Morata przywraca wiarę Hiszpanii

Mogłem przestrzelić i wybić któreś z pobliskich okien”- powiedział Alvaro Morata. Tak się jednak nie stało. „Mogliśmy się już pakować” – przyznawał Unai Simon, ale to też nie miało miejsca. „To dziwne dostać drugą szansę w ten sposób” – dodawał Luis Enrique. Tym razem jednak reprezentacji Hiszpanii się udało. Mimo cierpień La Roja wciąż gra w turnieju Euro 2020 i wydaje się rosnąć w siłę po wygranej 5-3 z Chorwacją. Może być nawet silniejsza od innych i silniejsza niż niektórzy ważyli się wierzyć. Podczas pierwszego meczu drużyny Hiszpanii na Euro, fani wygwizdywali Alvaro Moratę. Niektórzy powtórzyli swój gest podczas następnego występu reprezentacji, kiedy drugi remis postawił ją na granicy wyeliminowania z imprezy. Obraźliwe uwagi, dotykające też jego bliskich, nie pierwszy raz docierały do uszu gracza Juventusu. Podobne incydenty miały miejsce już wcześniej, na Wanda Metropolitano, gdzie kibice dosadnie wyrażali negatywne opinie o złej postawie napastnika. Jak kiepski był jednak Morata? Nie aż tak, jak by się wydawało.

W meczu 1/8 finału, przeciwko Chorwacji, zawodnik przyjął piłkę po perfekcyjnym dośrodkowaniu Daniego Olmo, pozwolił jej się odbić i lewą nogą skierował ją w górny róg bramki. Ten wspaniały gol, który przypominał nieco trafienie klubowego kolegi Hiszpana – Federico Chiesy, był początkiem czegoś nowego. Wcześniej okropny błąd Simona dał Chorwacji prowadzenie i – jak powiedział po spotkaniu trener Enrique: „pozostawił ich w ciężkim szoku”. Potem, gdy udało się odrobić straty i wyjść na 3-1, Hiszpanii przytrafiło się kolejne zbiorowe zaćmienie, pozwalające Chorwatom na zdobycie dwóch szybkich goli i powrót do spotkania. Na początku dogrywki to Hiszpania wydawała się mniej odporna na ciosy, ale świetna interwencja Simona i gol Moraty ostatecznie wysłały ich do kolejnej rundy.
Ta klasyczna historia odkupienia nie dotyczyła jednak tylko napastnika i bramkarza, ale także reszty drużyny, która nabrała optymizmu. W piątek Hiszpania będzie kontynuować swoją przygodę w Euro i zagra w ćwierćfinale dużej imprezy pierwszy raz od 2012 roku, kiedy to wygrali cały czempionat w Polsce i na Ukrainie. Wspominana bariera nie była jedyną przeszkodą na hiszpańskiej drodze. Wsparcie dla i oczekiwania wobec piłkarzy były niewielkie, zaś Busquets i Llorente otrzymali pozytywne wyniki testów na obecność koronawirusa i przez jakiś czas byli odseparowani od kolegów. Do tego stadion w Sevilli okazał się słabo przygotowany i nie pomagał gospodarzom.

O ile remis w pierwszym meczu ze Szwecją można uznać za sprawiedliwy wynik, o tyle podobny rezultat z Polską zabolał Hiszpanów dużo mocniej. Chybotliwa obrona i marnowanie okazji z przodu oraz niezdecydowanie młodych piłkarzy sprawiało, że wielu zwątpiło w grupę Enrique i ostro krytykowało trenera. Sytuacji nie poprawiło zwycięstwo w meczu ze Słowacją, w którym Hiszpanie również nie wykorzystali wielu dogodnych sytuacji, w tym rzutu karnego. Była to druga niestrzelona jedenastka z rzędu na Euro i piąta w ogóle, co nie pomogło w rozwianiu wątpliwości wokół formy i przygotowania piłkarzy. W ostatnim meczu grupowym dużą część zadania Hiszpanów wykonali wszak sami Słowacy, strzelając sobie dwie bramki samobójcze. Wyeliminowanie Chorwacji w 1/8 finału zmieniło dynamikę i wysłało La Roję do ćwierćfinału w dużo lepszych nastrojach. Szalony przebieg meczu z drużyną Luki Modrica ujawnił słabości Hiszpanów, ale przede wszystkim skonsolidował i wzmocnił drużynę mentalnie. Zwiększyło się też wsparcie fanów, którzy w liczbie 8 milionów zasiedli przed telewizorami, by pomóc swoim rodakom. Nie bez znaczenia pozostaje także fakt, że kolejnym rywalem zespołu z Półwyspu Iberyjskiego będzie Szwajcaria, a nie faworyzowana Francja.

Poza Trójkolorowymi w fazie pucharowej Euro zabraknie też Portugalii, Niemiec i Holandii oraz kogoś z pary Belgia-Włochy. Wszystko to oznacza, że teraz to La Roja jest drużyną, z którą nikt nie chce zagrać, a sami Hiszpanie widzą w drabince więcej drużyn, które pozostają w ich zasięgu. Warto też odnotować, że w meczu z Chorwacją trzech najlepszych Hiszpanów grających w La Liga było nieobecnych. Marcos Llorente i Gerard Moreno pozostali na ławce rezerwowych, zaś Iago Aspas wcale nie pojechał na mistrzostwa. W kadrze zabrakło także miejsca dla Jesusa Navasa i piłkarzy Realu Madryt, ze szczególnym uwzględnieniem kapitana i symbolu reprezentacji, Sergio Ramosa. Nazwiska tych, którzy ich zastąpili nie robiły wrażenia. Choć chwalebna epoka hiszpańskiej piłki reprezentacyjnej była już tylko wspomnieniem, to pytania o wybory Enrique i tak były szeroko obecne w mediach. Dziennikarze zastanawiali się ilu zawodników należy do światowej czołówki na swoich pozycjach. To, że z dawnej mistrzowskiej ekipy z 2010 w reprezentacji grał tylko Busquets, było naturalne, ale fakt, że z grupy, która pojechała na nieudany Mundial do Rosji ostało się zaledwie siedmiu piłkarzy (w tym Koke i Azpilicueta, powracający po dłuższej przerwie) mógł niepokoić. Drużyna składała się z przeciętnych graczy i została mocno odmłodzona, a wielu uważało, że ruch ten wykonano zbyt gwałtownie i zbyt wcześnie.

Na początku turnieju rzeczywiście tak to wyglądało, ale dziś jest inaczej. Hiszpania wciąż łatwo traci gole, ale jest dość blisko sukcesu, a Szwajcaria jawi się jako drużyna, którą mogą pokonać. Wszystko wydaje się układać i zmierzać w dobrym kierunku. Ważne, że na boiskach Euro pojawili się już wszyscy zawodnicy poza Diego Llorente.
Szczególnie duży przeskok miał miejsce w przypadku Pedriego, Aymerica Laporte i Simóna. Zawodnicy ci nie graliby zapewne w kadrze, gdyby Euro odbyło się w planowanym terminie, za to w Euro 2021 wybiegali w podstawowej jedenastce, zaliczając pełne występy w każdym ze spotkań. Pierwszy z wymienionych jest jednym z najmłodszych zawodników w turnieju, ale zdaniem Alvaro Moraty gra już jak czterdziestolatek. Swój renesans przeżywa także, spisany przez wielu na straty, Busquets, a debata wokół obsady bramki również wydaje się na jakiś czas rozstrzygnięta. Jedną z jasnych postaci kadry jest także Pablo Sarabia. Jak podkreśla Luis Enrique, nawet sam zawodnik nie wierzył w swoje powołanie na Euro. Wcześniej rezerwowy Paris Saint-Germain rozegrał w reprezentacji tylko 201 minut i w momencie odebrania telefonu od selekcjonera był już gotowy do wyjazdu na wakacje. Teraz, zamiast wypoczywać, występuje na Euro mając na koncie 2 bramki i dwie asysty. Jego wysiłki dopełniają Dani Olmo, który dwa razy asystował w dogrywkach i Ferran Torres, który w La Roja ma doskonały bilans 8 goli w 16 rozegranych potyczkach. Swoje zadania poprawnie wykonują również obrońcy. W 2021 Eric Garcia rozegrał w kadrze więcej minut niż w klubie, ale po zastąpieniu w pierwszej jedenastce Pau Torresa nie zawodzi. Podobnie korzystna wydaje się decyzja o naturalizacji Laporte oraz występy Azpilicuety i Gayi. Pierwszemu udało się strzelić gola, drugi zaś brał udział w akcji dającej wyrównanie w meczu z Chorwacją.

Nie można rzecz jasna zapomnieć o tym, który zdobył bramkę na 4-3 i stał się najważniejszym symbolem zmartwychwstania Hiszpanii. Przed meczem z Chorwacją, z powodu gróźb kibiców, Morata przeżywał ciężkie chwile i przyznał, że trener Enrique mógł łatwo odstawić go od składu. Zamiast tego selekcjoner zapewnił, że zawodnik wybiegnie na boisko i ma wsparcie całej drużyny. Za ten gest odwdzięczył się w 100 minucie, gdy kierował piłkę do siatki i wysyłał Hiszpanię do ćwierćfinału, pierwszy raz od dziewięciu lat.

Autor: Sid Lowe, The Guardian

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze
2 lat temu

bedzie to niespodzianka, ale nie zdziwienie, jeśli Hiszpanie przejdą Włochów. Jadą na farcie, ale to nie ma znaczenia w dwóch ostatnich meczach. Podobnie grała Portugalia czy Grecja...