Wojtek, przeproś za Juve!

Niektórzy mogą czuć się zawiedzeni, bo przyjście Maurizio Sarriego do Juventusu nie przyniosło rewolucji na tle estetycznym. Wręcz odwrotnie – podtrzymało przy życiu starą ideę składającą się na DNA klubu, że jedyne słuszne podejście do futbolu to pragmatyzm. To nie Sarri zmienił Juventus. Jak na razie to Juventus zmienił Sarriego. W efekcie najlepszym piłkarzem Bianconerich w tym sezonie jest dla nas Wojciech Szczęsny. Współczujemy. I to samemu Wojtkowi!

Nie ma wielkich szans na to, że świat cię doceni, jeżeli dzielisz szatnię z Ronaldo, Dybalą czy Pjaniciem. Niestety – te szanse maleją wraz z żądaniami opinii publicznej wobec wymienionej trójki, bo Juventus od kilku miesięcy stoi na progu przemian, które nijak się nie materializują. Wygrywa mecz za meczem, Sarri ma wyśniony początek pod kątem dorobku punktowego, a jego zespół jest bardzo równy.

Odejście od reguły nastąpiło w ostatnich tygodniach tylko raz – mamy na myśli katastrofalną postawę z Milanem (mimo – jak zwykle – zwycięstwa) w Serie A. Był to jedyny moment, kiedy dziennikarze na całym świecie zastanowili się po długiej przerwie nad pisownią nazwiska Polaka, bo byli zobligowani do umieszczenia go w pomeczowych relacjach. Szczęsny wyjmował wszystko, jedyny w swoim zespole nie wyglądał na człowieka potraktowanego paralizatorem. Pozostałym kolegom przy każdym zagraniu drżały kończyny, co wreszcie przynajmniej pozwoliło wykazać się Polakowi.

Zakładając bluzę z numerem 1 w Juventusie, zrzekasz się medialnej atencji. Jesteś incognito. Nie bronisz dla not, nie bronisz też, żeby gdziekolwiek się wybić, bo jesteś na szczycie. Co gorsza – niezależnie od tego, ile piłek wyciągniesz, bohaterem czołówek gazet możesz zostać raczej jednorazowo w skali sezonu. Znakomicie to zjawisko opisywała w zeszłym sezonie La Gazzetta dello Sport, kiedy Cristiano Ronaldo w rewanżu z Atletico Madryt częstował starych znajomych z Primera Division hat-trickiem: “To nie wina Szczęsnego, że nie błyszczał jak pozostali. Nie miał jak brać udziału w tym meczu, bo w ogóle go nie zatrudniano“. Wojtek za występ otrzymał notę 6,5. Połówka chyba na zachętę. Również jednorazową, bo w bieżącym sezonie jego grę podsumowuje się z automatu na 6.

Odejście od reguły i ocena 7,5 przypada właśnie na konfrontację z Milanem, w której udowodnił, że na Półwyspie Apenińskim zamienił się w bestię. Niemal jego każdy kolega po fachu w ostatnich latach powtarzał jak mantrę, że zdecydowanie najlepszym bramkarzem Serie A jest Samir Handanović. Niepisana zasada mówiła, że nikt nie mógł nawet usiąść z nim przy jednym stole. Dopiero od niedawna pojawiają się opinie, że Polak to jego level. Juan Musso z Udinese (objawienie AD2019 pośród młodych bramkarzy) nie ma najmniejszych wątpliwości: “Handanović to najlepszy piłkarz w Serie A na swojej pozycji, ale niesamowicie imponuje mi Szczęsny“.

Nie ma się czemu dziwić, bo gdyby zajrzeć w jego CV i zastanowić się nad poszczególnymi etapami kariery – wypadałoby się w pierwszej kolejności przeżegnać, a w drugiej z aprobatą pokiwać głową. Nie mamy na myśli nobliwych klubów, a konkurentów do występów między słupkami. W Anglii był to Jens Lehmann, więc jeszcze pół biedy. W Italii padło na Allissona Beckera i Gianluigiego Buffona. Jak mówi sam Szczęsny – przyszło mu rywalizować z najlepszym bramkarzem na świecie (Allisson) i z najlepszym w historii (Gigi). Jeszcze za czasów Romy Polak zwykł żartować, że kompletnie nie rozumie trenera Luciano Spallettiego, który daje bronić jemu, a nie Brazylijczykowi. Zanim świat poznał się na umiejętnościach Allissona – Szczęsny przyznawał, że nie widział jeszcze faceta o takim potencjale z bliska.

Zatem – w ostatnim sezonie w Romie posadził na ławce obecnego bramkarza Liverpoolu i zapracował na transfer do największego klubu w Italii. Jego przeprowadzka do stolicy Piemontu była klepnięta pół roku zanim ogłoszono to publicznie. Juventus bowiem bardzo delikatnie zabierał się do tematu następcy Buffona, penetrował rynek przez długi czas, aby wyciągnąć prawdziwą perełkę. Padło na gościa, którego uznawano na początku przygody z Serie A za “lunatyka”. To słowa Stefano Tacconiego, eksbramkarza Juve i zdobywcy Pucharu Mistrzów z 1985 roku. “Jego gra niesie za sobą olbrzymie ryzyko, bo jest niekontrolowanym wariatem“. To wypowiedź z listopada 2015. Tacconi w tym roku nie miał jednak najmniejszego problemu, by otwarcie przyznać: “To obecnie najlepszy bramkarz na Półwyspie Apenińskim. Przerasta nawet Gigiego Donnarummę“.

A propos Donnarummy, choć innego, bo imieniem Alfredo i niespokrewnionego z golkiperem Milanu. Napastnik Brescii to jak na razie jedyny zawodnik, który przechytrzył Szczęsnego w niekorzystny dla niego sposób. Autor jedynego gola zaliczanego w tym sezonie na konto Polaka. To wszystko, jeżeli chodzi o listę jego błędów. Obecnie niejaki Buffon nie może nawet pisnąć, kiedy przychodzi do istotnej dla klubu rywalizacji. Grywa tylko w meczach o mniejszym znaczeniu (choć zdarzają mu się świetne parady jak w meczu z Bologną) i akceptuje rzeczywistość, w której na stare lata przychodzi mu żyć ze statusem dublera. Dziś nie jest to rywalizacja i nie ma się nią co przesadnie zachwycać, bo Gigi jest zwyczajnie stary. Ale zastąpienie bramkarza, który dla Włochów jest mitem, to rzecz absolutnie wyjątkowa.

Szczęsny jest doceniany bardziej wewnątrz klubu niż na zewnątrz, czego owocem jest nowy kontrakt z drużyną Bianconerich. Nie dziwi opinia angielskich dziennikarzy, że Arsenal miał w ubiegłych latach pecha – w ich kadrze figurowali wybitni bramkarze w złym dla siebie okresie kariery: Wojtek i Petr Cech. Całe szczęście, że “Tek” (tak nazywa go Federico Bernardeschi) porzucił stare, niedorzeczne marzenia. Kiedy stawiał pierwsze kroki na Półwyspie Apenińskim, kiedy jeszcze nie znał włoskiego… wypalił, że jego celem jest powrót między słupki na The Emirates po rocznym wypożyczeniu z Romy. Wtedy może rzeczywiście miał coś z “lunatyka”, którego widział w nim Stefano Tacconi.

Warto jeszcze rzucić okiem na niewidzialną gablotę Szczęsnego, bo ten nie tylko zastąpił Buffona, ale pokonał w wyścigu o miejsce w składzie pompowanego przez media Mattię Perina. Gościa trapionego kontuzjami, ale jednak bardzo utalentowanego. Perin też nie spodziewał się takiego obrotu zdarzeń, bo miał być bramkarzem numer 1 w reprezentacji Włoch. Jedynym warunkiem była regularna gra, którą oferowało mu na przykład Napoli. Poszedł ostatecznie do Juve, wygrażał w wywiadach, że nikogo się nie boi, a kiedy grał, pozostawiał po sobie obraz nędzy i rozpaczy jak w meczu z Parmą w zeszłym sezonie. Szczęsny odsunął go od murawy, a powrót Buffona od ławki. Po chłopie. To chyba jedyny wyrzut sumienia Wojtka Szczęsnego w Italii. Jeżeli ma gołębie serce, powinien przeprosić, że tak wyniszczył biednego Mattię. W drugiej kolejności powinien przeprosić nas wszystkich, fanów calcio, że jest najlepszym piłkarzem Juventusu w sezonie 2019/2020.

Nie tak miało wyglądać Sarrismo!

Autor: 2AngryMen – Filip Kapica, Mateusz Święcicki
Źródło: Piłka Nożna 49/2019

Zapisy na Juventus-Milan!

Subskrybuj
Powiadom o
4 komentarzy
oceniany
najnowszy najstarszy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze

broda
broda
4 lat temu

...a to przypadkiem nie jest tak,że "dzisiejszy" kibic jest kibicem szybkiego sukcesu i tylko sukcesu?wszystko musi być tu i teraz,wykupić receptę i puchar murowany,mam wrażenie,że dzisiaj polega to wszystko właśnie na tym,popatrzcie sobie na historię największych klubów w Europie,jak wyglądała ich droga na szczyty,ile czasu zajęło zbudowanie drużyny,która grała pięknie i jednocześnie wygrywała i ile czasu byli na tym szczycie...
pzdr

Świrek
Świrek
4 lat temu

Mi wstyd za wielu naszych kibiców, bo to chorągiewki i prostacy, którzy zamiast wspierać, to wyzywają, obrażają naszych piłkarzy,zarząd i co mecz zmieniają zdanie .

poke8585
poke8585
4 lat temu

@ broda Masz troche racji w tym co piszesz, kazdy by chcial zjeść ciastko i miec ciastko a najlepiej i to i to i to teraz, natychmiast. Niestety w naszym przypadku jest jedno ale, już czekamy na ten sukces, czyli wiadomo, sukces w lidze mistrzów od bardzo długiego czasu. Było bardzo blisko, niestety się nie udało, po prostu w tych dwóch finałach byli od nas lepsi, koniec kropka. Obecne… Czytaj więcej »

Lub zaloguj się za pomocą: