#FINOALLAFINE

Droga do teatru marzeń

28 maja 2003 roku rozegrany zostanie najważniejszy mecz 2003 roku w piłkarskiej Europie. Po bardzo emocjonującym finale tzw. europejskiego pucharu pocieszenia UEFA, który w hiszpańskiej Sewilli zdobyli piłkarze F.C. Porto nadszedł czas na wielki finał Ligi Mistrzów, który odbędzie się na angielskim obiekcie Old Trafford. Finał jakże nietypowy, gdyż będzie on po raz pierwszy w historii wewnętrzną sprawą dwóch drużyn z Włoch. Jednak aby znaleźć się w wielkim finale drużyny Juventusu i Milanu musiały przebyć długą drogę…
Przygoda Juventusu z tegoroczną edycją Champions League zaczęła się jeszcze… w poprzednim sezonie. Gdy 5 maja po niewiarygodnie emocjonującej i trzymającej w napięciu ostatniej kolejce Serie A Juventus zdobył mistrzostwo kraju, zagwarantował sobie tym samym udział w obecnej Lidze Mistrzów. I tak 29 sierpnia 2002 roku o godzinie 16 w Monte Carlo odbyło się losowanie pierwszej rundy grupowej UEFA Champions League 2002/2003. Podobnie jak to bywało w dwóch poprzednich edycjach LM Juventus trafił do grupy E. Los przydzielił Bianconerim: Feyenoord Rotterdam (Holandia), Dynamo Kijów (Ukraina) oraz Newcastle United (Anglia). Wszyscy zgodnie orzekli, że nie jest to łatwa grupa. Obawiano się przede wszystkim lepszego przygotowania fizycznego rywali, którzy sezony w swoich ligach zaczęli już dosyć dawno (Serie A ruszała z dwutygodniowym poślizgiem).

Już pierwszy mecz pokazał, że grupa w której znaleźli się piłkarze Juventusu jest jedną z najbardziej wyrównanych. Pierwszym rywalem piłkarzy Juventusu byli zawodnicy Feyenoordu. “Stara Dama” co prawda wygrała pierwszy mecz ligowy z Atalantą aż 3-0, to jednak do szczytowej formy dużo jej brakowało. Piłkarze wyjechali do Holandii pełni nadziei na korzystny rezultat. Spotkanie rozpoczęło się po myśli piłkarzy Juve, gdyż już w 31 minucie objęli oni prowadzenie. Jednak na 15 minut przed końcowym gwizdkiem, przy ewidentnej pomocy sędziego Van Hooijdonk zdołał wyrównać. Zawodnicy Juventusu wywieźli z Rotterdamu jeden punkt. Jednak nie to było najważniejsze, jak się później okazało. To właśnie w meczu z Holendrami po raz pierwszy zalśniła gwiazda Mauro Camoranesiego. To właśnie On, w swym debiucie w Lidze Mistrzów, wspaniałym strzałem zza pola karnego dał nam prowadzenie. Po meczu Mauro był niezwykle zadowolony z bramki, jednak jak sam przyznał: “rezultat końcowy mógłby być inny. Zdecydowanie zasłużyliśmy na trzy punkty”. Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Po tygodniu przyszedł czas na Dynamo Kijów. Ukraińcy przyjechali do Turynu z nadziejami na dobry rezultat, tym bardziej, że po pierwszym meczu mieli komplet punktów (wygrana z Newcastle 2-0). Mecz ten był meczem wyjątkowym dla szkoleniowca Juventusu – Marcello Lippiego. Był to jego 300 mecz na ławce trenerskiej Bianconerich. Piłkarze zrobili miłą niespodziankę Lippiemu rozbijając Kijowian aż 5-0! Szkoleniowiec Juve chwalił, ale i przestrzegał przed kolejnymi meczami.

Październik Juventus rozpoczął bardzo udanie od domowej wygranej z Newcastle 2-0. Swoimi największymi walorami zabłysnął po raz kolejny Alessandro Del Piero, który zdobył obydwie bramki. Jedynym nieprzyjemnym aspektem tego meczu było zderzenie Marco Di Vaio z obrońcą Newcastle, po którym nasz zawodnik stracił przytomność. Już w 16 minucie musiał opuścić murawę. Jednak po spędzeniu kilku dni w szpitalu na obserwacji Marco wyszedł i po tygodniu był już zdolny do gry. Po trzech pierwszych kolejkach Champions League Juventus znajdował się na pierwszym miejscu z dorobkiem 7 punktów, z dwupunktową przewagą nad drugim Feyenoordem. Największą niespodzianką był okrąglutkie zero, znajdujące się przy liczbie zdobytych punktów piłkarzy Newcastle. I to właśnie z nimi przyszło się zmierzyć “Starej Damie” w następnym meczu. Shearer wraz z kolegami z zespołu, mimo braku punktów wciąż wierzył w awans i w zwycięstwo nad Juventusem. W bardzo zaciętym i wyrównanym meczu, Juventus wypracował sobie trzy stu procentowe sytuacje. Jednak nie zdołał wykorzystać żadnej z nich, co się zemściło. To piłkarze Newcastle zdobyli bramkę na pół godziny przed końcem spotkania, która jak się okazało dała im trzy punkty. Po tej kolejce nie było już tak kolorowo. Co prawda Juve nadal prowadził (tyle samo punktów co Dynamo), jednak każda z drużyn miała nadal bardzo realne szanse na awans. O wiele bardziej klarowną sytuację w grupie, mieliśmy zobaczyć po piątej serii spotkań, w której to Juventus podejmował na Stadio Delle Alpi piłkarzy Feyenoordu.

W tym meczu zabłysnął fenomenem Marco Di Vaio. Po jego dwóch celnych trafieniach Juventus pokonał Feyenoord 2-0 i tym samym na kolejkę przed końcem pierwszej rundy grupowej zapewnił sobie awans do kolejnej rundy! (porażka Dynama z Newcastle 2-1). Do Kijowa piłkarze polecieli w mocno rezerwowym składzie. Bez Nedveda, Del Piero, Trezegueta, Thurama… Marcello Lippi nie chciał ich przemęczać przed ważnymi ligowymi spotkaniami. Piłkarze Juve mieli już pewny awans z pierwszego miejsca, piłkarzom Dynama do awansu potrzeba było albo zwycięstwa nad Juve, albo porażki Newcastle. Jednak żadne z tym warunków nie zostało spełnionych. Bianconeri w mocno okrojonym składzie pokonał Kijowian 2-1 po bramkach Salasa oraz Zalayety. Natomiast po zaciętym meczu Newcastle pokonało Feyenoord 2-3 i to piłkarze “Srok” zagrali w kolejnej rundzie.

Kolejne losowanie przyniosło nam jeszcze trudniejszych rywali. Juventus trafił do grupy D uważanej przez fachowców jako “Grupa Śmierci”. F.C. Basel, Deportivo La Coruna oraz Manchester United stały się przeciwnikami Juventusu. Pierwszy mecz piłkarze Juve rozegrali przeciwko hiszpańskiemu Deportivo. Jednak to spotkanie nie rozpoczęlo się dla fanów Bianconerich zbyt dobrze. Już po dziewięciu minutach Juventus przegrywał 1-0, a po kolejnych dziesięciu już 2-0. I gdy wydawało się, że już piłkarze Depor mają trzy punkty w kieszeni, po raz kolejny zabłysnął Pavel Nedved, dla którego obecny sezon jest zdecydowanie najlepszym w karierze. Najpierw pokierował zespół Juve do wyrównania, a po przerwie sam zdobył bramkę na wagę remisu. W meczu tym lekkiej kontuzji doznał Thuram, jednak nie była na szczęcie tyle groźna by wyeliminować Francuza na dłuższy czas. Po La Corunii nadszedł czas na domowy mecz z dotychczasową rewelacją LM, F.C. Basel. Piłkarze z Bazylei przylecieli do Turynu z nadziejami na jak najlepszy rezultat. Jednak zostali oni znokautowani w Turynie aż 4-0. Mecz toczył się wśród obfitych opadów śniegu. Wspaniały powrót po kontuzji zaliczył David Trezeguet, strzelając jedną z bramek. Po tym meczu Juventus zajmował drugą lokatę, za ManUtd i do następnego meczu w Lidze Mistrzów musiał czekać aż do lutego.

31 stycznia mijał termin zgłaszania piłkarzy do wiosennych rozgrywek Ligi Mistrzów. Ze składu Juve dopadli Baiocco i Moretti a na ich miejsca wskoczyli zawodnicy Primavery – bramkarz Bonnefoi oraz obrońca Gastaldello. W lutym czekały na Juventus dwa najbardziej ważne i prestiżowe jak dotąd spotkania w LM, z Manchesterem United. Wszyscy czekali na te pojedynki z wielkimi nadziejami na rewanż, za wyeliminowanie Juventusu przez Manchester w jednej z poprzednich edycji CL. Zaczęły się jednak problemy. W ligowym meczu z Atalantą dosyć poważnej kontuzji nabawił ten który miał poprowadzić “Starą Damę” do zwycięstwa nad ManU – Alessandro Del Piero. Jednak nie absencja tego zawodnika stała się największym problemem Lippiego. Do drużyny Juventusu wdarła się grypa, która zaatakowała początkowo pięciu piłkarzy Juve. Buffon, Birindelli, Zambrotta, Di Vaio i Salas nie mogli wystąpić w tym meczu. Choć problem stawał się coraz większy, nadzieje na dobry rezultat cały czas były. Jak wiadomo kadra Juve liczy około 25 zawodników, dlatego absencja sześciu nie powinna być aż tak strasznym problemem. Jednak wirus grypy na tym nie poprzestał. Kolejne zachorowania – Trezegueta, Ferrary, Tacchinardiego, Thurama i jeszcze kilku graczy, a także Marcello Lippiego postawiły występ piłkarzy Juve na Old Trafford pod znakiem zapytania. Jednak do składu dołączyło kilku graczy młodzieżówki i nic nie mogło stanąć na przeszkodzie rozegrania tego meczu. Mimo bardzo okrojonego składu, Bianconeri zagrali naprawdę bardzo dobre spotkanie. Niestety jednak – przegrane. Juve uległo Manchesterowi 1-2.

Przed rewanżem pojawiły się szanse na rozegranie równorzędnego spotkania. Choroba powoli ustępowała. Jednak rewanż okazał się katastrofą. Wyczerpany, niedoleczony Juventus przegrał przed własną publicznością z Manchesterem aż 0-3! Był to najgorszy i najbardziej żenujący mecz Bianconerich w tym sezonie. Prasa zaczęła się zastanawiać nad sensem dalszej gry Juve w CL. Wszyscy doradzali, że lepiej będzie jak skupią się na lidze. Mimo to piłkarze nie zwątpili nigdy.

Następny mecz odbył się również w Turynie. Przeciwnikiem po raz kolejny było Deportivo. Sytuacja w grupie stała się bardzo napięta. Zwycięzca tego pojedynku miał już niemal pewne miejsce w ćwierćfinale. Spotkanie stało na bardzo wysokim poziomie i do samego końca trzymało w napięciu. Na prowadzenie wyszedł w 12 minucie Juventus po strzale Ferrary. Po 52 minutach sytuacja się odwróciła, gdyż to Deportivo prowadziło 2-1. Trafienie w 63 minucie Trezeguet dało wyrównanie. Natomiast piękny strzał Tudora, w drugiej minucie doliczonego już czasu gry dał Juventus praktycznie awans do ćwierćfinału!

Deportivo odpadło. Piłkarze Bazylei do awansu potrzebowali nie tylko zwycięstwa nad Juventusem, ale różnicą aż 5 bramek! Choć nadzieje były i Basel zdołało wygrać, to różnicą zaledwie jednej bramki. Juventus uległ F.C. Basel 1-2, jednak to piłkarze w biało-czarnych koszulkach zagrali w ćwierćfinale.

Losowanie ćwierćfinałów w szwajcarskim Nyonie przedzielił Bianconerim F.C. Barcelonę. Spisująca się wspaniale w tej edycji LM “Barca” nie przegrała w niej od 14 spotkań!

Swoją dobrą passę przedłużyła również po pierwszym spotkaniu z Juventusem. W Turynie padł bramkowy remis, który według fachowców do awansu znacznie przybliżył piłkarzy z Katalonii. Po dwóch tygodniach nadszedł czas na rewanż. Wypełnione po brzegi Camp Nou oraz miliony widzów przed telewizorami było świadkami wspaniałego widowiska. Mimo stworzenia wielu dogodnych sytuacji, w pierwszej połowie nie obejrzeliśmy żadnych bramek. Powody do radości dał kibicom Juve w 53 minucie Pavel Nedved, który pokonał bramkarza Barcelony – Bonano. Na boisku i na trybunach zrobiło się nerwowo. Juventus przez całe spotkanie grał bardzo uważnie i konsekwentnie, jednak po strzeleniu nieco się rozkojarzył. Wykorzystała to “Barca”, której po strzale Xaviego udało się wyrównać. Do tego wszystkiego w 79 minucie czerwony kartonik obejrzał grający rewelacyjnie w tym spotkaniu – Edgar Davids. Jednak do końca meczu wynik nie uległ zmianie i konieczna była dogrywka. Juventus zastosował styl, który kilka lat temu przynosił wspaniałe efekty niemalże wszystkim włoskim drużynom. Grający w dziesiątkę Juve zastosował tzw. Catenacchio, czyli zamurował dojście do bramki. Bianconeri nie atakowali, nawet nie próbowali. Bezradni piłkarze Barcelony próbowali się przedrzeć ze wszystkich stron, jednak włoski mur był nie do przejścia. W 114 minucie Juventus przeprowadził bardzo szybką, zaskakującą i co chyba najśmieszniejsze – jedyną akcję ofensywną w dogrywce. A żeby było jeszcze śmieszniej – zakończoną celnym strzałem Zalayety, który dał awans do półfinału Juventusowi!! 100 tysięcy fanów “Barcy” przecierało oczy ze zdumienia. Jak to możliwe, żeby Juve wyeliminowało tak fantastycznie spisującą się Barcelonę, która nie przegrała w LM od 15 spotkań?! A jednak!! Juventus puścił z torbami kolejną, już drugą drużynę hiszpańską.

Wszyscy fani Juve byli w euforii i czekali na kolejnego przeciwnika. A stał się nim sam “królewski” Real Madryt, który ówcześnie w ćwierćfinale pokonał… Manchester United. Pierwszy mecz odbył się w Madrycie. Juventus zagrał dobre spotkanie, zdobył bramkę (Trezeguet) jednak przegrał 1-2. Tak jak wielu przypuszczało wszystkie wątpliwości co do finalisty rozstrzygną się w Turynie. Z jednej strony Real – z jednobramkową przewagą, z drugiej Juve – atut własnego boiska oraz gol strzelony na wyjeździe. Spotkanie rozpoczęło się po myśli Juventusu i po myśli Juve się skończył. Od początku do końca “Stara Dama” grała fantastycznie!! Był to mecz niemalże idealny! Wspaniała gra Del Piero, Trezegueta, Nedveda, Davidsa, obroniona jedenastka Figo przez Buffona, wspaniała gra obronna Thurama oraz ofensywna Zambrotty. Chwalić piłkarzy można by było bez końca. I to każdego – bez wyjątków. Juventus wygrał to spotkanie 3-1 i to właśnie Bianconeri zagrają w finale!!! Jak przed meczem trafnie powiedział Platini: “Real ma wspaniałe gwiazdy, Juve ma wspaniałą drużynę”. Te słowa potwierdziły się w całości. Juventus po pięciu latach ponownie staje przed szansą zdobycia najcenniejszego europejskiego trofea – pucharu Ligi Mistrzów. Jednak czy tą szansę wykorzysta?

Autor: DeeJay

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze
stasik
stasik
19 lat temu

I juve przerypało ;(