Gdy sprzyjają ściany, ale nie sprzyja świat.

Ostatnio poruszałem temat Italii w kontekście sympatii kibiców z całego świata. Patrzyliśmy na tę reprezentację nieco romantycznym okiem, widzieliśmy jak zmienia się może nastawienie naszych znajomych wobec piłkarzy Azzurrich, dziś jednak chciałbym, abyśmy nieco zmienili perspektywę.

Dlaczego Włosi musieli wygrać z Anglią?

Anglicy podpadli już w meczu z Duńczykami. Pomijając ilość meczów rozegranych na własnym stadionie, nurkowanie Sterlinga, do głosu dochodzili jeszcze kibice, którzy nie tylko dekoncentrowali piłkarzy w trakcie gry, nie tylko zachowywali się pyszałkowato i byli roszczeniowi, ale również gwizdali podczas śpiewania hymnu. Dania zmęczona wyjazdami zwyczajnie nie dała rady. Oczywiście, Anglicy generalnie byli lepsi w tym spotkaniu, jednak kibice są pamiętliwi i wszyscy wolimy, gdy o wygranej nie decyduje wątpliwy karny czy inne elementy, niekoniecznie związane z samą piłką nożną.

Przed finałem czytałem komentarze na forach. Dla mnie jest to świetna przekrojówka opinii na dany temat i nieraz mówi zdecydowanie więcej niż sam artykuł napisany przez dziennikarza. Padały stwierdzenia, że Włosi zasługują na mistrzostwo za całokształt; że jeśli Anglicy wygrają to będzie “największy wałek jaki miał miejsce”, a ponadto ktoś musi utrzeć im nosa, bo są zbyt pewni siebie, mają wszystko po swojej stronie i jeszcze narzekają, iż coś im nie pasuje.

Lubimy takie historie.

Jakby tego było mało, kibice znów dali się we znaki – nieprzychylne epitety, deptanie włoskiej flagi, buta, arogancja. Kto jak nie Italia miała zatrzymać ten ciąg zdarzeń? Finał rozpoczął się rzecz jasna od gwizdania i buczenia podczas hymnu i trwało to właściwie do końca, wzmożone szybko strzelonym golem przez Shaw’a.

W tym momencie prywatnie coś Wam powiem…

Widziałem w trakcie śpiewania hymnu uśmiech Chielliniego i Chiesy – oni na sto procent wiedzieli, co się odstawi w tym finale. I też byłem pewien, że nasi gracze nie odpuszczą ot tak. Kto strzela gola? Bonucci – ten Bonucci, który musiał od początku pracować na ponowny kredyt zaufania wśród kibiców Juve. Ten sam, który był określany jako judasz i ten, który już nigdy miał nie być traktowany tak jak przedtem. Usłyszałem niemiłosierny krzyk na osiedlu, który zagłuszył komentującego Mateusza Borka i jeszcze bardziej moje serce rosło, gdy widziałem, że to właśnie nasz Fede Chiesa jest motorem napędowym Italii. Na drugi dzień widziałem wśród komentarzy: “Dziś Ci wybaczyłem, Bonu“.

A co zrobili Anglicy po karnych w trakcie wręczania medali? Byli zbyt dumni, żeby je przyjąć i natychmiast je ściągali, a sami kibice przed czasem wyszli ze stadionu. Być może do tej pory mają tych medali bardzo dużo, ale my o nich nie wiemy…?

Żeby nie było – rozumiem rozczarowanie, bo masz cel na wyciągnięcie ręki, jednak go nie osiągasz, wobec czego masz prawo czuć rozgoryczenie, smutek, złość, niechęć, żal, jednak z klasą trzeba przyjąć porażkę i czasem uznać wyższość rywala, który w trakcie całego turnieju był po prostu lepszy.
Szczerze? Jestem rozochocony. Czekam na rozpoczęcie sezonu Serie A, aby obejrzeć naszych piłkarzy i zobaczyć w nich ten ogień, który mieli w trakcie mistrzostw. Jest coś magicznego i romantycznego zarazem w tym, co się wydarzyło i cieszę się, że możemy to przeżywać wszyscy razem, choć na ulicy najpewniej byśmy nie rozpoznali siebie nawzajem.

AutorMarcin Kozak

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze
2 lat temu

To ze gospodarzom pomagaja sciany to normalne, ale ta ich buta narodowa przelala czare goryczy, niech sie pałują 🙂

2 lat temu

Taka jest historia wielkich turniejów, gospodarze/bogaci zawsze mają odrobinę łatwiej.