„Urodziłem się, by zostać piłkarzem” – mówił o sobie jeden z najwybitniejszych irlandzkich zawodników piłki nożnej, a jak zaznaczał były trener tego sportowca – John Giles, również najbardziej eleganckich. Pomocnik ze świetną lewą nogą, dryblingiem i balansem ciała. Magik, który zmienił angielski Arsenal na najlepszą ligę ówczesnych czasów na świecie i jeden z najlepszych klubów – Juventus. Piłkarz o pseudonimie „Chippy”, który wbrew wszelkiej logice nie przylgnął do niego z powodu podcinania piłki, ale z zupełnie innego. Niespełniony w Turynie, aczkolwiek dziś wspominający przygodę na Półwyspie Apenińskim z uśmiechem na twarzy. Liam Brady, a to jego historia.

Brady w Angliipoczątki

Liam Brady urodził się w Dublinie i od małego chłonął futbol. Mając w rodzinie dwóch braci, którzy z powodzeniem występowali w irlandzkich zespołach, mały Brady robił wszystko by podpatrywać ich poczynania na boiskach. Chłonął atmosferę stadionów Shamrock Rovers, Drumcondry czy Bohemians. To ten ostatni klub pomógł mu w ukierunkowaniu marzeń. Po thrillerze i ostatecznie zwycięstwie Irlandii nad Austrią 3-2, William zdecydował, że chce zostać piłkarzem. Na stadionie Dalymount, w 1963, gdzie podpatrywał swojego brata – Raya w koszulce reprezentacji narodowej. Obiekt ten znajduje szczególne miejsce w sercu Irlandczyka do dziś, bo oprócz ukształtowania w nim chęci bycia zawodowcem, to również na nim, 10 lat później sam zadebiutował w kadrze, w zwycięskim spotkaniu przeciwko ZSRR.

Dołączył do szkółki St Kevin’s Boys i grał w szkolnej lidze dublińskiej do 13 roku życia, już jako 10-letni chlopiec. Jak sam przyznaje chłonął wiedzę o piłce ze wszystkich gazet i poświęcał każdą wolną chwilę na treningi. Pierwszy raz trafił na testy do londyńskiego Arsenalu w 1969 roku, w wieku 13 lat. Już wtedy wiedział, że zrobił dobre wrażenie na Highbury, będąc wypytywanym o początki swojego szkolenia. W Anglii wciąż wszechobecny był rasizm, a sam Brady trafił do pokoju z jedynym ciemnoskórym dzieciakiem. Powszechne w Londynie było podejście: „bez czarnych, bez Irlandczyków, bez psów”, co tylko odzwierciedlało niechęć na tle rasistowskim. Młody Brady nie przeniósł się jeszcze wtedy na stałe do północnego Londynu. Stało się to dopiero w 1971 roku, kiedy podpisał młodzieżowy kontrakt z „The Gunners”.

Również wtedy przylgnął do niego pseudonim „Chippy”. Liam przyjechał do Londynu z rodzicami na spotkanie z przedstawicielami klubu. Arsenal ugościł przybyszów również obiadem w restauracji, podczas którego na próbę podania menu młodemu zawodnikowi, matka rzuciła: „Dajcie sobie spokój z tym menu dla niego – on jada tylko frytki”. Od tamtej pory wszystkim przedstawiano Brady’ego jako „Chippy”, ale sam zawodnik zastrzegł sobie, że to ksywka tylko dla jego kolegów z klubu.

Pierwsza drużyna The Gunners

William Brady w 1973 roku, w swoje 17-ste urodziny został profesjonalnym zawodnikiem Arsenalu i niedługo później zadebiutował w pierwszym zespole. Inauguracyjny rok w głównej drużynie londyńczyków, pomimo dobrego debiutu, nie był szczególnie udany dla Brady’ego. William wrócił do rezerw po kiepskim meczu z Tottenhamem i do końca rozgrywek szkoleniowiec korzystał z niego sporadycznie, przez co Irlandczyk wystąpił zaledwie w 13 meczach.

Kolejny sezon był dla Brady’ego przełomowy. Z Arsenalem pożegnał się jego główny rywal do gry, a Irlandczyk na stałe wszedł do podstawowej jedenastki Kanonierów. Liam doskonale dostarczał piłkę do napastników i również dzięki jego świetnej postawie na boisku drużyna z północnego Londynu trzy razy z rzędu meldowała się w finale Pucharu Anglii w latach 1978-1980, wygrywając ten z 1979 roku przeciwko jego ukochanej z młodości drużynie – Manchesterowi United.

Ostatni sezon w zespole Arsenalu, czyli 1979-1980 był raczej gorzki dla Brady’ego. Kanonierzy długo grali na trzech frontach, by ostatecznie pozostać z niczym. Rozegrano wtedy rekordowe 70 spotkań, więcej niż kiedykolwiek wcześniej jakikolwiek angielski klub. W lidze musieli uznać wyższość Liverpoolu oraz m.in. Manchesteru United, a rozgrywkach Pucharu Zdobywców Pucharów, jego Arsenal w finale przegrał z hiszpańską Valencią, wcześniej eliminując przyszłego pracodawcę Brady’ego – Juventus.


Przed transferem do Juve

Kontrakt zawodnika wygasł w 1980 roku i wiedział już, że nie będzie kontynuował kariery w Anglii, chcąc spróbować swoich sił za granicą. Nie było jeszcze wtedy prawa Bosmana, które zupełnie zmieniło warunki transferów zawodników bez kontraktu, więc jeszcze w tamtych czasach Juventus musiał zapłacić za kartę Liama Brady’ego.

Nawet po ogłoszeniu swojej decyzji klubowi, Kanonierzy próbowali zatrzymać swojego piłkarza w zespole, ale ten pozostał nieugięty. W początkowej fazie swojego ostatniego sezonu w Arsenalu Liam Brady miał już za sobą kontakty z Gigim Peronace, swoistym łącznikiem, pomiędzy wieloma transferami na linii Anglia – włoskie kluby. Maksymalna tygodniówka na Wyspach wynosiła 20 funtów tygodniowo, a bogate drużyny z Półwyspu Apenińskiego widziały w tym okazję.  W czasach transferu Brady’ego, nie było pewności, że ostatecznie Włochy umożliwią jakiekolwiek transfery piłkarzy spoza Italii, lecz w miarę trwania sezonu 1979-80 ogłoszono, że każdy z włoskich klubów może sprowadzić obcokrajowca od przyszłego lata. Williamowi Brady’emu potwierdzano, że będzie grono chętnych na jego usługi, więc postanowił zrezygnować ze swojego preferowanego niemieckiego kierunku i wybrać Italię. Piłkarz nawet zaczął uczyć się języka niemieckiego, wiedząc o konkretnym zainteresowaniu Bayernu Monachium.

Przełom nastąpił we wspomnianym dwumeczu z Juventusem w ramach rozgrywek Pucharu Zdobywców Pucharów. Na Highbury Arsenal zremisował ze Starą Damą, a Marco Tardelli, piłkarz Juve obejrzał czerwoną kartkę za faul właśnie na Bradym. Jak wspomina Irlandczyk, później Włoch pokazał mu się z lepszej strony i zostali dobrymi kumplami. Spotkanie zakończyło się wynikiem 1-1, a grający w osłabieniu Juventus nie dał rady zwyciężyć.

Rewanż w Turynie nie zapowiadał się pozytywnie dla Arsenalu. Na ówczesnym stadionie Starej Damy – Stadio Communale, nigdy wcześniej nie wygrała żadna angielska drużyna. Długo na tablicy wyników widniał bezbramkowy remis, aż do 88 minuty, w której młody Paul Vaessen pokonał strzałem głową legendarnego Dino Zoffa, eliminując w półfinale rozgrywek Starą Damę. Liam Brady rozegrał świetny dwumecz, zapisując się w notesach włodarzy Bianconerich.

Gigi Peronace oznajmił Brady’emu, że Juventus jest nim poważnie zainteresowany, ale musi być cierpliwy. Wciąż nie było zielonego światła z Włoch, a wokół Brady’ego zaczął kręcić się jeden z późniejszych klubów pomocnika – Nottingham Forest. W końcu Juventus zorganizował spotkanie z piłkarzem, oferując mu na tamte czasy bajońskie pieniądze, kilkukrotnie wyższe niż zarabiał w Arsenalu. Bez wahania podpisał umowę jeszcze tego wieczora, nawet kiedy zdał sobie sprawę, że Stara Dama zwlekała z kontaktem, bo nie był jedynym na jej liście.

Transfer

Podczas podróży do Włoch towarzyszyło mu dwóch dziennikarzy wysłanych przez Gigiego Peronace’a. Brady opowiadał: „Byłem podekscytowany, ale też pełen obaw. Nowy kraj, nowy język, nowy rodzaj futbolu. W Juve było wiele gwiazd, z których kilku stanowiło o sile reprezentacji i zostali później mistrzami świata. Dino Zoff w bramce, elegancki Roberto Bettega, Marco Tardelli, Claudio Gentile, Antonio Cabrini i Gaetano Scirea. Zawodnicy z najwyższej światowej półki. To był wielki zaszczyt, że z zagranicznych piłkarzy Juventus chciał właśnie mnie, ale wiedziałem, że wiąże się to z wielką presją”.

Po wylądowaniu i gorącym przywitaniu przez kibiców, by spotkać się z Bradym udał się ówczesny szkoleniowiec Juventusu – Giovanni Trapattoni, który korzystając z tłumaczki przekazał zawodnikowi, że dostanie 10-tkę. Numer, który w Anglii nie był szczególnie istotny, natomiast w Italii rozpalał serca kibiców.

Niedługo później, już po rozpoczęciu przez Irlandczyka treningów z Juventusem, przyszedł czas na poznanie legendarnego Gianniego Agnellego. „Adwokat” miał w zwyczaju pojawiać się co niedzielę przy okazji domowych spotkań Starej Damy i wypytywać o zawodników. Agnelli w oczach Liama Brady’ego miał opinię międzynarodowego playboya, który mógł jeść z jedną kobietą śniadanie w Rzymie, z drugą lunch w Paryżu, aby jeszcze tego samego dnia odwiedzić jedną lub dwie w Nowym Jorku. W Turynie panowała opinia: „Fiat to Agnelli, Turyn to Fiat, a Włochy to Turyn”:

„Bwady (tak zaakcentował Agnelli), jak ci się tu wiedzie” – zagaił z włoskim akcentem Agnelli.
Brady: „Bardzo dobrze proszę pana, wszystko jest w porządku”.
Agnelli: „To właśnie chciałem usłyszeć”.

Debiut w Serie A

William Brady wspomina o trudnych początkach i potrzebie aklimatyzacji w Italii. Obóz przygotowawczy był ciężki, treningi w upalne dni wykańczające, a oczekiwania względem jego osoby ogromne. W końcu to na niego, jako jedynego zawodnika zza granicy, zdecydował się postawić Juventus.

Debiut w Serie A nastąpił przeciwko Cagliari w słonecznej Sardynii, gdzie było upalnie i sam Irlandczyk nie zanotował wybitnego występu, mając nawet trudności z szybkim bieganiem. Juventus zremisował 1-1, dzięki bramce Tardellego, ale ten rezultat nie był zadowalający. Stara Dama liczyła na zdetronizowanie Interu, który zakontraktował austriackiego playmakera – Herberta Prohaskę.

Liam Brady, widząc reakcje i niezadowolenie wśród członków sztabu, na czele z Giuliano, który nie hamował języka w obecności nowego piłkarza, sądząc, że ten nie zrozumie jego słów. Irlandczyk, mimo że zdawał sobie sprawę z kiepskiego występu, czuł się potraktowany niesprawiedliwie. Lecz wyciągnął z tego lekcję i zrozumiał, że w Turynie, w Juventusie oczekuje się od niego zupełnie czegoś innego niż w Arsenalu. W Anglii walczył o grę w Europie, a we Włoszech nie liczyło się nic poza zwycięstwem.

W Interze świetny mecz rozegrał wspomniany Prohaska i Giuliano w złości rzucił, że to jego zamiast Brady’ego powinni byli zakontraktować.

Pierwszy gol w Serie A

Można by rzec wręcz filmowa historia. William Brady, szykował się do swojego pierwszego meczu z Interem, w którym miał grać w pierwszym składzie. Przed spotkaniem w szatni pojawił się prezydent Juventusu – Gianpiero Boniperti, który po rzuceniu kilku swoich firmowych zdań, zmienił ton i zapytał:

„Kto teraz wykonuje jedenastki?”

„Ja, Panie Prezydencie” – odpowiedział Brady, który został wyznaczony do tej roli, po tym jak regularny wykonawca Franco Causio spudłował przeciwko Widzewowi Łódź.

„Przygotuj się Liam. Mam przeczucie, że dostaniemy dziś karnego”.

Przewidywania Bonipertiego ziściły się po 50 minucie spotkania, kiedy obrońca Interu sfaulował Antonio Cabriniego. Liam Brady strzelił swojego pierwszego gola w Serie A. Niedługo później udałoby się trafić ponownie, lecz jego uderzenie trafiło na poprzeczkę i dobijał je Gaetano Scirea. Juventus zwyciężył 2-1 i tym samym zasiadł na szczycie ligowej tabeli. Wygrana zapoczątkowała serię 14-stu kolejnych spotkań bez porażki Starej Damy.

Brady przyznał później, że wokół jedenastki dla Juventusu pojawiło się wiele kontrowersji. Dla Irlandczyka karny był ewidentny, natomiast pojawiały się głosy o ustawianiu spotkań przez piłkarzy, sędziów i działaczy. Większe kluby, jak Juventus były łagodniej traktowane przez sędziów, ale podobnie działo się to w pozostałych ligach europejskich. Liam Brady tylko raz spotkał się z oficjalną propozycją ustawienia wyniku, ale już za czasów Sampdorii. Jak sam piłkarz twierdzi, stanowczo odmówił takiego procederu.

Do końca tego sezonu ligowego Brady zdobył łącznie 8 bramek w 30 meczach i podniósł swoje pierwsze krajowe mistrzostwo w karierze.

Odstrzelony w drugim sezonie

Liam Brady rozgrywał swój drugi sezon w barwach Juventusu, który rywalizował do końca o mistrzostwo z Fiorentiną. Wszyscy związani z klubem wierzyli w obronę tytułu i około sześciu tygodni przed końcem mistrzostw zawodnik Starej Damy spotkał się z Bonipertim, podczas którego obie strony zapewniły o chęci wypełnienia co najmniej trzyletniego kontraktu. Irlandczyk oczywiście był chętny na przedłużenie umowy. Podczas trwania sezonu zmieniły się przepisy dotyczące limitu zagranicznych graczy i od następnego roku tj. 82/83, każdy włoski klub mógł mieć dwóch takich w swojej jedenastce. Boniperti wspomniał jedno nazwisko – Zbigniew Boniek, który zdobył zainteresowanie właścicieli Juventusu i zapragnęli sprowadzić Polaka do Turynu.

Liam Brady spotkał się najpierw z trenerem Giovannim Trapattonim, który zarzekał się o braku jakichkolwiek informacji o rzekomym transferze Irlandczyka z klubu, a niedługo później do podobnego spotkania doszło z Giampiero Bonipertim. Prezydent przyznał, że Gianni Agnelli zażyczył sobie Michela Platiniego w klubie, a wcześniejsze zakontraktowanie Zbigniewa Bońka powoduje, że Brady jest już na walizkach.

Pomocnik był zszokowany. Dosłownie kilka tygodni wcześniej prezydent Juventusu zapewniał go o chęci dalszej współpracy, aż gruchnęła wiadomość o Platinim. Oczywiste było, że w tamtej chwili Brady’emu ugięły się nogi. Turyn, czyli miasto i klub, w którym czuł się dobrze zarówno on jak i jego żona, które zapewniało, że wypełni z nim co najmniej kontrakt, miało go oddać bez żalu z dnia na dzień, bez wcześniejszego uprzedzenia. Bez telefonu od swojego byłego agenta (Dennisa Roacha), a chwilę później również dziennikarzy, najprawdopodobniej Liam do ostatnich dni rozgrywek ligi włoskiej nie wiedziałby co tak naprawdę się święci. Nawet jeśli po latach przyznał, że jakaś jego cząstka myślała o zemście na Juve to postanowił pozostać w pełni profesjonalny i rozegrać pozostałe mecze najlepiej jak potrafił.

Nie pomagały w tym włoskie dzienniki sportowe, z krzyczące z okładek: Platini in, Brady out, potwierdzające podpisany już kontrakt z Francuzem. Brady zmierzał do końca swojej przygody w barwach Starej Damy i miał zamiar walczyć o Scudetto w sezonie, w którym Juventus toczył korespondencyjny pojedynek z Fiorentiną. Mecz przeciwko Udinese został gładko wygrany, w stosunku 5-1, podczas gdy Viola swoje spotkanie zaledwie zremisowała.

Kolejny, pożegnalny mecz z kibicami Juventusu, rozegrał się przeciwko Napoli. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem, a na nieszczęście Bianconerich tym razem Fiołki wygrały. Brady pożegnał się z kibicami rundką wokół trybun Stadio Communale i szykował się na ostatni mecz sezonu.

Mecz przeciwko niegrającej już o nic Catanzaro nie układał się po myśli Juventusu. Bianconeri nie potrafili sforsować szyków obronnych oponentów, a na dodatek byli blisko sprokurowania rzutu karnego. Sergio Brio, obrońca Juve, przewrócił we własnym polu karnym napastnika Catanzaro – Carlo Borghiego, ale gwizdek arbitra milczał. To kolejna sytuacja, którą wiele lat odwijają włoscy dziennikarze jako wątpliwą i jest przedmiotem dyskusji. Tym bardziej, że 15 minut przed końcowym gwizdkiem to Juventus otrzymuje rzut karny, po zagraniu ręką na linii bramkowej. Liam Brady podszedł do najważniejszej piłki podczas swojej przygody z Juventusem i pokonał bramkarza rywali.

Po sezonie Stara Dama mogła wznieść 20 puchar mistrzostw Włoch w swojej historii i jako pierwsza w historii doszyć drugą gwiazdkę nad herbem. Liam Brady miał w tym swój duży udział i niewątpliwie był jednym z ojców tego sukcesu.

Historia z ostatniej kolejki ligowej okrzyknięta została we włoskiej prasie jako „Kradzież Juventusu”. Obserwatorzy Calcio nieprzychylni Starej Damie oskarżali Juve o kombinowanie i wpływanie na decyzje sędziowskie, nie mogąc znieść tryumfu Bianconerich, które według bohatera biografii, nie miało w sobie nic z oszustwa.


Włochy – dalsze losy

Po rozstaniu z Juve Brady został zawodnikiem Sampdorii. Genueńczycy niestety dla Irlandczyka nie byli w stanie nawiązać walki z największymi włoskimi firmami, zajmując maksymalnie szóstą lokatę w lidze. Brady miał aspirację na grę w lepszym zespole i występy w Europie, a dzięki swojej formie mógł przebierać w ofertach, więc dołączył do Interu.

W Mediolanie dzielił szatnię z wielkimi nazwiskami, jak choćby Rummenige czy Altobelli. Jednakże podobnie jak z Sampdorią, także tutaj Irlandczyk nie zdołał zdobyć jakiegokolwiek tytułu, chociaż dotarł do półfinału pucharu Uefa, gdzie poległ w dwumeczu z Realem Madryt.

Po kolejnych dwóch sezonach w Italii Brady zamienił Inter na Ascoli i jak wspominał, była to decyzja, której żałuje. Kontrakt podpisał ze względu na dobre pieniądze jakie mógł zarobić, nie kierując się poziomem sportowym. Prezes Ascoli obiecał Brady’emu identyczne zarobki jak miał w Interze, a sam zawodnik chcąc pozostać w Italii zgodził się bez większego zastanowienia.

Jednakże pan Constantino Rozzi nie był skłonny szastać takimi pieniędzmi, wyszukując możliwości zablokowania wypłaty. Ta nadarzyła się po wysokiej przegranej z Juventusem (0:5) i Rozzi zawiesił wszelkie wynagrodzenia. Ostatecznie po wielu konfrontacjach z właścicielem Brady postawił ultimatum, że odpuści zaległe pieniądze i będzie mógł opuścić klub za darmo albo pójdzie ze wszystkimi zgromadzonymi dowodami do włoskiej federacji. To był koniec włoskich wojaży „Chippy’ego”. Za około 115 tys. euro przeniósł się z powrotem do Anglii, do londyńskiego West Ham United.

West Ham United i koniec kariery

Ostatnie trzy lata swojej piłkarskiej kariery Brady spędził w West Hamie. Londyński klub nie był wielką angielską siłą i w drugim sezonie swojego ponownego pobytu w Anglii, spadł do drugiej dywizji, gdzie rozegrał jeszcze rok na zapleczu dzisiejszej Premier League. Tam zakończył swoją karierę, a w ostatnim meczu kariery przyczynił się do zwycięstwa, zdobywając jedną z czterech bramek.

Reprezentacja

W reprezentacji Irlandii Brady’emu udało się zaliczyć łącznie 71 występów, grając regularnie w meczach towarzyskich oraz eliminacjach do mistrzostw świata i Europy. Z kadrą nie święcił żadnych sukcesów, ale zdążył zapisać się w pamięci swoich kibiców, jako jeden z najlepszych piłkarzy w historii reprezentacji. Był nawet brany pod uwagę przy powołaniach na mistrzostwa świata w 1990 roku, ale ostatecznie selekcjoner Irlandii tj. Jack Charles nie postawił na Brady’ego decydując się na młodszych i silniejszych fizycznie zawodników. W latach 2008-2010 pełnił rolę asystenta trenera kadry (Giovanniego Trapattoniego), po czym nie próbował swoich sił jako szkoleniowiec pierwszego zespołu i praktycznie wypisał się z futbolu.

Kariera trenerska

Liam Brady po zakończeniu piłkarskiej kariery próbował swoich sił jako trener. Pierwszą przygodę zaczął na ławce Celticu Glasgow. Irlandczyk prowadził szkocką ekipę nieco ponad dwa sezony, dwukrotnie zajmując jedynie trzecią lokatę (dającą możliwość gry w eliminacjach Pucharu Uefa). Niedługo po starcie trzeciego sezonu zrezygnował ze stanowiska, po serii kiepskich wyników (2/10 możliwych ligowych zwycięstw), co zgodnie z jego wspomnieniami spotkało się z pozytywną reakcją u właścicieli Celticu. Następnie Brady próbował szukać szczęścia w angielskim Brighton.

Brighton występowało wtedy w drugiej klasie rozgrywkowej i Irlandzki już menadżer nie zdołał zaprowadzić swojej nowej ekipy do najwyższej ligi. Po wypełnieniu kontraktu rozpoczął pracę w akademii Arsenalu, gdzie przez 18 lat pełnił rolę koordynatora młodzieżówki mogąc służyć przykładem i doświadczeniem młodym piłkarzom. Po zakończeniu pracy w jednym z najważniejszych dla siebie klubów skupił się na życiu rodzinnym oraz pracy w charakterze eksperta telewizyjnego.

Przez całą swoją karierę piłkarską Brady występował w Anglii oraz Włoszech. Łącznie w koszulkach tych klubów wybiegł na murawę 513 razy oraz zdobył w nich 82 bramki i zanotował 8 asyst. W trykocie Starej Damy był jednym z piłkarzy, którzy mieli zaszczyt nosić na plecach numer 10 i choćby z przypieczętowania 20 mistrzowskiego tytułu, Liam Brady zapisał się w historii Bianconerich.

Autor: Marcin Zalewski

Zobacz także: