Biało na czarnym #19: Hellas – Juventus 0:1
fot. @ juventusfc / twitter.com
W poprzednich latach wyjazdy do Werony na potyczki z miejscowym Hellasem nie były łatwe dla Juventusu – ostatni komplet punktów udało się wywieźć stamtąd w 2017 roku. Hellas, mimo bycia czerwoną latarnią ligi, także tym razem postawił bardzo trudne warunki, ale po ciężkim i fizycznym meczu Bianconeri zawieźli do Turynu trzy ważne oczka. Przyjrzyjmy się postawie poszczególnych zawodników.
Hellas Verona – Juventus 0:1
Bramka
Perin zastąpił dzisiejszego wieczoru odpoczywającego Wojtka Szczęsnego i obronił dwa strzały gospodarzy. Należy jednak wspomnieć, że próby te nie wymagały od golkipera wspięcia się na wyżyny umiejętności. Dobry występ bramkarza, ale jest też mały kamyczek do jego ogródka – dużo niecelnych podań w jego wykonaniu (62% celności).
Obrona
Kolejny raz w sezonie gramy trójką defensorów i skoro to „zażarło”, to należy się tego trzymać. Tym razem w skład obrony weszli Danilo, Bremer i Bonucci. Pierwszy z wymienionych, zastępujący po lewej stronie Alexa Sandro, spisał się poprawnie. Utkwiła mi w pamięci jego świetna interwencja tuż przed strzelającym napastnikiem oponentów. Ponadto był bliski sprokurowania rzutu karnego, lecz po analizie VAR jedenastka nie została podyktowana na podstawie reguły: „Jeśli piłka odbija się od ciała piłkarza, a później dotyka jego ręki to rzutu karnego nie ma”. Czy to mądry przepis, nie mnie oceniać. Grający w środku Bonucci też zaprezentował się poprawnie, w skali szkolnej dałbym mu trójkę. Kapitan przegrywał sporo pojedynków (4/11 wygranych), ale nie przyniosło to większych szkód. Serce mogło mocniej zabić pod koniec spotkania, gdyż po jego interwencji arbiter pokazał na jedenasty metr. Na szczęście również tym razem wątpliwości rozwiano po analizie VAR – sędzia słusznie odwołał rzut karny i upiekło się nam kolejny raz. Ostatni z trójki Bremer, wyglądał najlepiej, lecz również nie radził sobie zbyt łatwo w pojedynkach 1 na 1 z przeciwnikami. Generalnie cała końcówka spotkania to dość nieudolne interwencje piłkarzy Juventusu, którzy często dolewali benzyny do pożaru, zamiast go gasić.
Pomoc
Znana z dwóch ostatnich spotkań ligowych trójka pomocników również dziś zameldowała się w podstawowym składzie od pierwszej minuty. Rabiot, Locatelli i Fagioli bardzo dobrze się uzupełniają i kolejny raz powtórzę że, jest to obecnie najlepsza możliwa trójka, jaką Juve ma do dyspozycji. Oczywiście Hellas postawił trudne warunki gry wysoko pressując czy grając na pograniczu faulu, ale mimo tego środkowi Juve radzili sobie całkiem nieźle. Do teraz nie rozumiem, dlaczego nie został odgwizdany faul na Rabiocie, który został popchnięty po wygraniu pozycji. Wzniesienie się na wyżyny umiejętności przy takiej postawie Hellasu było praktycznie niewykonalne, ale nasi nie spadli poniżej ostatnio prezentowanego poziomu. Na pomeczowej konferencji trener poinformował o problemie z przywodzicielem Manu, przez który ten musiał zjechać do szatni przed końcowym gwizdkiem. Oby to nie było nic poważnego, bo za pasem spotkanie z Lazio. Na wahadłach biegali Cuadrado i Kostić. Obaj mieli lekkie problemy z obiegającymi ich zawodnikami gospodarzy, zwłaszcza na początku spotkania , kiedy to Serb dał się łatwo ograć dwukrotnie, a Kolumbijczyk jeden raz. W fazie ofensywnej żaden z nich szału nie zrobił, gdyż w spotkaniu było mało miejsca, a wysoki pressing przeciwników powodował poszukiwanie bezpieczniejszych zagrań. Na minus w występie Cuadrado była jeszcze sytuacja pod koniec pierwszej części spotkania – grający dobre zawody Dawidowicz urwał mu się przy stałym fragmencie i był bliski zdobycia bramki. Na szczęście dla kibiców Juve, Polak pomylił się.
Ofensywa
Tym razem wybiegła dwójka napastników, czyli Arkadiusz Milik i Moise Kean. Polak zaliczył kolejny średni lub nawet słaby występ. Jeden strzał na bramkę, większość przegranych pojedynków z obrońcami i kilka nieporozumień z kolegami z drużyny to niezbyt krzepiące statystyki wykręcone przez Milika. Polski napastnik, który z drzwiami wszedł do składu Juventusu, gdzieś zgubił swoją formę. Na plus asysta drugiego stopnia przy bramce i kilka prób cofnięcia się do rozegrania. Partnerujący mu Moise Kean, poza strzeloną bramką zaliczył bezbarwny występ. Przegrał dużo pojedynków (część na pograniczu faulu) i nie dawał ciekawych opcji do rozegrania.
Zmiennicy
Max Allegri postanowił zmienić Locatellego i Fagiolego na Paredesa i Mirettiego. Paredes próbował dać od siebie coś ekstra, lecz zabrakło pomocy kolegów. Plus jego występu to 100% celności podań. Natomiast Miretti wciąż poszukuje formy z początku sezonu. Oceniając go dokładniej powiedziałbym nawet, że młody Włoch zaliczył regres – zjechał na poziom Serie B i powinien mocno nad sobą pracować. Może przerwa na mundial pozwoli mu wrócić na odpowiednie tory. Angel Di Maria zmienił strzelca bramki i również próbował dać coś ekstra w ofensywie, ale zwyczajnie nie kleiło się tego wieczoru. Ostatni ze zmienników – Alex Sandro zaliczył kluczową interwencję spotkania. Sfaulował wychodzącego sam na sam Kevina Lasagnę tuż przed polem karnym, dzięki czemu Włoch nie miał nawet szansy na zdobycie gola w tej sytuacji. Oczywiście obrońca rodem z Brazylii otrzymał za to zagranie czerwoną kartkę, ale najprawdopodobniej uratował tym trzy oczka. Mimo tego nie wiem, jakim cudem dał się w ogóle wyprzedzić piłkarzowi, który miał w nogach cały mecz. To wie tylko on i specjaliści od przygotowania fizycznego w klubie. Mam nadzieję, że szumnie zapowiadana kontrola tego aspektu przyniesie wnioski i nadejdą odpowiednie zmiany.
Trener
Piąte zwycięstwo z rzędu i piąty mecz na zero z tyłu. Skoro punktujemy co spotkanie, to czy ważny jest styl gry? Allegri rzeźbi z tego, co ma i w końcu zaczyna mu to odpowiednio wychodzić, zwłaszcza pod względem wyników. Za chwilę spotkanie na wyższym szczeblu i tam również liczę na komplecik. Jak będzie, czas pokaże.
MVP spotkania
Cała drużyna spisała się na podobnym poziomie i ciężko wyróżnić kogoś na większy plus. Postanowiłem tym razem postawić na Moise Keana, który mimo „byle jakiego” występu, zdobył zwycięskiego gola.
FLOP spotkania
I znów mój wybór pada niestety na Fabio Mirettiego. Młody Włoch co prawda zagrał niewiele, ale praktycznie wszystko, czego dotknął – zepsuł. Utkwiło mi w pamięci jak wdał się w drybling z dwoma przeciwnikami blisko pola karnego Juventusu i gdyby nie faul, mógłby doprowadzić do trudnej sytuacji. Nie można podejmować takiego ryzyka, jeśli widzisz, jak przebiega spotkanie i jak ciężko przebić się przez zasieki przeciwników. Czas uspokoić głowę.
Podsumowanie
Hellas Werona postawił bardzo trudne warunki i po obserwacji ich gry nie rozumiem, jak mogą mieć tak kiepski dorobek punktowy. Gospodarze nie zostawiali dużo miejsca do gry, umiejętnie wypychali ofensywne boki Juventusu, odcinając je od trójki pomocników, co skutecznie ograniczało warianty rozegrania. Ponadto wysoki pressing powodował, że obrońcy Bianconerich musieli próbować dłuższych podań, co często doprowadzało do strat. To samo tyczy się napastników, którzy w większości sytuacji mieli „doklejony plaster” w postaci obrońcy przeciwnika. Mecze, takie jak ten, niekiedy trzeba „przepchnąć kolanem” i wygrać nawet pomimo takich trudności. W końcu zmotywowanie się na Juventus to nie jest wielka sztuka, ale zmotywowanie się na Hellas to już inna para kaloszy. Niemniej jednak ogólne wrażenie po spotkaniu jest kiepskie. Mecz wydał się nudny praktycznie do ostatnich 10-15 minut, kiedy to Hellas miał nieco więcej z gry i dwa nieodgwizdane rzuty karne. „Another day at work, Mr. Allegri”.
Autor: Marcin Zalewski