Dziadek pod talerzykiem
Mężczyzna o trzech nogach – zupełnie bez żadnych skojarzeń, dodam od razu dla tych, którzy już się uśmiechają – jedną drewnianą, obok niego spieszący się w zawrotnym tempie żółwia przystojniak z białą fryzurką z zacięciem walczący o kawałek swojego terenu. Najciekawiej prezentuje się jednak dziadziuś z uporem dmuchający w gwizdek – pomaga mu w tym silnie rozwinięta zadyszka…
Sanatorium? Dom spokojnej starości? Nic bardziej mylnego – to po prostu drużyna Juventusu kilka lat później, rozgrywająca kolejny dynamiczny mecz w Serie A. Tak się skończyły głośne spekulacje dotyczące wielkich transferów, wielkie plany jak zwykle spełzły na niczym. Może gdyby Moggi powęszył trochę wśród nowinek, poszerzył swoją wiedzę o wyniki badań naukowych, wiedziałby, że młodszy znaczy wydajniejszy. Prędkość, moc, siła, zapał i determinacja to przymioty cechujące przede wszystkim młodych sportowców. Chirurg, rzemieślnik, polityk (?!) – to są zawody, w których bardzo istotne jest doświadczenie i lata praktyki. A czy Delle Alpi musi powoli coraz bardziej przypominać przytułek dla ludzi w jesieni życia. Zwłaszcza, że dla piłkarza okres po 30 staje się już bardziej zimą życia…
Inni mogą, dlaczego więc my nie możemy? Czy Moggi nie może spojrzeć na drużynę Arsenalu, która tak świetnie radzi sobie w tegorocznej Lidze Mistrzów? Tam stawia się na młodość, głód zwycięstwa. Kupuje się przede wszystkim młodych i perspektywicznych zawodników, a tym starszym pozwala się odejść, zarabiając na tym duże pieniądze (Vieira). Fakt, że cena, jaką Arsenal zapłacił za tegoroczny sukces jest spora. Kilka lat przeciętnej gry w europejskich pucharach, wieczne odgrywanie roli kopciuszka, wielkie ambicje i jeszcze większe klęski. Ale kto dzisiaj o tym pamięta? Dziś Arsenal jest na ustach całej piłkarskiej Europy i nikt już nie wsadza tej drużyny do szufladki z napisem „zaścianek futbolu”.
To powinno czegoś nauczyć zarząd Juventusu, bo już Tuwim i jego Skamandrycka banda wiedzieli, że na nic nie warto tak stawiać, jak na młodość i witalność. A tymczasem… Tymczasem w naszym kochanym Juventusie jest wręcz przeciwnie. U nas sprzedaje się tych, którzy robią moc pozytywnego zamieszania w młodzieżówce i mogliby się jeszcze lepiej spisać w pierwszym składzie. Ale gdzież tam… Juventusowski gracz Primavery ma szansę stać się znanym i doskonałym, niczym ta Botticellowska Primavera, najwyraźniej wszędzie, poza macierzystym klubem. Wszystko wskazuje na to, że wkrótce będzie miał na to szanse Rey Volpato, którego Moggi chce sprzedać. A u nas w pierwszym składzie – Thuram, owszem zasłużył na szacunek, był swego czasu jednym z najlepszych defensorów w Europie, ale teraz już zupełnie nie radzi sobie w środku obrony.
A co na to wszystko Capello? On najwyraźniej nie ma ochoty na szkolenie piłkarzy, którzy mają przed sobą świetlaną przyszłość. Nie ma ochoty na szlifowanie sportowych brylantów w swojej drużynie. Capello woli piłkarzy instant albo półprodukty. Zalać wrzątkiem gotowy produkt, przykryć talerzykiem i odczekać 10 minut. Nie dłużej – na to nie ma przecież czasu. I koniecznie z wysokiej półki po adekwatnej do tego cenie. Termin przydatności do spożycia jest najmniej istotny.
Czas pokaże czy sprawdzi się moja czarna szatańska wizja i niedługo po boiskach przeciwko silnym europejskim drużynom będą grać podtatusiali panowie z zakolami i brzuszkiem – koniecznie w koszulkach w biało – czarne pasy. Niewiele się zmieni na korzyść, jeśli ci, którzy powinni, nie pójdą po rozum do głowy i nie zrozumieją, o co tak naprawdę chodzi w żywiole sportu.
Autor: Gregor Del Ptasior