#FINOALLAFINE

Bitwa przegrana. Wojna trwa

Wielkie nadzieje Starej Damy na powrót do europejskiej elity brutalnie rozwiali piłkarze Gwiazdy Południa. Bawarczycy zweryfikowali przygotowanie piłkarzy Juventusu do walki z największymi klubami Europy, wyłączyli wszystkie dotychczasowe atuty ekipy Antonio Conte i nie pozostawili jej złudzeń w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: kto bardziej zasługuje na półfinał rozgrywek? Jak jednak zwykł mawiać pewien znany historyk – “czy aby na pewno?”.


Chwilę przed rewanżowym spotkaniem warto raz jeszcze wrócić do meczu sprzed niespełna tygodnia i przeanalizować problemy zawodników biegających w biało-czarnych koszulkach tamtego wieczoru. Czy rzeczywiście odstajemy aż tyle od europejskiej czołówki? Czy Serie A jest aż tak słaba, że jej główny przedstawiciel był jedynie tłem dla spokojnie grającego lidera Bundesligi? O to pięć głównych – w moim przekonaniu – przyczyn porażki drużyny ze stolicy Piemontu w Bawarii. (poza, rzecz jasna, stratą większej liczby bramek…).

Kolejność – od najmniej, do najbardziej istotnej.

5. Postawa Buffona.

Na wielu portalach sportowych wymieniano Gigiego jako jednego z główny winowajców porażki z Bayernem. O ile, jako wieloletni fan Juve, nie mam prawa nie kochać Supermana, o tyle w tym przypadku nie mam też prawa negować opinii mediów. Fakt, dwa lub trzy razy wybronił naprawdę trudne piłki, ale jego nieporadność przy wyłapywaniu strzałów z dystansu powodowała, że niejeden kibic przecierał oczy ze zdumienia. Jeśli dodamy do tego bezmyślne trzymanie się taktyki polegającej na rozgrywaniu “piątek” do obrońców, pomimo wysokiego pressingu Bayernu, otrzymamy obraz 19-latka grającego swoje pierwsze spotkanie w Lidze Mistrzów. Nie wiem czy ktoś umieścił kryptonit w bramce strzeżonej przez Supermana, ale w rewanżu na Juventus Stadium Buffon musi zagrać zdecydowanie lepiej.

4. Derby d’Italia.

Może to wytłumaczenie niegodne mistrza Włoch, ale uważam, że Conte popełnił ogromny błąd rzucając wszystkie swoje asy i jokery na spotkanie z drużyną środka tabeli. Nawet jeśli jest nią “arcywróg” – Inter. Zwłaszcza w drugiej połowie, było widać, ile sił kosztowało zawodników podstawowej jedenastki to spotkanie. Skład Juventusu w meczu wtorkowym był bardzo podobny do tego, jaki wyszedł kilka dni wcześniej w sobotę. Antonio Conte wymienił jedynie skrzydła. I to właśnie one w meczu z Bayernem wyglądały najpewniej. Dziwi niektórych moja opinia? Przypomnijcie sobie, ile groźnych sytuacji stworzyli monachijczycy po akcjach skrzydłami. Dwie? Trzy? Nie więcej niż robią to rywale Starej Damy w ligowych potyczkach. Obie bramki padły po strzałach z dystansu – środkowi pomocnicy oraz obrońcy nie nadążali z kryciem, tudzież blokowaniem strzałów. Nic dziwnego – mówimy w końcu o ludziach, którzy mając w nogach morderczy bój z Interem musieli się błyskawicznie spakować i polecieć samolotem do południowych Niemiec. Nie po to na ławce rezerwowych, tacy solidni zmiennicy jak Pogba, Giaccherini, Padoin, czy Marrone dostają odcisków na pośladkach, by trzeba było na wszystkich frontach bezlitośnie smagać batem sztandarową jedenastkę.

3. Postawa Andrei Pirlo oraz Leonardo Bonucciego.

Generał Juventusu, dyrygent, artysta środka pola i kreator – to tylko niektóre z określeń jakimi można obdarować nasz numer dwadzieścia jeden. We wtorek nasuwało się tylko jedno – emeryt, tak zresztą po tym meczu został nazwany przez pewnego bawarskiego “mędrca” Buffon. To po stratach Pirlo, jeszcze na własnej połowie, najczęściej powstawały najgroźniejsze akcje Bayernu. To do niego ufnie zagrywali piłkę koledzy, w nadziei, że oczaruje stadion dokładnymi zagraniami za plecy obrońców rywala. To on miał kręcić swoje kółeczka rozdzielając bezbłędnie piłki z jednej strony na drugą. W końcu – to on, mistrz świata z 2006 roku, zdobywca Pucharu Ligi Mistrzów z Milanem w 2003 i 2007 roku miał demonstrować swój stoicki spokój, cwaniactwo oraz pewność siebie, będące wzorem, za którym podąży reszta zespołu. Tymczasem po boisku tułał się bez ładu i składu, nieogolony, emerytowany generał, z miną skrzywdzonego staruszka, pytającego: “co ja tu robię i dlaczego ci straszni Niemcy mnie atakują?”. Mnóstwo strat, niedokładnych zagrań i fatalnie wykonanych stałych fragmentów gry – tak Pirlo zaprezentował się przed niemiecką publicznością. Kwintesencją jego słabej postawy była ostania akcja meczu, gdy można było ostatnią “wrzutką” w pole karne pokusić się o wywiezienie choć jednej bramki z trudnego terenu. Co zrobił Pirlo – zapewne wszyscy pamiętają, choć chcieliby jak najszybciej zapomnieć.


Nieco inaczej wygląda sytuacja w przypadku Bonucciego. Od niego nikt nie wymaga cudów, czy dyktowania tempa gry. Jednak fundamentalne znaczenie dla taktyki Conte ma rozprowadzanie piłek już od obrońców i to głównie dzięki tej umiejętności Leonardo wywalczył sobie pewne miejsce w pierwszej jedenastce 30-krotnego mistrza Włoch – niestety w Monachium podania były jego wadą, a nie zaletą. Liczba niecelnych zagrań w jego wykonaniu – bez różnicy długich czy krótkich – była zatrważająca. A jako jeden z nielicznych piłkarzy Starej Damy miał często wystarczająco dużo czasu na sensowne i dokładne rozegranie.

2. Brak elastyczności taktycznej Conte.

Można gdybać, “co by było, gdyby pierwsza bramka nie padła tak szybko”, ale nie usprawiedliwia to tego, że od początku, do końca piłkarze Juventusu bezkrytycznie próbowali trzymać się jednego stylu gry. Wszystkie próby rozgrywania piłki były do bólu schematyczne, proste do rozszyfrowania. A gdy naprzeciw ciebie wychodzą gracze pokroju Schweinsteigera, Ribery’ego, czy Dantego musisz czymś zaskoczyć. Rywal stosuje wysoki pressing? Puśćmy kilka bardzo długich piłek za plecy skrajnych obrońców, by cała drużyna musiała się przesunąć, a rywal był zmuszony wykonać kilka przebieżek, by odebrać piłkę. Rywal atakuje nieustannie prawym skrzydłem? Niech któryś z napastników zejdzie na to skrzydło i spróbuje zmusić ofensywnie usposobionych przeciwników do powrotu. Brakuje z przodu napastnika potrafiącego walczyć z Van Buytenem, czy też po prostu grającego tyłem do bramki? Wpuścić Vucinica lub Anelkę. Pirlo nie ma miejsca na rozgrywanie? Przejść na system 3-6-1. Conte pogubił się tego dnia, a jego jedyną radą na tragiczną niedokładność w rozgrywaniu piłki przez jego podopiecznych, była całkowita wymiana linii ataku. O tym, że sprawy wymknęły się spod kontroli włoskiego taktyka dobitnie świadczy jego wyraz twarzy, uchwycony przez kamery po stracie drugiej bramki.

1. Strach

Powód pozornie trywialny i zdecydowanie najistotniejszy ze wszystkich w tym konkretnym przypadku. Strach przed marką. Strach przed indywidualnościami. Strach przed stadionem. Strach przed odpowiedzialnością. Irracjonalny strach przed graniem na tym pułapie najważniejszych klubowych rozgrywek piłkarskich Europy. Już pierwsze kontakty z piłką zawodników Juve pokazały, że większość z nich miała “kolana z galarety”. Kiedy już na samym początku spotkania tacy gracze jak Chiellini (wyprowadził piłkę z własnej połowy bez określonego adresata), Pirlo (bezmyślnie podał do Alaby), Vidal (był ustawiony zbyt daleko od strzelającego) i Buffon (wydaje się, że jednak miał wystarczająco dużo czasu na interwencję) popełniają proste i tragiczne w skutkach błędy – nie może być dobrze. Drużyna po stracie gola zareagowała właściwie, tylko dlaczego nie trwało to dłużej niż dziesięć minut? Dlaczego wystarczyły dwa szybkie rajdy skrzydłami i agresywny pressing rywala, by zawodnicy Juve cofnęli się głęboko na własną połowę? Dlaczego za każdym razem, gdy kamery robiły zbliżenie na twarz Bonucciego, w jego oczach było widać strach, a grający już przecież przeciwko Bayernowi Barzagli popełniał szkolne błędy? Na te pytania znają odpowiedź tylko sami zawodnicy oraz trener. Nie da się jednak zwyciężyć na pewnym poziomie sportowym, bez wiary we własne umiejętności, bez amerykańskiego, patetycznego “yes, we can!”.

Yes, we can

Przegraliśmy bitwę. Czy dziś da się zmienić ją w zwycięską wojnę? Ja uważam, że tak. Piłkarze Bayernu pokazali czym jest doświadczenie, czym jest walka o każdy centymetr boiska. Ale wiedzieliśmy o tych i innych walorach Bawarczyków już wcześniej. W ubiegłym sezonie drużyna z Monachium grała identycznie, rozjeżdżała każdego rywala na swojej drodze, pewnie zmierzając po potrójną koronę, by ostatecznie pozostać bez jakiegokolwiek trofeum. Została za to największym przegranym sezonu. W tym to Juventus może stać się katem Bayernu. Na to jednak potrzeba wieczorem zwartej grupy kilkunastu wojowników, wykrwawiających się na murawie Juventus Stadium.


Wszystkie wymienione przeze mnie na samym początku błędy zrodziły się w głowach piłkarzy i trenera. Być może dlatego, że dla większości z nich obecna edycja Ligi Mistrzów jest dopiero pierwszą w karierze. Nie zgodzę się jednak z tym, iż Stara Dama znacząco odstaje poziomem od lidera Bundesligi. Wszystkie powyższe punkty da się naprawić. W rewanżu w Turynie nie będziemy mieli już nic do stracenia, zagramy wspierani dopingiem czterdziestotysięcznego tłumu, deprymującego rywali na każdym kroku – nie ma tu miejsca na strach. Nie wierzę w to, że fundamentalni dla taktyki Conte gracze – Pirlo, Bonucci i Buffon powtórzą słaby występ z Monachium.

Reprezentacja Włoch kiedy rozgrywała finał podczas Euro 2012 miała zdecydowanie słabszy dzień – nie dostała już możliwości rewanżu. Bez względu na to ile piłkarsko dzieli AC Milan od Barcelony, Włosi w dniu rewanżowego meczu tegorocznej Ligi Mistrzów mieli po prostu kryzys – nic już nie mogło tego naprawić. Piłkarze Juventusu możliwość poprawy dostają, teraz, więc jak nigdy przedtem, mają okazję pokazać z jakiego materiału są ulepieni.

Autor: Mateys

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
12 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze
Dziku1897
Dziku1897
11 lat temu

Porównania Bayernu do Chelsea są chyba troszkę nie na miejscu nie sądzicie? Bayern nas rozjechał, zagraliśmy kompletne dno. Ja chcę tylko by dzisiaj zagrali tak, żebyśmy nie musieli się wstydzić.

bernix1910
bernix1910
11 lat temu

Z Chelsea u siebie wygraliśmy 3:0 to i teraz się uda tylko chłopaki muszą dać z siebie 100%. Forza Juve

siarra
siarra
11 lat temu

10 kwiecien 2013 dlugo bedziemy pamietac ten dzien i lzy niemiaszkow
forza juve , wszyscy pamietajcie dzis faszysci przyjezdzaja do jaskini lwa wscieklego lwa

gajos1111
gajos1111
11 lat temu

nie chce nic mowic ale rozluzniony bayern przegral 0'2 ze slabiutkim arsenalem, czemu my mamy tyle nie strzelic?

Franusss
Franusss
11 lat temu

FORZA FORZA FORZA BIANCONERI ! ! !

JUVE JUVE JUVENTUS ! ! !

BIANCONERI ! ! !

Asasyn13
Asasyn13
11 lat temu

Co was tak natchnęło na tę pewność siebie? Wszędzie gdzie czytam to tylko rozjeżdżamy Bayern. Trzeba wierzyć w umiejętności naszych piłkarzy, ale trochę pokory. Nie wiecie ze zbytnia pewność siebie gubi? Chcecie by mówili "Ahaha a tacy byli pewni że nas objadą"? Nie lepiej się powstrzymać i po ewentualnym naszym awansie im wytknąć, ze byli zbyt pewni awansu?

Odnośnie artykułu to chyba każdy się z nim zgadza. Jeśli chodzi zaś o dzisiejszy mecz.. no cóż, już nie mogę się doczekać reakcji naszych piłkarzy na zeszłotygodniowa porażkę.

SKAr7
SKAr7
11 lat temu

Felieton na poziomie Krisa Voakesa

19
19
11 lat temu

Chelsea w okresie kiedy dostała od Juve trójeczkę nie prezentowała nawet połowy tego co teraz pokazuję Bayern. Opamiętajcie się z tymi porównaniami

19
19
11 lat temu

Odstajemy niestety od ścisłej czołówki europejskiej czyli od Bayernu, Realu, Barcelony i Man Utd. Moim zdaniem mamy bardzo małe szanse na awans, Bayern jest bardzo silny i taka pewność w awans u niektórych forumowiczów mnie zadziwia. Pozostaje nam wierzyć w cud.

aragorni
aragorni
11 lat temu

@Asasyn13

Dzisiaj rozjedziemy Bayern:)

Nick
Nick
11 lat temu

YES WE CAN!!!! Haraszo statya 🙂

tersihal
tersihal
11 lat temu

Siarra wlosi to tez faszysci . Tylko tchorze w 44 wyparli sie swojego duce .