Krzywa wieża

Alessandro Birindelli – mówi Wam coś, ten ktoś? W mojej pamięci pozostał jako czternasty-piętnasty piłkarz Juventusu. Częściej wchodził niż grał, a jak grał to wtedy, kiedy najlepsi odpoczywali. Gdybym miał go porównać do kogoś z obecnej kadry Juve, to zatrzymałbym się przy dwóch nazwiskach, Wytrzymały i nieschodzący poniżej przyzwoitego poziomu jak Stephan Lichtsteiner, ale chyba szybszy i dysponujący o niebo lepszym niż Szwajcar strzałem z dystansu (oj tak, kropnięcie z prawej nogi to miał), poza tym zasługujący na więcej minut jak Martin Caceres, ale konkurencja nie pozwalała. Dobrze, tyle zapamiętałem.

A teraz zerkam do włoskiej Wikipedii i widzę, że moja pamięć zadziałała na niekorzyść Birindellego. To przecież gość, który utrzymał się w klubie przez jedenaście lat. Przeżył paru trenerów, zdobył trzy legalne mistrzostwa Włoch, rozegrał blisko dwieście meczów. Daj Boże każdemu osiągnąć tyle, co on. Czytam dokładniej, że w Serie A zapisał się tylko jednym golem, choć jak napisałem miał z czego uderzyć, ale drugiego dorzucił w Lidze Mistrzów z Deportivo La Coruna. Tak, coś mi świta. No to myk, na Youtube. 26 listopada 2002 roku po 11 minutach Juventus miał do odrobienia już dwa gole. W 38 minucie Birindelli z lewej strony (najczęściej grał na prawej obronie, w razie potrzeby na lewej, czasami też w pomocy) ściągnął do środka i gdzieś tak z 25 metrów trafił w samo okienko. Bramkarz gospodarzy tylko przysiadł z wrażenia. W drugiej połowie jeszcze swoje zrobił Nedved i z 2:2 można było w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku zabierać się do Turynu. Aha, w związku z tym jeszcze coś sobie przypomniałem. Ten sam sezon, ta sama Liga Mistrzów, ale już ćwierćfinał z Barceloną. Na Stadio delle Alpi 1:1, po 90 minutach na Camp Nou identycznie. W dogrywce zerwał się prawym skrzydłem bohater mojej opowieści i idealnie dośrodkował na nogę Marcelo Zalayety. A później Juventus mógł w półfinale rozjechać Real Madryt i ocierać łzy po finale z Milanem. Birindelli z boiska na Old Trafford akurat schodził z podniesioną głową – tylko jego i Del Piero nie przerosła odpowiedzialność w serii rzutów karnych.

W ciszy zakończył karierę. Próbował jako asystent w pracy z seniorami. Wywiało go nawet do Zambii, ale szybko wrócił w rodzinne strony. Do Pisy. I wziął się za szkolenie młodzieży. W ogóle i szczególe. Jemu powierzono nadzór nad całym sektorem młodzieżowym w klubie i zarazem oddano pod opiekę rocznik 2001. W grudniu o nim i jego drużynie niespodziewanie zrobiło się głośno w całym kraju.

Podczas meczu, jakich wiele jeden z dwunastoletnich piłkarzy Pisy tak podał piłkę, że trafiła pod nogi przeciwnika i padł gol. Błąd, który może się zdarzyć każdemu. Inaczej uznał jeden z rodziców siedzących na trybunach, który zaczął nawoływać, żeby trener zdjął fujarę z boiska. Birindelli nie zwracał uwagi na podpowiedzi, co tylko ośmieliło krzykacza do ostrzejszej reakcji. W końcu nie zdzierżył drugi mężczyzna, który okazał się dziadkiem pechowego sprawcy gola. No to wtedy akcja z boiska błyskawicznie przeniosła się na trybuny. Atak, kontratak, działo się tyle, że sędzia przerwał grę i wszyscy patrzyli jak dwóch dorosłych bez krzty kultury obrzydzało całą zabawę dzieciom. Birindelli nie wytrzymał, porządnie ochrzanił kłócących się i rwących do bitki facetów i na znak protestu sprowadził drużynę z boiska. Sędzia zakończył mecz.

Stała się więc rzecz niesłychana, bo wreszcie ktoś miał odwagę zareagować na coś, co dzieje się nagminnie. Nie tylko we Włoszech. Rodzice młodych piłkarzy zamiast pomagać i wspierać, przeszkadzają, psują, uczą złych nawyków, zachowują poniżej jakichkolwiek norm przyzwoitości. Sceny, które często można zaobserwować podczas meczów dwunastolatków czy szesnastolatków, wywołują moim zdaniem jeszcze więcej złego niż to, co dzieje się na meczach Ekstraklasy. Ultrasi w skórach rodziców to dopiero element i chamstwo. A wszystko dlatego, że tkwią w poczuciu, że bycie rodzicem daje im jakieś szczególne prawa, A guzik prawda. Ich władza boiska nie sięga. Czy im się to podoba, czy nie, trener ma zawsze rację i tylko on decyduje. Jeśli się z tym nie zgadzają, to do widzenia. I do widzenia powiedział im Birindelli. Miał gość dużo cywilnej odwagi, bo zawsze najtrudniej jest wystąpić przeciw złu, na które jest ciche społeczne przyzwolenie i które nawet złem przestaliśmy nazywać z jednego powodu – z przyzwyczajenia.

Ten postępek odbił się to tak głośnym echem i wzbudził tak ogromny szacunek, że Alessandro Del Piero przyznał swojemu byłemu koledze z drużyny dziesiątkę, czyli pozycję wyjątkową i najwyższą, w osobistej klasyfikacji największych sportowych osobowości 2013 roku. Dodatkami byli Nadal, Vettel, Murray, LeBron i inni.

Niby smutną puentą i nauczką dla Birindellego i chcących pójść za jego przykładem powinna być decyzja lokalnego wydziału dyscypliny. Pisa ukarana została walkowerem i odjęciem jednego punktu. Jednak Birindelli okazał się twardą sztuką, którą jak Krzywą Wieżę nie tak łatwo ustawić do pionu. W styczniu znów jego chłopaki grali mecz, w którym w roli sędziego debiutował pewien młodzieniec. Trener powiedział podopiecznym, żeby wzięli to pod uwagę i pomagali debiutantowi. W pewnym momencie sędzia podyktował na korzyść Pisy rzut karny po starciu bramkarza z napastnikiem. Sytuacja wydawała się wątpliwa. Poszkodowany po krótkiej rozmowie z trenerem przyznał się, że kontraktu nie było, tym samym faulu i karny się nie należał. Od bramki rozpoczęli przeciwnicy. Trener znów pokazał, że można i należy być innym. Uczciwym przede wszystkim.

Wbrew wszystkiemu i otaczającemu światu Birindelli ma swój kodeks, w którym na pierwszym miejscu jest szczera i prawdziwa idea fair play. W którym kto przeklina jest wyrzucany z treningu, a w meczu natychmiast zmieniany. W którym szatnię przed jej opuszczeniem należy posprzątać, i tak dalej. Z takim światopoglądem nie wróżę mu wielkiej trenerskiej kariery, ale chciałbym swoich synów oddać w ręce takiego trenera. Czapki z głów.

Autor: Tomasz Lipiński
Źródło: www.canalplus.pl

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
8 komentarzy
oceniany
najnowszy najstarszy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze

Lucas87
Lucas87
10 lat temu

Ten jego gol z Deportivo - strzał życia!!! On cały, że tak się wyrażę, niezawodnie solidny 😉

MCJuveForza32Scudetto
MCJuveForza32Scudetto
10 lat temu

W wielu czołowych klubach Serie A a tamtym czasie grałby w podstawie, a on wolał u nas. Takich rezerwowych mieć teraz!

pussykillerxxl
pussykillerxxl
10 lat temu

Niezapomniane czasy.. Niezapomniani zawodnicy..

Makiavel
Makiavel
10 lat temu

W mojej pamięci zapisał się tylko dobrze. Naprawdę solidny zawodnik, który bardzo dobrze zapisał się na kartkach klubu. Może to sentyment, ale dziś nie znajduje kogoś, do kogo bym go porównał.

*Nedved*
*Nedved*
10 lat temu

Dzięki za przypomnienie o Birindellim. Aczkolwiek początek tekstu jest jak dla mnie przynajmniej lekko bulwersujący. Piłkarz naprawdę bardzo solidny, dobry. W dzisiejszej obronie Juventusu mógłby z powodzeniem wymiatać na bokach obrony. Niewielu jest piłkarzy, którzy dawali (i dają) 110% z siebie. A on to robił.

@posesivo
Zapomniałeś o Tudorze (Igor) 🙂

posesivo
posesivo
10 lat temu

tekst mógłby być trochę lepszy ale dziękuję że przypomniałeś mi tą osobę. On, Montero, Ferrara i Zambrotta ah co to była za linia defensywy

Bany_DG
Bany_DG
10 lat temu

Jeden z moich ulubionych piłkarzy. Z tego co pamiętam Ranieri nie wpuścił go na boisko w ostatnim meczu, nawet na chwilę, by pożegnał się z kibicami 🙁

JIm
JIm
10 lat temu

wyobrazcie sobie zeby mial tak De Cegla strzelic albo Peluso - no niestety sie nie da

Lub zaloguj się za pomocą: