Nowy trener – stare problemy. Analiza początku sezonu Juventusu
Wyprowadzenie z równowagi Massimiliano Allegriego nie jest łatwe. Trener ten posiada wszak zdumiewającą umiejętność zachowania spokoju nawet, gdy wszyscy wokół niego dają się ponieść panice. Szkoleniowiec pozostał niewzruszony także po ligowej porażce z Napoli, którą skwitował stwierdzeniem, że: „bywał w gorszych opałach” , ale ostatnie wyniki jego drużyny nie dają powodów do optymizmu. Juventus nie wygrał jeszcze spotkania w Serie A i trzykrotnie tracił prowadzenie po bramkach, których dało się uniknąć. Po starciu z ekipą Partenopei Allegri podkreślił jednak, że: „sezon jest długi, a Stara Dama musi nadal ciężko pracować” .
Obecny kryzys nie był pierwszym, z jakim Allegri mierzył się jako trener Bianconerich. Podobna zapaść miała miejsce także podczas poprzedniej turyńskiej kadencji toskańskiego taktyka. Na początku sezonu 2015/16 klub zdobył zaledwie 12 punktów w dziesięciu meczach, notując w tym czasie aż cztery porażki. Dynamika zmieniła się dopiero 31-ego października, kiedy to Juventus wygrał zacięte derby z Torino. Gola na wagę trzech punktów zdobył wtedy w doliczonym czasie Juan Cuadrado. Fakt, że Kolumbijczyk skierował piłkę do bramki z pomocą pośladka, miał niemal symboliczne znaczenie — określające tę część ciała włoskie słowo culo może być bowiem przetłumaczone również jako szczęście. Uśmiech losu, jaki wtedy pomógł ekipie ze Stolicy Piemontu, okazał się punktem zwrotnym — do końca kampanii drużyna przegrała tylko raz i mogła cieszyć się tytułem mistrza kraju.
To pewnie z powodu takich okoliczności Kalidou Koulibaly, który w potyczce z Juve zdobył zwycięskiego gola dla gospodarzy, pozostał ostrożny w ocenach i podkreślił, że: „jest za wcześnie” , by móc wykreślić Starą Damę z walki o Scudetto 2021/22. Wstrzemięźliwość Senegalczyka ma też inne, bardziej osobiste podłoże. To właśnie ten obrońca zdobył bramkę, która dała jego ekipie ważną wygraną nad Bianconerimi w sezonie 2017/18. W tamtym momencie wydawało się, że tytuł mistrzowski dla Napoli jest niemal pewny, ale klub z południa Italii ostatecznie roztrwonił zdobytą przewagę (porażka z Fiorentiną i remis z Torino) i uległ Juve na ostatniej prostej rozgrywek.
Aura nietykalności
Po tamtym sukcesie wokół klubu z Piemontu wytworzyła się swoista aura nietykalności, utrzymująca się aż do ostatniego sezonu, gdy Bianconeri dość szybko stracili realne szanse na wyprzedzenie Interu Antonio Conte. To, czy ta specyficzna otoczka ma szansę jeszcze raz spowić Allianz Stadium, pozostaje sprawą otwartą. Ponowne zatrudnienie seryjnego zdobywcy trofeów — Maxa Allegriego, które zbiegło się z zawirowaniami w broniącym tytułu Interze, teoretycznie stawiało turyńczyków w roli faworytów do końcowego sukcesu, ale pierwsze tygodnie ligowych zmagań poważnie podważyły te optymistyczne przewidywania.
Nowy sezon rozpoczął się dla Juve fatalnie. Klub stracił Cristiano Ronaldo oraz uległ u siebie beniaminkowi z Empoli. Fani, którzy pojawili się na trybunach po raz pierwszy od 18-stu miesięcy, wygwizdali swoich ulubieńców już po pierwszej połowie, a sam Allegri nie był zdziwiony tak ostrą krytyką. Trener powiedział wtedy dziennikarzom: „A co innego mogli zrobić fani? Byli rozczarowani, tak samo jak my. Taka jest piłka, a my musimy zakasać rękawy i poprawić się po tym falstarcie” .
Zmora indywidualnych błędów
Środkiem prowadzącym ku wzmiankowanej przez szkoleniowca poprawie wydaje się być wyeliminowanie niewytłumaczalnych, indywidualnych błędów, jakie pojawiały się już za kadencji poprzedniego managera — Andrei Pirlo. Dotyczy to szczególnie bramkarza — Wojciecha Szczęsnego, którego pewność siebie została podkopana już w poprzednich rozgrywkach. Reprezentant Polski zawalił wtedy spotkania z FC Porto i Torino, a teraz dopisał do listy pomyłki z Udinese i Napoli. Jego kiepska dyspozycja nie umknęła rywalom, a strzelec wyrównującej bramki dla Partenopei — Matteo Politano, przyznał reporterom, że liczył na błąd golkipera rywali. Pasmo niepowodzeń, jakie dotknęło popularnego „Teka” odbiło się szerokim echem we włoskich mediach. Przedstawiane w nich analizy stawiały pytania o słuszność rezygnacji z walki o podpisanie kontraktu z Gianluigim Donnarummą, o pożegnanie z Gianluigim Buffonem oraz o ewentualną szansę dla zmiennika Szczęsnego — Matii Perina . Choć Allegri konsekwentnie broni Polaka, a ten rozegrał dobre zawody przeciwko Milanowi, przygniatająca presja z pewnością będzie towarzyszyć mu jeszcze przez jakiś czas.
Kłopoty Juventusu nie kończą się jednak na bramkarzu. Drugi gol dla Napoli, przy którym fatalnie zachował się Moise Kean, pokazuje, że problemy drużyny mają bardziej złożony charakter. Choć piłkarze z Turynu trafiają do bramki rywali i nieźle radzą sobie w ataku, Giorgio Chiellini przyznał, że gra całego zespołu wymaga reorganizacji, a w centrum nowego projektu ma znajdować się Paulo Dybala .
Argentyńczykowi udało się błysnąć w pierwszej połowie meczu z Udinese, w którym zaliczył bramkę i asystę, ale w Neapolu nie mógł pomóc kolegom, ponieważ — podobnie jak Danilo, Alex Sandro, Cuadrado czy Bentancur — był wyczerpany podróżą z Ameryki Południowej. Ilość absencji, jaka dotknęła Bianconerich w tym meczu jest dla nich także pewnym powodem do optymizmu — pokazuje, że w drużynie są duże rezerwy i możliwości, a droga do ich uruchomienia prowadzi przez odpowiednie wykorzystanie umiejętności i talentów piłkarzy, pozostających do dyspozycji Allegriego. Wydaje się, że szkoleniowiec poradzi sobie z tym zadaniem — potrafił bowiem odbudować klub i wypełnić lukę po odejściu tak ważnych graczy jak Pirlo, Vidal czy Pogba.
Nowy początek
Na potrzebę kreowania nowych zawodników zwrócił uwagę także nowy dyrektor sportowy — Federico Cherubini, który powiedział Tuttosport , że Juventus ma zamiar pozostać konkurencyjny, ale położy większy nacisk na wyszukiwanie i rozwój młodych piłkarzy z potencjałem, którzy mogliby pomóc odświeżyć oblicze drużyny .
Misja ta nieco przypomina przedostatni sezon Allegriego w Milanie, kiedy to musiał radzić sobie po sprzedaży Ibrahimovicia i Thiago Silvy, jednak wydaje się, iż tym razem za Maxem stoi klub, który jest silniejszy i stabilniejszy niż Rossoneri u schyłku ery Silvio Berlusconiego. Argumentem za tą tezą jest fakt, że proces odmładzania kadry Juve już się rozpoczął — w tym okienku do klubu przybyli niemający jeszcze 23 lat Manuel Locatelli, Kaio Jorge, Kean i wypożyczony do Sampdorii — Mohamed Ihattaren, którzy dołączyli do równie młodych i perspektywicznych graczy, takich jak Matthijs de Ligt, Luca Pellegrini, Dejan Kulusevski, Weston McKennie czy Federico Chiesa.
To, jak nazwiska te zgrają się w przyszłości pozostaje niewiadomą. Przyglądając się dotychczasowym występom Starej Damy można stwierdzić, że nie były one ani spektakularne ani okropne. W Udine znakomite szanse marnowali Morata i Bentancur, a Ronaldo trafił z minimalnego spalonego. W kolejnym meczu z Empoli to Juve stworzyło więcej okazji, a w bramce gości świetnie spisywał się Guglielmo Vicario. Podobnie wyglądały mecze z Napoli i Milanem — Bianconeri mieli w nich momenty przewagi i kreowali sytuacje, których nie zamienili jednak na gole. Poza tym, problemem wydają się być drugie połowy i to, jak drużyna reaguje na stratę bramki.
W drugiej części meczu w Udine Allegri zmienił ustawienie, a drużyna cierpiała zepchnięta do defensywy, z Empoli zaś zbytnio się spieszyła, za mocno stawiając na indywidualne popisy kosztem wysiłków kolektywu. W Neapolu najbardziej zabrakło odpowiedzi na trafienie Politano — w ostatnich 30-stu minutach gry Stara Dama nie oddała strzału na bramkę. Przyczyną może być słabość pomocników, która od dawna irytuje fanów. Po pożegnaniu nieodżałowanego Miralema Pjanicia, zapewne upatrują oni nadziei w powrocie Arthura Melo, mogącego stworzyć parę środkowych z Manuelem Locatellim.
W tej sytuacji Allegri z pewnością ma o czym myśleć, ale tradycyjnie pozostaje spokojny, mówiąc, że: „nie może zmienić przeszłości, więc skupia się na pracy, jaką grupa ma do wykonania w teraźniejszości i przyszłości” . Kolejną okazją do sprawdzenia jej efektów będzie ligowy mecz ze Spezią.
Autor: James Horncastle, The Athletic