLOGNA 2-2 PARMA**

Remis po bolońsku. Gospodarzom smakuje zdecydowanie lepiej, gościom ciężko będzie go przełknąć. Gdzieś widziałem już coś podobnego… Na prowadzenie pierwsza wyszła Parma, po świetnym strzale zza pola karnego Kulusevskiego w 17.minucie spotkania. 19-latek jest jednym z odkryć tego sezonu, nic więc dziwnego, że na jego kartę zawodniczą poluje już Inter oraz Napoli. Jego bramka na otwarcie wyniku na Stadio Renato Dall’Ara naprawdę mogła się podobać. Szwed przeją wybitą piłkę tuż za linia pola karnego, przygotował się do oddania strzału i posłał petardę, która odbiła się od lewego słupka i wpadła do bramki obok bezradnego Skorupskiego. Druga bramka w tym meczu padła 5 minut przed przerwą. Wyrównującego gola strzelił Rodrigo Palacio po wykonaniu rzutu rożnego przez Riccardo Orsoliniego. Obie drużyny schodziły do szatni przy wyniku 1-1. W drugiej połowie kibice ponownie obejrzeli dwie bramki. Dla Parmy w 70. minucie zdobył Simone Iacoponi po podaniu które otrzymał od Juraja Kucki. Kiedy goście już byli w ogródku i witali się z gąską, nadeszła 5 minuta doliczonego czasu gry, a w niej niczym z finału Ligi Mistrzów z 1999 roku rzut rożny dla gospodarzy. Blerim Dzemaili niczym Sheringham umieścił piłkę w siatce dając remis. Bramki na 3-2 dla Bologny nie było, może dlatego, że nie gra w niej Ole Gunnar Solskjær (taki suchar). Oczywiście wiem, że lekko wyolbrzymiam tę akcję, a sam mecz nie jest rangą w żaden sposób zbliżony do finału LM, zatem wszystkich urażonych przepraszam, ale to pierwsze tak oczywiste skojarzenie, które przyszło mi do głowy podczas oglądania tego meczu.

**ROMA 3-0 BRESCIA**

Tragiczna postawa Brescii trwa i nie pomogła tego zatuszować zmiana trenera. Fabio Grosso objął posadę managera drużyny z Lombardii 5 listopada i był to jego drugi mecz w tej roli. Za wcześnie na efekty jego pracy, ale czy „młodziutki Grosso” podoła i da radę utrzymać Brescię w Serie A? Póki co zasłynął, w moim odczuciu na plus, wyrzucając z treningu Mario Balotellego. Goście bronili się w tym meczu dzielnie przed porażką, na tyle na ile wystarczało im sił, czyli 45 minut. Pierwsza bramka w meczu wpadła w 49. minucie. Piłka zatrzepotała w siatce bramki po tym jak Lorenzo Pellegrini z rzutu rożnego podał perfekcyjnie tak, że Chris Smalling strzelił z daleka głową, trafiając nisko tuż przy lewym słupku. Kolejna bramka padła w krótkim odstępie czasu, bo już w 57. minucie. Jej strzelcem okazał się Gianluca Mancini. W 63. minucie piłkę do siatki władował Nicolo Zaniolo, gol nie został jednak uznany po weryfikacji VAR. Nie miało to jednak większego znaczenia, gdyż zaledwie 3 minuty poźniej tablica wyników na Stadio Olimpico wskazywała już 3-0. Błąd obrony wykorzystał Edin Dzeko i tym samym ustalił rezultat spotkania. Lwy z Lombardi zostały dotkliwie pokąsane przez rzymskie Wilki i wyjeżdżają z Wiecznego Miasta bez punktów. Roma dzięki wygranej nadal znajduje się w czołówce, na miejscu premiowanym udziałem w europejskich pucharach, Brescia natomiast nadal okupuje ostatnie miejsce w tabeli

**SASSUOLO 1-2 LAZIO**

W tym sezonie są dwie niemal pewne rzeczy. Bramkę dla Lazio strzeli Ciro Immobile oraz to, że Lazio za wszelką cenę będzie chciało pogubić punkty. Idący pewnie po tytuł Capocannoniere 29-letni Włoch otworzył wynik spotkania w 34. minucie. W 45. minucie meczu, zgodnie ze znanym nam już wszystkim scenariuszem, do wyrównania doprowadzili gospodarze. Bramkę do szatni zdobył Caputo. Lazio po raz kolejny zdekoncentrowało się po zdobyciu prowadzenia. I chociaż Mapei Stadium nie jest łatwym terenem a Sassuolo uwielbia się stawiać mocniejszym markom, to od Lazio wymagać mogłoby się więcej. W 81. minucie przed ogromną szansą na prowadzenie stanął Jeremy Toljan, który nawet minął bramkarza, jednak jego strzał z linii bramkowej wybił obrońca Lazio. Na szczęście dla Rzymian, 3 punkty uratował im Felipe Caicedo, który w 2. minucie doliczonego czasu gry wbił piłkę do siatki. Dzięki tej wygranej Lazio kontynuuje zwycięską passę i zajmuje 3 miejsce w tabeli, mając 8 punktów straty do Juventusu. Sassuolo natomiast, mając jeden mecz zaległy, plasuje się obecnie na 14. miejscu tuż za plecami Milanu.

**HELLAS 1-0 FIORENTINA**

Źle się dzieje we Florencji. Vincenzo Montella ma o czym myśleć, gdyż niedługo może stracić swoją posadę. Fiołki staczają się po równi pochyłej, notując kolejne słabe wyniki, a ich gra obecnie wygląda na nieprzemyślaną i dość przypadkową. Jedynym pomysłem zdaje się gra na Francka Ribery, który sam meczu nie wygra, w dodatku ściga się z wiekiem i tak jak na początku sezonu pokazywał swoją klasę, tak obecnie mimo bycia najjaśniejszym punktem drużyny, sam meczu nie wygra. Hellas natomiast cieszy się z 5. wygranej w tym sezonie, dzięki czemu zajmuje 9 lokatę w tabeli, przeskakując dzisiejszego rywala o dwa oczka. Jedyną bramkę w meczu kibice zobaczyli w 66. minucie, kiedy do bramki Drągowskiego trafił Samuel di Carmine. Pod koniec meczu w ekipie gospodarzy pojawili się Paweł Dawidowicz i Mariusz Stępiński. Ten drugi miał nawet okazje podwyższyć wynik na 2-0 dla Hellas, jednak znajdował się na spalonym.

**SAMPDORIA 2-1 UDINESE**

Sampdoria zaczyna odbijać się powoli od dna, na którym jeszcze nie tak dawno była. Genueńczycy powoli ale skutecznie zaczynają zbierać punkty w tabeli. Chociaż początek spotkania należał do gości, którzy za sprawą Ilija Nestorovskiego zdobyli pierwszą bramkę w tym meczu, w 29. minucie. Zawodnik Udinese wyskoczył wysoko, żeby odebrać dośrodkowanie i mocnym zagraniem głową wbił piłkę od wewnętrznej strony lewego słupka do siatki. Gospodarze nie poddawali się jednak w staraniach o zdobycie gola i ta sztuka udała im się w 5 minucie doliczonego czasu pierwszej połowy. Rzut wolny wykonywał Manolo Gabbiadini, który precyzyjnie posłał piłkę w prawy górny róg bramki. W 59. minucie boisko z powodu drugiej żółtej kartki opuścić musiał Mato Jajalo. To jeszcze bardziej pogrążyło gości z Udine. Najgorsze dla nich miało jednak dopiero nadejść. W 73. minucie, William Troost-Ekong faulował w polu karnym zawodnika Sampdorii i sędzie wskazał na wapno, potwierdzając sytuację z VAR. Do piłki podszedł Gaston Ramirez i zamienił karnego na bramkę. W doliczonym czasie gry swoja drugą bramkę w tym meczu mógł strzelić Gabbiadini, jednak tym razem jego strzał z rzutu wolnego został powstrzymany, a piłka wyszła na rzut rożny. Mecz zakończył się zwycięstwem Sampdorii 2-1, a kibice zgromadzeni na Stadio Luigi Ferraris oszaleli ze szczęścia.

**LECCE VS CAGLIARI**

Mecz został przełożony ze względu na fatalne warunki atmosferyczne.

**SPAL VS GENOA**

Mecz pomiędzy SPAL i Genoą zostanie rozegrany w poniedziałek o godzinie 20:45.

Autor: Filip Kotowicz

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze