#FINOALLAFINE

Wymiana ognia

Kluby wystawiły ciężkie działa i na lufach zawiesiły kartki: na wypożyczenie lub na sprzedaż. Same nie zamierzają z nich więcej strzelać. Kupią nowe. Bo chyba nic tak szybko się nie nudzi i nie traci na wartości, jak napastnik ze skrzywionym celownikiem.

Świat mercato różne rzeczy widział, ale takiego zamieszania z napastnikami chyba jeszcze nie. Zapanowało jakieś szaleństwo. Wszyscy w Serie A szukają lepszego rozwiązania. Często na siłę i niepotrzebnie, z dzisiejszej perspektywy wygląda na to, że robią zmiany dla samych zmian.

NA UBOCZU

Tego lata najbardziej z mody wyszli Argentyńczycy. Trzy sezony temu obsadzili trzy z pierwszych pozycji w klasyfikacji strzelców. Dwóch z nich ma w dorobku tytuły króla strzelców. Jeden to rekordzista wszech czasów i dziś tylko on przekroczył trzydziesty rok życia, jego rodacy są z rocznika 1993. Trzy przypadki wrzucone do jednego worka jak lekko nadgniłe ziemniaki. Nie wszyscy na takie traktowanie zasłużyli.

Najbardziej nagrabił sobie Mauro Icardi i jego zdecydowanie najmniej żal. Ustawiał się w roli nadpiłkarza i myślał, że wszystko mu wolno i golami, których akurat w poprzednim sezonie mu zbywało, zmaże każdą winę i strzelonego focha. Aż w końcu miarka się przebrała i Inter sprowadził go na ziemię. Teraz po niej przeczołguje. Kiedy Antonio Conte na dzień dobry oznajmił, że dla Icardiego nie ma miejsca w nowym projekcie, Argentyńczyk jeszcze się łudził, że przeczeka pierwszą burzę, że ma ważny kontrakt i z tego tytułu mnóstwo pieniędzy do wypłaty, dlatego to klub pierwszy przyjdzie w łaskę, wystarczyło tylko cierpliwie poczekać. Nie poleciał na pierwsze zgrupowanie, po powrocie drużyny do kraju nadal pozostawał na uboczu. Krzywił się na propozycje z Napoli i Romy, interesował go tylko Juventus, z którego strony zainteresowanie było raczej średnie, by nie napisać, że żadne. Wespół z główną sprawczynią całego konfliktu, żoną i menedżerką Wandą Narą, wysyłali za pośrednictwem mediów społecznościowych nieśmiałe sygnały z chęcią pojednania, ale trafiali na całkowitą obojętność. Zgrywali ofiary, których los co bardziej wrażliwych nawet chwycił za serce. Niektóre autorytety namawiały do pojednania, bo gdzie Inter miałby znaleźć drugiego takiego, który w dość krótkim czasie strzeli ponad 120 goli. Tym bardziej że transferowe cele schodziły z linii strzału. Romelu Lukaku był za drogi, Edinson Cayani nie do wyciągnięcia.

Minął lipiec, do zamknięcia okienka transferowego pozostał miesiąc i nikogo nie było w zamian. Mimo takich dylematów, klub był nieugięty. 1 sierpnia dyrektor Giuseppe Marrotta przekazał Icardiemu informację, że w Interze jego czas skończył się bezpowrotnie, nie zagra nawet minuty i nie zostanie wpisany na listę zawodników w nowym sezonie. Dla własnego dobra lepiej, żeby rozejrzał się za nowym miejscem pracy.

TOWAR WYMIENNY

Jeśli Icardi na takie traktowanie zapracował i zasłużył, to zimną wojnę na linii Juventus – Paulo Dybala trudniej wytłumaczyć. Zmiana trenera i zatrzymanie się w rozwoju piłkarza nie rozwiewają nawet części wątpliwości.

Paulo Dybala po powrocie z urlopu dostał od władz Juventusu dodatkowych kilka dni wolnego na przemyślenie transferu do Manchesteru United.

Bez owijania w bawełnę, poprzedni sezon był najsłabszy w jego karierze. Braku goli, ikry i fantazji nie dało się kamuflować, co do końca robił Massimiliano Allegri, transformacją Dybali: z piłkarza efektownego na efektywnego, czyli pomocnika, który żadnej pracy
się nie bał. Wprawdzie nie o taką dziesiątkę kibice Juventusu prosili, ale mieli do niej słabość i z ciekawością czekali na rehabilitację. Tymczasem po powrocie z przedłużonych, ze względu na udział w Copa America, wakacji zamiast na trening został skierowany na dodatkowy urlop. Trudno było o czytelniejszy sygnał, że w Juventusie już o nim nie myślą przyszłościowo i traktują jak towar wymienny. Na Lukaku. To jego pierwszego miał na liście Conte, ale Inter nie stać było na wyłożenie 85 milionów euro. Natomiast Juventus z Manchesterem United mogłyby po prostu wymienić się napastnikami wycenianymi na podobnym poziomie. Belg był za, Argentyńczyk przesadnego entuzjazmu nie zdradzał, ale wszelkie niedogodności miały mu zrekompensować wyższe zarobki.

Wprawdzie Icardi z Dybalą prawdopodobnie zostaną zmuszeni do wykonania pewnych ruchów wbrew sobie, ale w nowym otoczeniu znów powinni wzbić się do lotu. Natomiast co do Higuaina, diagnoza jest ostrożna. Gdyby jego akcje były notowane na giełdzie, w ciągu dwóch ostatnich lat stałby się bankrutem. Jego kariera prowadzi cały czas ostro w dół: od niekwestionowanej gwiazdy w Napoli, przez nieświecącą pełnym blaskiem w Juventusie, po zgasłą w Milanie i Chelsea, i teraz niechcianą w Turynie, gdzie nawet Maurizio Sarri jej nie wskrzesi. Kto chce niech ją bierze lub wypożycza i uwolni Starą Damę od tego ciężaru.

DOMINO

Jeszcze kluby ustawiają poszczególne klocki, ale już niedługo, bardziej w najbliższych dniach niż tygodniach, przystąpią do partyjki domina. I wszystko sprawnie ułoży się w nową całość. Icardi w Napoli, Edin Dżeko w Interze, w Romie miejsce Bośniaka zająłby Higuain, w Juventusie przywitaliby Lukaku. W Milanie pożegnali się z Patrickiem Cutrone i przyjęli do rodziny Rafaela Leao. Icardiemu zrobiłby miejsce Arkadiusz Milik, którego nieskuteczność w końcówce poprzedniego sezonu wszystkich neapolitańczyków kłuła w oczy. Po jednym z letnich sparingów Carlo Ancelotti poproszony o skomentowanie szumu medialnego związanego z Argentyńczykiem i odejściem Polaka powiedział: “W moich drużynach zawsze były rasowe dziewiątki. I Icardi taką jest. Arek nie jest typem snajpera, ale to bardziej kompletny napastnik“.

Niewykluczone, że nasz reprezentant będzie kolejnym napastnikiem, który opuści Serie A. Po Dybali, Stephanie El Shaarawym (Roma wypchnęła go do Chin) i dwóch włoskich nadziejach. Na Cutrone i Moise Keanie bardziej opłaciło się zarobić niż na nich stawiać – do takiego wniosku doszli w Milanie i Juventusie. Za pierwszego Wolverhampton zapłacił 20 milionów euro, drugiego Everton wycenił na kwotę dwukrotnie wyższą. Jeśli od nadmiaru pieniędzy obu młodzieńcom nie przewróci się w głowie, będą zarabiali odpowiednio 2 i 3 miliony za sezon, to na przeprowadzce na Wyspy zyskają także sportowo i selekcjoner reprezentacji o nich nie zapomni. Dla obu przestrogą powinny być losy Mario Balotellego, który chciałby wrócić do ojczyzny, do reprezentacji, do wielkiego futbolu w ogóle, ale nikt go nie chce.

Autor: Tomasz Lipiński
Źródło: Piłka Nożna 32/2019

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze
putout
putout
4 lat temu

baba zniszczyła Icardiemu karierę. jestem pewien że wiele klubów patrzy na niego ostrożnie właśnie przez tę kobietę.

Samael
Samael
4 lat temu

Jakim cudem Dybala miał kilka dni wolnego więcej a wrócił do ośrodka treningowego razem z Sandro? (wnioskuje że razem mieli wolne tyle samo bo tak samo skończyli COPA). Od samego początku mi się to kupy nie trzyma?

rado
rado
4 lat temu

na pewno wiele klubów na niego patrzy ostrożnie ale nie tylko z tego powodu, baba owszem szalona ale on sam nie jest wiele lepszy, nasrane ma w głowie całkiem solidnie, poza tym on jest bardzo jednostronnym piłkarzem, potrafi tylko jedno - wykańczać akcje z pola karnego, a jak tego nie robi to jest bezużyteczny, czas takich napastników już mija