Podsumowanie 10. kolejki Serie A
Wyścig pomiędzy Juventusem i Interem trwa. Układ tabeli na pierwszych dwóch miejscach pozostaje nadal bez zmian. Obie drużyny zdołały wygrać swoje mecze, jednak styl w obu przypadkach nie należał do imponujących. Napoli ponownie traci punkty i oddala się od czołówki, oddając trzecie miejsce w tabeli Atalancie. Rzym maszeruje ramie w ramie, zajmując obecnie 4. i 5. lokatę. Zaskakująco wysoko Cagliari. Maurizio Sarri musi się mieć na baczności bo o ile w zeszłej kolejce można było mówić o piasku w trybach jego maszyny, o tyle w 10. kolejce możemy mówić o poważnym uszkodzeniu jednej z zębatek. Póki co wyniki nie są złe, ale czas by drużyna zaczęła grać skutecznie. Inter natomiast musi popracować nad swoją kondycją, gdyż w kolejnym meczu z rzędu w okolicach 70. minuty schodzi z nich powietrze. Atalanta już tylko 5 punktów za liderem. Sezon staje się co raz ciekawszy.
**Parma 0-1 Hellas**
W meczu otwarcia 10. kolejki Serie A Parma zmierzyła się na własnym boisku z Hellasem. Po gospodarzach wyraźnie było widać, że nadal są wycieńczeni po sobotnim meczu z Interem, Parmeńczycy bowiem gaśli z każdą kolejną akcją w meczu. Było to szczególnie widoczne w drugiej połowie. Bramkę na wagę trzech punktów, jakże ważnych dla Hellas, w 10. minucie spotkania strzelił Danko Lazović, który doszedł przed polem karnym do piłki odbitej po rykoszecie i huknął nie do obrony. Sepa skapitulował. Gospodarze starali się wyrównać, przez większość meczu nie potrafili jednak stworzyć klarownej sytuacji. W 49. minucie słabiej dysponowany w tym meczu Gervinho oddał strzał który odbił się od poprzeczki. Była to najlepsza okazja w tym meczu dla Parmy. Dla ekipy z Werony, w której pełne 90 minut rozegrał Mariusz Stępiński, to trzecie zwycięstwo w tym sezonie.
**Brescia 1-2 Inter**
W drugim meczu kolejki Brescia podejmowała Inter. Zdecydowanym faworytem byli oczywiście goście z Mediolanu. Pierwsze skrzypce w spotkaniu odegrał standardowo już w tym sezonie atak „Lu-La”, czyli Lautaro Martinez i Romelu Lukaku. Obaj zapisali się w protokole meczowym jako zdobywcy bramki. Nerazurri na prowadzenie wyszli dość szczęśliwie w 23 minucie meczu. Strzał z dystansu oddał Lautaro Martinez, a piłka odbijając się od obrońcy gospodarzy wpadła do bramki strzeżonej przez Alfonso. Na drugą bramkę trzeba było czekać do 63. minuty, jej autorem był wspomniany wcześniej Belgijczyk Lukaku, który pięknym strzałem z 20 metrów nie dał najmniejszych szans bramkarzowi Brescii. Ten wyciągnął się jak struna, nie zdołał jednak sięgnąć futbolówki. Od około 70 minuty, co charakterystyczne w tym sezonie dla Mediolańczyków, Inter zaczął opadać z sił i do głosu dochodziła częściej Brescia. Efektem była bramka w 76. minucie, której autorem był… Milan Skriniar. Obrońca Interu niefortunnie umieścił piłkę w siatce po akcji Brescii. Ostatnie minuty regulaminowego czasu gry oraz te doliczone przez sędziego były dla Nerazzurrich walką o utrzymanie korzystnego wyniku. Ten jednak nie uległ już zmianie i Inter mógł cieszyć się ze zdobytych trzech punktów i w spokoju oczekiwać na rezultat meczu Juventusu. Miano najsłabszego piłkarza meczu można przypisać Mario Balotelliemu, który zmarnował kilka dogodnych sytuacji na prowadzenie Brescii, a później wyrównanie stanu meczu.
**Napoli 2-2 Atalanta**
Napoli po raz kolejny gubi punkty! Tym razem na drodze ekipie spod Wezuwiusza stanęła rewelacyjna Atalanta. Mecz obfitował w ciekawe akcje już od pierwszych minut. Pierwszy groźny strzał oddał Koulibaly, chwilę później swoją pierwszą okazję w meczu miał Arkadiusz Milik. W obu przypadkach świetnie bronił jednak Gollini. Odpowiedź gości nadeszła w 7. minucie za sprawą Ilicica, jednak i w tej akcji górą był bramkarz. W 12. minucie okazji nie wykorzystał Callejon, ale chwilę później było już 1-0 dla gospodarzy. Maksimović idealnie wykorzystał dośrodkowanie i umieścił uderzeniem głową piłkę w siatce. Sześć minut później powinno być 2-0, jednak Arek Milik trafił jedynie w słupek. Pod koniec pierwszej połowy do roboty zabrała się Atalanta, czego efektem była strzelona w 41. minucie bramka autorstwa Remo Freulera. Drużyny udały się zatem do szatni przy wyniku 1-1. Po zmianie stron, pierwszą groźną akcję przeprowadzili goście z Bergamo – w 52. minucie świetnej okazji nie wykorzystał jednak Pasalić. Napoli natomiast zmarnowało okazje w 59. oraz 68. minucie. Najpierw minimalnie nad poprzeczką strzelał Mertens, a chwilę później mocno aktywny Arkadiusz Milik nie wykorzystał rzutu wolnego. Polak nie dawał za wygraną i ostatecznie pokonał bramkarza gości. Stało się to w 71. minucie. Chwilę później Ruiz mógł podwyższyć na 3-1 jednak zmarnował fantastyczną okazję. W 86. minucie przypomniał o sobie Ilicić, który nie pomylił się w sytuacji jeden na jeden z Meretem i doprowadził do wyrównania. Pomimo doliczonych aż 8 minut zgromadzeni na San Paolo nie zobaczyli już bramek.
**Cagliari 3-2 Bologna**
Festiwal bramek na Sardynii. Zgromadzeni na Sardegna Arena zobaczyli dziś aż 5 bramek. Pierwszą bramkę w meczu strzelił w 23. minucie Federico Santander z rzutu karnego po przewinieniu Joao Pedro. Gospodarze starali się szybko odrobić straty, jednak strzał Simeone minimalnie chybił oddając strzał z dystansu w 34. minucie. Piłkarze schodzili do szatni przy stanie 1-0 dla gości. Krótko po rozpoczęciu drugiej części meczu wyrównali gospodarze. Strzelcem bramki w 48. minucie okazał się Joao Pedro, niejako odkupując swoje winy z pierwszej połowy. W 60. minucie Bologna wyszła ponownie na prowadzenie, jednak sędzie po weryfikacji VAR uznał, że bramka nie zostanie uznana ze względu na pozycję spaloną. W 72. minucie cudowną bramkę na 2-1 strzelił Giovanni Simeone; wykonał samotny rajd w pole karne i pokonał Łukasza Skorupskiego zachwycającą podcinką. Kolejna bramka padła 10 minut później – strzelcem ponownie Joao Pedro, 3:1 Ostatnia bramka w meczu padła po fatalnym kiksie Robina Olsena, który skierował piłkę do własnej bramki w 90. minucie. Pomimo doliczonych 6 minut więcej bramek już nie padło.
**Juventus 2-1 Genoa**
Juventus uciekł spod topora i szczęśliwie zachował pierwsze miejsce w tabeli. Do ostatnich sekund ważyły się losy spotkania na Allianz Stadium, a piłkarze Juve zagrali bardzo słaby mecz. Ogólnie mówiąc, dla postronnych kibiców nie było to widowiskowe spotkanie. Bianconeri rozpoczynali mecz ze świadomością wtorkowej wygranej Interu nad Brescią. Genoa nie zamierzała jednak ułatwiać Turyńczykom zadania i grała mądrze i ostro. Pomimo słabej gry Starej Damie udało się wyjść na prowadzenie w 36. minucie mecze po akcji z rzutu rożnego i błędzie bramkarza gości. Strzelcem gola Leonardo Bonucci. Radość w szeregach gospodarzy ze zdobycia bramki nie trwała jednak długo; w 40. minucie bramkę wyrównującą strzelił Kouame. Zawodnik Genoi oddając strzał prawą nogą, trafił w swoją lewą nogę, a ta spowodowała zmianę toru lotu piłki i wpadła do bramki obok bezradnego Buffona, który tylko odprowadził piłkę wzrokiem do siatki. Do przerwy utrzymał się wynik remisowy. W drugiej odsłonie meczu Juventus starał się raz po raz nieporadnie pokonać świetnie spisującego się dziś Radu (chociaż większość strzałów oddawana byłą tak naprawdę w środek bramki). W międzyczasie, dokładnie w 51. minucie drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał Cassata. To jednak spowodowało, że piłkarze Genoi znaleźli w sobie dodatkowe pokłady energii i na tyle mocno stawiali się Juve, że nie było widać braku jedenastego zawodnika. Stan zawodników ponownie wyrównał się w 87. minucie po przewinieniu Rabiota (który pojawił się na boisku w 61. minucie, a pierwszą kartę zarobił w 76.). W samej końcówce meczu Juventus zafundował kibicom prawdziwą kanonadę na bramkę gości, brakowało jednak skuteczności i precyzji. Tuż przed końcowym gwizdkiem gospodarze umieścili w końcu piłkę w siatce. Strzelcem okazał się Cristiano Ronaldo, jednak po weryfikacji VAR, gol został anulowany. Kiedy zanosiło się na podział punktów, w 93. minucie sędzia podyktował rzut karny (również po konsultacji z VAR) po faulu na CR7. Ten podszedł do piłki i huknął nie do obrony. Trzy punkty zostały w Turynie, natomiast styl w jakim zostały zdobyte nazwać można rozpaczliwym. Juventus miał dużo szczęścia. Brawa dla Stefana Radu i całej Genoi za heroiczną walkę do końca.
**Lazio 4-0 Torino**
Lazio w końcu z przekonującym zwycięstwem. Torino w tym meczu nie miało nic do powiedzenia. Rzymianie kontrolowali przebieg całego spotkania i punktowali rywala. Pierwsza groźna akcja została przeprowadzona w 18. minucie – Felipe Caicedo otrzymał precyzyjne podanie i szybko posłał strzał z pola karnego. Zabrakło mu jednak dokładności i piłka poleciała obok lewego słupka. Parę minut później, a konkretniej w 25. minucie było już 1-0. Francesco Acerbi oddał przepiękny strzał w lewy górny róg bramki i Sirigu zmuszony był wyjmować piłkę z siatki. W 33. minucie Ciro Immobile podwyższył na 2-0. Kolejna bramka padła już po przerwie. W polu karnym faulował N’Koulou, za co obejrzał drugi żółty kartonik i zszedł z boiska. Rzut karny na bramkę zamienił nie kto inny jak Immobile. Ostatnia bramka w meczu padła w 90. minucie po golu samobójczym Andrei Belottiego, który po rzucie rożnym skierował piłkę do bramki Sirigu. Lazio 4, Torino 0.
**Sampdoria 1-1 Lecce**
Sampdoria zdobywa swój piąty punkt w tej kampanii Serie A remisując na własnym stadionie z Lecce. Bramka otwierająca wynik spotkania padła dla gości w 8. minucie meczu, a jej strzelcem był Lapadula. Przez większość meczu obie drużyny prowadziły dość wyrównane spotkanie. W 45. minucie meczu chwile niepewności przeżywał Alex Ferrari z Sampdorii, gdyż początkowo sędzia wskazał na wapno za zagranie ręką w polu karnym. Po sprawdzeniu sytuacji z systemem VAR odwołał jednak swoją decyzję, anulując tym samym czerwoną kartkę dla zawodnika. Meczu natomiast nie dograł do końca Panagiotis Tachtsidis z Lecce, który wyleciał z boiska za drugą żółtą kartkę. Gospodarze za wszelką cenę starali się odwrócić losy meczu, jednak swoje szanse marnowali Quagliarella oraz Ramirez. Ostatecznie rzutem na taśmę w 92. minucie meczu za sprawą Gastona Ramireza piłka znalazła się w bramce Lecce i gospodarze mogli cieszyć się z remisu. Nie zmienił on jednak ich sytuacji w tabeli.
**Sassuolo 1-2 Fiorentina**
Fiołki powróciły na zwycięska ścieżkę. Po niefortunnej przegranej z Lazio w poprzedniej kolejce, Fiorentinie udało się zdobyć 3 punkty w wyjazdowym starciu z Saussolo. Do przerwy co prawda prowadziła drużyna gospodarzy po bramce Jeremiego Boga z 24. minuty, jednak po zmianie stron do głosu dochodziła już tylko ekipa z Florencji. Pierwsza bramka dla gości padła w 63. minucie za sprawą Castrovillego. Gwoźdź do trumny dla Saussolo wbił Nikola Milenkovic w 83. minucie. Tym samym Fiołki zanotowały 4 zwycięstwo w tym sezonie i plasują się na 8. miejscu w tabeli. Saussolo natomiast z 3 zwycięstwami i 6 porażkami na koncie zajmuje 15. miejsce, mając również jeden mecz zaległy.
**Udinese 0-4 Roma**
Ciężkie chwile przeżywa ostatni drużyna Igora Tudora. Były zawodnik Juventusu w roli trenera Udinese nie notuje dobrych wyników, a jego posada wisi na włosku. Po niedzielnej katastrofie w Bergamo, Zebry z Udine zanotowały dziś kolejne tragiczne spotkanie, przegrywając na Dacia Arena z drużyną Romy. Rzymianie pomimo gry w dziesięciu, ze względu na czerwoną kartkę Fazio z 34. minuty rozgromili gospodarzy aż 4-0. Worek z bramkami rozwiązał Nicolo Zaniolo już w 14. minucie. Kolejne bramki padły już po przerwie. Najpierw do siatki trafił Smalling w 51. minucie, na 3-0 podwyższył Justin Kluivert w 54. minucie. Ostatecznym katem Udinese okazał się Kolarov, który wykorzystał swoją szansę z rzutu karnego w 66. minucie, który został podyktowany za zagranie ręką Becao. Roma utrzymuje 4 lokatę w tabeli, Udinese natomiast zaczyna wędrować w dół tabeli, obecnie zajmując 14. miejsce.
Ostatni mecz 10. kolejki pomiędzy Milanem i SPAL zostanie rozegrany dzisiaj o godzinie 21:00.