Szczęsny: Liga Mistrzów to cel, nie obsesja.
Wojciech Szczęsny (na zdjęciu) obecnie znajduje się na zgrupowaniu reprezentacji Polski, która przygotowuje się do kolejnych meczów eliminacyjnych Euro 2020. Jak ogłosił dziś selekcjoner Jerzy Brzęczek, pierwszym bramkarzem reprezentacji na kolejne pół roku będzie Łukasz Fabiański. Jeszcze przed ogłoszeniem tej decyzji, z bramkarzem Juventusu rozmawiał Bartłomiej Kubiak z portalu Sport.pl, poniżej prezentujemy fragment tej rozmowy dotyczącej wątków związanych ze Starą Damą.
W Juventusie mają obsesję wygrania Ligi Mistrzów?
– Nie, to jest nasz cel. W każdym roku faworytów do wygrania jest siedmiu-ośmiu: trzech z Anglii, dwóch z Hiszpanii, jeden z Niemiec i jeden z Francji. Juve nie jest jedynym faworytem i brak triumfu w LM od kilkunastu lat nie oznacza w Turynie wielkiego dramatu.
Waszym grupowym rywalem jest m.in. Lokomotiw Moskwa. Gra tam m.in. Grzegorz Krychowiak, który tu siedział przed tobą i powiedział nam, że obiecałeś mu gola, kiedy Juventus będzie prowadził 3:0.
– Oszukiwałem go… Wiadomo: zawsze jest dreszczyk emocji, kiedy w Lidze Mistrzów grasz przeciwko rodakom. I to jeszcze przeciwko takiemu, którego tak bardzo nie lubisz, jak ja nie lubię Grześka. Będę bardzo motywował i mobilizował chłopaków z Juve, żeby potem nie było wstydu. Żebym nie musiał wysłuchiwać różnych rzeczy na zgrupowaniach kadry. Bo przegranej z Krychowiakiem chyba bym nie przeżył.
Ostatnio jest skuteczny – strzela, asystuje.
– Tak, ale w lidze rosyjskiej pomagają mu bramkarze, którzy puszczają jego strzały z 30 metrów. Sam puszczałem gorsze bramki, ale nigdy Grześkowi. Z Juventusem może być mu trudniej.
W Juventusie przed sezonem zmienił się trener, blok defensywny i taktyka. Ma to wpływ na bramkarza?
– Nie, tym bardziej że jeden z nowych obrońców jest całkiem niezły, choć młody.
Po Matthijsie de Ligcie faktycznie widać, że to będzie ktoś wielki?
– Oceniając na podstawie treningów – zdecydowanie tak. Jeśli ktoś oglądał tylko wygrany przez nas 4:3 mecz z Napoli – już niekoniecznie. Ale jesteśmy spokojni, bo po de Ligcie widać, że poza wysokimi umiejętnościami piłkarskimi, imponuje dojrzałością. On dopiero skończył 20 lat, jeszcze nie mówi po włosku, ale już ma postawę oraz osobowość lidera. Bije od niego energia, ma niesamowity charakter i wielką przyszłość przed sobą.
Twoim zmiennikiem w tym sezonie jest Gianluigi Buffon. Jakie to uczucie posadzić na ławce jednego z najlepszych bramkarzy w historii?
– Normalka… Dobra, żartuję. Ostatnio powiedziałem w wywiadzie, że kiedy broniłem w Romie na ławce siedział Alisson, obecnie najlepszy bramkarz świata. A teraz w Juve, kiedy ja gram, zmiennikiem jest jeden z najwybitniejszych bramkarzy w historii. A więc konsekwencje tego są takie, że pewnie jestem najlepszy i na świecie, i w historii. A mówiąc już zupełnie poważnie: dla mnie dodatkowy rok uczenia się od Gigiego to niezwykłe doświadczenie. Cieszę się, że wrócił. Nasza relacja, kiedy był w Paryżu, bardzo się nie zmieniła. Byliśmy w stałym kontakcie. Też byłem jedną z pierwszych osób, która dowiedziała się o możliwości jego powrotu. Nie ukrywam, że bardzo się z tego powodu ucieszyłem. Zadzwoniono do mnie z klubu i zapytano, czy nie mam żadnego problemu z tym, że wraca Gigi. To też mi dało spokój. Świadomość, że skoro moje zdanie liczy się w tak ważnej sprawie, w Turynie traktują mnie bardzo poważnie.
A tak poza tym jest to po prostu dobry ruch dla Juventusu, ale i dla mnie. Możliwości trenowania z Gigim, rozmawiania, podpatrywania, dzielenia spostrzeżeniami. Tego nigdy i nigdzie nie da się kupić. Musiałbym być bardzo głupi, by z tego nie korzystać. Kiedy dwa lata temu przychodziłem do Juventusu, wiedziałem, że przez rok będę jego zmiennikiem. Nigdy nie byłem z tego powodu nieprzyjemny. Teraz on wrócił świadomy swojej roli. Jestem zachwycony jego powrotem.
Czerwcowy zabieg kolana, który przeszedłeś, był konieczny?
– Bolało mnie pół roku. Najpierw plan był taki, że na operację pójdę po meczu z Izraelem. Po dość szybkim odpadnięciu z Ligi Mistrzów pojawił się pomysł, żeby wtedy przejść zabieg i wrócić na czerwcowe spotkania eliminacyjne. Uprzedził mnie jednak drugi bramkarz Juventusu, który doznał urazu. Ostatnie dwa tygodnie sezonu były dla mnie ogromnym obciążeniem – po każdym treningu kolano puchło do tego stopnia, że trenerzy nakazali operację natychmiast. Na szczęście nie odbiło się to na wynikach kadry – wygraliśmy bez straty gola. I Łukasz był zadowolony, i ja zdrowy. Słowem: wyszło dobrze. Oby tak dalej.