Miłość cierpliwa jest, nie pamięta złego.

W coraz bardziej spieniężonym futbolu, mimo swoich sympatii, uwielbiamy historie romantyczne, takie jak mistrzostwo Europy Duńczyków w 1992, zwycięstwo Porto w Lidze Mistrzów z 2004, mistrz Anglii w postaci Leicester czy dość świeże Lille jako czempion Francji. Ale to w związek Massimiliano Allegriego z Juventusem i kibicami, z burzliwym początkiem, następnie zakochaniem, chwilami kryzysów, następnie rozstaniem i tęsknotą, by po dwóch latach rzucić się sobie w objęcia, jest przesycony romantyzmem i dramaturgia jak dzieła literackie XVIII wieku.

16 lipca 2014 Massimiliano Allegri został ogłoszony przez włodarzy Juventusu jako nowy trener pierwszego zespołu. To był dramat. Rozczarowanie. Białoczarne serca krwawiły wpierw i nie chciały wierzyć, że Antonio Conte odejdzie. I kiedy ta bolesna prawda stała się faktem, przyszedł Allegri i kibice byli niemal zgodni – już nigdy nic nie będzie takie samo. Przyszedł Allegri jak synonim upadku wielkiego Milanu. To jemu przypisywano rozprzedanie kluczowych zawodników i jego obwiniano za zajęcie siódmego miejsca na koniec swojego ostatniego sezonu w roli szkoleniowca Milanu. Z kolei w Mediolanie złośliwie chichotano, niektórzy wręcz w bardziej ludzkim odruchu wręcz współczuli. Ciężko było znaleźć choć jeden pozytywny komentarz z branży. Allegri po prostu przychodził jako przegryw do mistrza Włoch, zastępując uwielbianego Conte. Z tym że Juventus popracował na rynku transferowym, wzmocnił zespół, a Allegri okazał się gościem z pomysłem, a przede wszystkim, mocnym taktykiem. Co to była za druga linia… Pogba, Vidal, Marchisio, Pirlo. W obronie u szczytu możliwości trio BBC (Bonucci, Barzagli, Chiellini), które w półfinale Ligi Mistrzów zbiło BBC (Benzema, Bale, Ronaldo) z wielkiego Realu i po raz pierwszy od 2003 roku Juventus zameldował się w finale Ligi Mistrzów. Już wtedy serca kibiców Juve stopniały i zabiły szczerym uczuciem do Maxa. Od tamtej pory kibice i Max Allegri spijali sobie z dziubków, trzymali się za dłonie i podrygiwali wesoło na zielonych murawach rywali.

Allegri out

I jak to bywa w związkach, pojawił się kryzys, kiedy pojawiła się rutyna. Zmieniał się skład, rywale naciskali, ale Juventus wciąż w cuglach sięgał po scudetto, a to zaczęło nudzić kibiców. Juventus był siermiężny, męczył bułę okrutnie. Zaczęło zgrzytać, zarzucono Allegriemu, że Juventus nie wykorzystuje przede wszystkim swojego ofensywnego potencjału. Kibice chcieli, żeby ich zwycięstwa nie zostawiały złudzeń. Chcieli dominować, strzelać po 5 bramek na mecz, a nie drżeć o wynik do ostatniej minuty. Internet grzmiał: #allegriout.

No i Agnelli zrobił Allegriemu out. Dziś panuje euforia, ale ci sami kibice, którzy dziś świętują powrót ukochanego trenera, dwa lata temu sami go zwalniali. Te dwa lata bez siebie pozwoliły jednym i drugim zrozumieć, że nie mogą na dzień dzisiejszy bez siebie żyć. Allegri, zraniony, zaszył się gdzieś w swojej ukochanej Toskanii na dwa lata. Po dwóch latach, pewnego niedzielnego popołudnia, Allegri pojawił się w studio Sky Sport. Rześki, wypoczęty, świeża twarz, z błyskiem w oku i o szerokim uśmiechu, rzucał dowcipami ale mówił nader inteligentnie. Andrea Agnelli popatrzył na niego z takim zachwytem, jak mniej więcej pięć lat temu na Deniz Akalin i zrozumiał, jak bardzo tęsknił.

I oto jest i on, cały na czarno-biało. Schludny i pełen klasy. Nie to co Sarri, który jeśli już założył garnitur, to tak fatalnie dopasowany jakby go zdjął z dziadka przed wyprawą na wojnę, a smród tytoniu zdawał się wyciekać z telewizora. Charyzmatyczny i niepokorny, którego było słychać przy pełnych trybunach. Nie to co Pirlo, którego nie było słychać nawet przy pustych. Radość i euforia, Turyn został natychmiast obwieszony hasłami wsparcia. Jakimś cudem ten, którego z ulgą się pozbyto, po dwóch latach wjeżdża do Turynu jak Jezus na osiołku do Jerozolimy, a internet przemówił i złożył hołd.

Możliwości są dwie

Czy to nie jest piękne? Ja się wzruszyłem. A tak na poważnie. Drodzy Panowie, drogie Panie. Futbol to taki zarazek, że nigdy nie wiadomo, co z niego wylęgnie. Opcje są dwie. Jeśli Allegri wróci i przywiezie z powrotem Scudetto do Turynu, a w Lidze Mistrzów Juventus będzie widoczny, a może nawet w przeciągu dwóch sezonów ją wygra, zostanie najlepszym trenerem w historii Juventusu. Allegri na pewno czytał wszystko to co, pojawiało się na jego temat, a czytać czyta, bo swego czasu kasował konta na portalach społecznościowych. Wie, czego trzeba Juve i jego kibicom. Zwycięstw, jakości, stylu i charakteru.
Jest też druga opcja. Allegri może nas zawieść. I ten zawód będzie po dwakroć boleśniejszy. Bo jeśli nie Allegri, to kto? Ślepo mu wierzymy,ufamy i jesteśmy niemal pewni pewnych rzeczy w tym nieprzewidywalnym sporcie. Osobiście uważam, że Allegri będzie podwójnie zmotywowany i jakoś mam przeczucie, że Juventus pod jego wodzą nie będzie jedynie mocny, będzie zwycięski. Ale też biorę poprawkę na to, że może to zająć trochę czasu. Że początek może być toporny jak topornym Juventus często był pod jego wodzą.

Św. Paweł w liście do Koryntian pisze, że “miłość cierpliwa jest (…), nie unosi się gniewem, nie pamięta złego (…) wszystko znosi (…), wszystko przetrzyma”. Juventus tęsknił za Allegrim, a Allegri, wybierając Juventus spomiędzy ciekawych opcji Realu czy nawet Interu, pokazał, że tęsknił za Juve. Teraz znów mają siebie. A my, kibice? Jeśli kochasz ten klub, Paweł powiedział, co należy zrobić. Bądź cierpliwy, nie unoś się gniewem, znoś pokornie niepowodzenia i je przetrzymaj. Fino alla fine, Forza Juve!

Autor: Grzegorz Zuber, Grupa JuvePoland: Polscy Kibice Juventusu

Zapisy na Juventus-Milan!

Subskrybuj
Powiadom o
4 komentarzy
oceniany
najnowszy najstarszy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze

3 lat temu

Pięknie napisane i oby powrót Maxa był początkiem pięknej i wieloletniej współpracy z wieloma trofeami 😉

Ariel Labzik
Ariel Labzik(@alina)
Redaktor
3 lat temu

Teza "ci sami kibice, którzy dziś świętują powrót ukochanego trenera, dwa lata temu sami go zwalniali" to jest w najlepszym razie półprawda. Były sondy w owym czasie robione i ok. 40% kibiców Juve chciało pozostawienia Maxa (w tym gronie byłem też ja). Ci kibice byli oczywiście wtedy przekrzykiwani przez agresywną większość.

3 lat temu

Lepiej bym tego nie ujął 🙂 , pierwsze co to pamiętam jak wszyscy chcieli jego zwolnienia, ale rzeczywiście męczyliśmy okropnie wtedy bułę. Ciekaw jestem przede wszystkim transferów i obyśmy wreszcie na tą młodzież stawiali please...

Lub zaloguj się za pomocą: