Biało na czarnym #17: Juventus – PSG 1:2
fot. @ juventusfc / twitter.com
W ostatniej – pożegnalnej – kolejce Ligi Mistrzów przetrzebiony kontuzjami zespół Juventusu podejmował u siebie naszpikowaną gwiazdami ekipę paryżan. Włosi postawili Francuzom trudne warunki, lecz kunszt Kyliana Mbappe pozbawił gospodarzy wszelkich złudzeń. Znamienna jest statystyka expected goals: Juventus (1,58) – PSG (0,37). Oznacza ona, że goście wycisnęłi bardzo dużo ze swoich szans i zdołali wywieźć trzy oczka z Turynu, by ostatecznie zająć drugie miejsce w grupie. Tymczasem, skoro był to pożegnalny mecz z Champions League, sprawdźmy czy rzeczywiście Zebry godnie krzyknęły tym rozgrywkom „arrivederci”.
Juventus – PSG 1:2
Bramka
Podobnie jak w spotkaniu z Benficą Wojtek Szczęsny nie miał nic do powiedzenia przy żadnej ze straconych bramek, gdyż strzały wykonane były z chirurgiczną precyzją. Jednocześnie Polak świetnie wybronił kilka strzałów paryskich zawodników więc należy mu się pozytywna ocena.
Obrona
Na papierze Max Allegri postawił na trójkę defensorów. Pierwszy z nich – Alex Sandro wyglądał świetnie. Brazylijczyk umiejętnie wypychał ofensywnych piłkarzy PSG, wygrał większość pojedynków (6/7) i wykazał się dużą celnością podań (82/87 celnych, czyli 94%!). Były to więc dobre zawody 31-latka, ale dopisałbym przy jego nazwisku także jeden minus – za złamanie linii spalonego przy drugiej bramce dla PSG. Kapitan Juventusu – Leo Bonucci zagrał jeszcze lepiej. Do skutecznej gry defensywnej dołożył jeszcze gola dla Bianconerich i ciężko doczepić się do jego poziomu. Włoch jak za najlepszych czasów posyłał celne, długie piłki na skrzydła i stanowił dodatkową opcję do rozegrania piłki od tyłu. Najgorzej wypadł Federico Gatti, który wręcz naiwnie próbował zatrzymać Mbappe i pierwszy gol wpada na jego konto. Poza tym obrońca ten po prostu nie ma doświadczenia na takim poziomie i niestety z tak renomowanymi rywalami jest to widoczne.
Pomoc
Wyjątkowo nie chcę oceniać oddzielnie każdego z pomocników, ale dokonać analizy gry drugiej linii jako całości. Rabiot, Locatelli i Fagioli świetnie się uzupełniali w boiskowych zadaniach i wytrącili wiele argumentów spod nóg swoich przeciwników. Francuz fizycznie dominował nad Ruizem, a później Sanchesem, a Locatelli wyglądał tak dobrze, że, aż przypomniało mi się doskonałe w jego wykonaniu Euro 2020(1). Włoch dominował i pokazał wysoką kulturę gry. Aż szkoda, że nie okrasił swojego występu bramką, chociaż było do tego bardzo blisko. U ostatniego z trójki Fagiolego nie było nawet przez chwilę widać, że – w porównaniu do Verattiego i innych zawodników walczących w środku pola – jest młokosem. Jego grę charakteryzowały spokój i opanowanie, a do tego Cuadrado w końcu miał odpowiedniego partnera do gry ze swojej strony. Jeśli chodzi o Nicolo, to w pamięci pozostało mi jego ogranie Messiego, gdzie lekko dziubnął piłkę nad Argentyńczykiem i zdobył kilka metrów. Bez kompleksów. W końcu środek pola wyglądał jak jeden organizm i każdy z pomocników dobrze wypełniał swoje role na boisku.
Ofensywa
Na wahadłach latali tego wieczoru Kostić i Cuadrado. O ile Serb to raczej awionetka, to Kolumbijczyk, pozostając w lotniczej nomenklaturze, to co najmniej myśliwiec. Zarówno Bernat, jak i Vitinha mieli duże kłopoty z zabezpieczaniem swojej lewej flanki, w dużej mierze właśnie dzięki świetnej grze Juana. Szybkość, mądre decyzje, precyzja i próby swoich firmowych zagrań w końcu wróciły. Wyciągam jeden wniosek. Wystarczy postawić na kogoś lepszego od Mckenniego z tej strony boiska i już gra wygląda lepiej. Mam nadzieję, że Massimiliano Allegri też to widzi. Wracając do Serba, to w porównaniu do jakości, jaką długimi fragmentami prezentowali jego koledzy z drużyny, to niestety trochę nie dojechał. Kilkukrotnie prosiło się o spokojniejsze rozegranie zamiast twardych wrzutek na oślep w pole karne, byle pozbyć się piłki. Na pozycji podwieszonego pod napastnikiem zagrał Fabio Miretti. Nie odmówię młodemu Włochowi zaangażowania i chęci do gry, ale widać że ogromnie brakowało mu doświadczenia boiskowego. Wierzę, że takie mecze, nawet jeśli zakończone porażką, tylko podbudują jego osobę i wciąż będzie się rozwijać. Porównując jego występy w pierwszym i drugim spotkaniu z PSG, można zauważyć dużą poprawę. Ostatni z pierwszej jedenastki, jedyny dostępny zdrowy napastnik w kadrze Juve – Arkadiusz Milik nie zaprezentował szczególnie wybitnej gry. Przyznam, że nie ułatwiał mu tego ani Marquinhos ani Ramos. Występ co najwyżej średni.
Zmiennicy
Przed spotkaniem nikt nie wierzył, ale każdy miał nadzieję że Federico Chiesa wejdzie na boisko. Max Allegri dał kibicom przyspieszony mikołajkowy prezent, lub prezent na otarcie łez (niepotrzebne skreślić) i wpuścił włoskiego skrzydłowego na ostatnie piętnaście minut. Ten ożywił lewą flankę, był bliski wywalczenia rzutu karnego i sprawiał wrażenie piłkarza, który znów będzie czarować swoją grą. Ponieważ to właśnie z Fede była związana jedna z sędziowskich kontrowersji napiszę, że mam wrażenie, że wszelkie „not clear and obvious” sytuacje w polu karnym arbitrzy gwiżdżą przeciw Juve. Podobnie działo się w wyjazdowym spotkaniu z Maccabi i faulu na Cuadrado, a także w meczu Inter Barcelona. Czyżby jakiś spisek UEFA przeciwko założycielom Superligi? Można poświecić czas na te pytania, ponieważ pozostali rezerwowi nie zaprezentowali niczego szczególnego.
Trener
Tym razem Max Allegri przeprowadził ciekawy zabieg taktyczny – rzeźbiąc z aktualnej, okrojonej kadry postawił na diament w środku pola, wahadła, trójkę defensorów i jednego dostępnego napastnika. W tak dobranym ustawieniu ważną rolę pełnił Fabio Miretti, który bardzo często znajdował sobie miejsce tuż przed polem karnym lub robił je Locatellemu. Brakowało jedynie wykończenia. Wpuszczenie wspomnianego już przeze mnie Federico Chiesy to wirtualna piąteczka, którą przybiłem trenerowi i uśmiech, który zawitał tak samo u mnie jak i u włoskiego skrzydłowego. Dobry pomysł na spotkanie, należy się pochwała.
MVP spotkania
Na najlepszego zawodnika wybieram Manu Locatellego, który grał jak za najlepszych spotkań z Euro, podczas którego został mistrzem. Wysoka celność podań, dobre pressingi i świetne uzupełnianie się z pozostałą dwójką pomocników. Do tego był naprawdę bliski zdobycia gola i tego wieczoru bardzo mu się to należało.
FLOP spotkania
Typuję Federico Gattiego. Włoski defensor zawalił pierwszą bramkę i to jego jestem zmuszony wyznaczyć do tej niezbyt przyjemnej nagrody. Na obronę zawodnika przemawia fakt, że dopiero wyszedł z Serie B i nie ma praktycznie żadnego doświadczenia na takim poziomie. Ponadto trzeba pamiętać, że pojedynek z Mbappe jest jak piłkarski uniwerek. Dziś Gatti oblał egzamin, ale z pewnością ma przed sobą jeszcze niejedną sesję poprawkową.
Podsumowanie
Mimo porażki piłkarze Juventusu w końcu mogą spojrzeć sobie w oczy bez cienia wstydu. Drużyna wykazała odpowiednie zaangażowanie i prawdziwą, zapowiadaną przez wiele tygodni, sportową złość. Młodzież zagrała bez kompleksów i pokazała skostniałym turyńskim dinozaurom jak powinno się z dumą przyodziewać koszulkę w biało-czarne pasy. Wracając do Fede Chiesy, to są zawodnicy których się szanuje, tacy których się lubi i tacy których się wręcz kocha kibicowskim sercem. Włoch łapie się do tej ostatniej kategorii i przywrócił we mnie chwilowo zapomniane pozytywne emocje na myśl o klubie. Powiedzmy, że już nie jestem obrażony na Bianconerich i z młodzieńczym uśmiechem czekam na kolejny moment, gdy Chiesa będzie mógł wykonać swój charakterystyczny gest i skierować pięść w kierunku wiwatujących fanów Starej Damy.
PS. Wiem, przegraliśmy mecz i lądujemy w Lidze Europy, ale ile można siać defetyzm i widzieć wszystko w czarnych barwach? Ja widzę trochę bieli, zwłaszcza po takich meczach. Dlatego jest biało na czarnym, a nie czarno na białym. Do zobaczenia w kolejnym felietonie!
Autor: Marcin Zalewski