Strona główna » Artykuły » Nasi rywale: Niespełnione marzenia betonowej dżungli
Nasi rywale: Niespełnione marzenia betonowej dżungli
Petrzalka to największa dzielnica mieszkaniowa słowackiej stolicy – Bratysławy, jeden z najgęściej zaludnionych terenów Europy Środkowej. Betonową dżunglę, jak często się o niej mawia, zamieszkuje ponad 115 tysięcy osób. To właśnie tam, na niewielkim stadionie nieopodal blokowisk, swoje mecze rozgrywa mistrz Słowacji, Artmedia Bratysława.
Życie toczy się tam powoli, a dla wielu ludzi największą rozrywką na przestrzeni całego tygodnia są sobotnie i niedzielne rozgrywki Corgon Ligi, odpowiednika polskiej Ekstraklasy. A jest co oglądać, bo od kilku lat Artmedia należy do ścisłej czołówki słowackiej ligi. W 2004 roku drużyna zdobyła krajowy puchar, rok później Superpuchar oraz mistrzostwo Słowacji. Sukcesy udało się powtórzyć w poprzednim sezonie, kiedy piłkarze z Petrzalki ponownie sięgnęli po Slovensky Pohar oraz wygrali rozgrywki ligowe.
Są to największe, ale i jedyne sukcesy, jakie Artmedia odnosiła w swojej już ponad 110-letniej historii. Klub, który częściej zmieniał nazwę niż Real Madryt triumfował w europejskich pucharach, od zawsze był w cieniu swoich bogatych krewnych, Interu czy Slovanu Bratysława. “W porównaniu do rywali, to mały klub. Ma jednak swoją historię, mentalność i serce do gry” – uważa do niedawna trener Artmedii, a obecnie selekcjoner kadry narodowej, Vladimir Weiss.
W 90 minut do sławy
Mimo sukcesów w kraju, niewielu kibiców kojarzyłoby dziś nazwę drużyny, gdyby nie cuda jakie piłkarze Artmedii wyprawiali z drużyną Celticu przed trzema laty. W pierwszej rundzie kwalifikacyjnej do Ligi Mistrzów drużyna z Petrzalki niemiłosiernie męczyła się z czempionami Kazachstanu, Kairatem Almaty. Dlatego w następnej rundzie do meczu z mistrzami Szkocji sami piłkarze z Bratysławy podchodzili z dystansem. Po odprawieniu Celtiku z bagażem pięciu bramek o Artmedii mówiła cała piłkarska Europa. Pozytywnego wrażenia nie zatarła porażka 0:4 w rewanżu, która i tak dała awans Słowakom.
W trzeciej rundzie po rzutach karnych Artmedia uporała się z Partizanem Belgrad i jako druga słowacka drużyna w historii awansowała do elitarnych rozgrywek Ligi Mistrzów. To jednak nie koniec niespodzianek, jakie piłkarze biało-czarnych szykowali dla swoich fanów. Po heroicznych bojach z Interem Mediolan, Rangersami oraz FC Porto, Słowakom udało się zająć w grupie trzecie miejsce i awansować do Pucharu UEFA. Gorycz porażki musieli przełknąć Portugalczycy, którzy w ostatnim meczu nie potrafili wygrać z Artmedią i tym samym swój udział w europejskich pucharach zakończyli już na rozgrywkach grupowych.
Cudu nie będzie
W tym roku Artmedia po wyeliminowaniu maltańskiej Valetty oraz finlandzkiego Tampere United, ponownie uwierzyła w awans do Ligi Mistrzów. “Przed trzema laty zdobyliśmy w Champions League bezcenne doświadczenie, które staramy się wykorzystać na każdym kroku. Chcemy ponownie sprawić niespodziankę” – zapewniał Weiss przed objęciem posady selekcjonera kadry.
Rzeczywistość okazała się jednak brutalna. Na ostatniej prostej mistrzowie Słowacji trafili na zespół Juventusu Turyn, który na arenę międzynarodową wrócił po dwóch latach przerwy. Mimo ambicji, różnica klas już w pierwszym meczu na Stadio Olimpico w Turynie była widoczna na każdym kroku. Stara Dama przez cały mecz konsekwentnie punktowała każdy błąd gości, żegnając drużynę Artmedii czterema bramkami.
Choć do rozegrania pozostał jeszcze rewanż, nikt w Bratysławie w cuda już nie wierzy. Piłkarze przygotowują się natomiast na walkę w Pucharze UEFA. Planem minimum jest awans do rozgrywek grupowych, co jednak w dużej mierze będzie zależało od losowania. Kibice Artmedii wierzą, że ich pupile jeszcze nie raz Europę zaskoczą. A o ich życiu w betonowej dżungli będą pisali kolejni żurnaliści.
Autor: Piotr Podsiadły
Źródło: www.futbol.pl