#FINOALLAFINE

Taktyka: Roma – Juventus 1:1

Juventus grał na remis i go osiągnął – oznacza on, że drużyna pozostaje silnym faworytem do zdobycia czwartego z rzędu tytułu mistrza Serie A. Roma miała przewagę w posiadaniu piłki, ale Juventus niesamowicie dobrze bronił się w otwartej grze, a do tego wyprowadzał groźne kontrataki. W perspektywie całego meczu to ekipa Allegriego górowała nad rywalem.

Składy

Ustawienie zespołu Rudiego Garcii w większości pokryło się z przedmeczowymi oczekiwaniami. Francesco Totti pełnił rolę fałszywej dziewiątki, a Adem Ljajić został ustawiony na prawym skrzydle. Jedyna zmiana w porównaniu do składu ze zwycięskiego meczu z Feyenoordem w Lidze Europy zaszła w bramce, do której wrócił Morgan De Sanctis. Max Allegri przeszedł na 3-osobową defensywę, chociaż w rzeczywistości była ona raczej 5-osobowa. Do składu wskoczył Martin Caceres. Andreę Pirlo z gry wykluczyła kontuzja, Paul Pogba usiadł na ławce, a zamiast nich grali Claudio Marchisio i Roberto Pereyra.

Defensywna trójka Juve

Głównym wątkiem była tutaj decyzja Allegriego o przejściu na 3-5-2 – formację, którą zazwyczaj stosował jego poprzednik Antonio Conte. To ustawienie nie jest defensywne samo w sobie, ale tutaj wyraźnie zostało użyte właśnie w takich celach. Mistrzowie kraju pokazali typowo włoskie nastawienie na osiągnięcie konkretnego celu, a Allegri zdecydował się na zagranie tym systemem przede wszystkim po to, by wystawić dodatkowego środkowego obrońcę.

Wahadłowi byli głęboko cofnięci i tworzyli 5-osobową linię defensywy i gdy Roma atakowała swoim ofensywnym trio, Juventus prawie zawsze miał jednego lub dwóch wolnych graczy do krycia. Przez długie okresy Bianconeri mieli nadmiar obrońców, ponieważ żaden z pomocników Romy nie próbował wbiegać przed linię ataku, a Francesco Totti i Adem Ljajić cofali się w głąb środka pola. Juventus z niezwykłą łatwością, ustawiony nisko, radził sobie z atakami rywala, a Roma nawet nie podejmowała prób spenetrowania jego linii defensywnej.

Najbardziej denerwującą rzeczą było ustawianie się obu bocznych obrońców Romy, którzy potrafią przyzwoicie atakować, ale zostawali na ostrożnych pozycjach i jedynie wspierali kolegów, zamiast próbować dochodzić aż do linii końcowej. Trudno tak naprawdę zrozumieć, co – poza oferowaniem opcji do rozgrywania ataku pozycyjnego i utrzymania piłki – starali się osiągnąć. Nie angażowali się odpowiednio w ofensywie, ale nie byli też ustawieni na pozycjach, które pozwalałyby im na zatrzymywanie kontrataków rywala.

De Rossi grał bardzo głęboko, chociaż patrząc na to z drugiej strony – Tevez i Alvaro Morata również cofali się w głąb pola – i można zastanawiać się, czy Roma, będąc przy piłce, nie grała w zasadzie systemem 3-4-3.

Pressing

Największą różnicę pomiędzy obiema drużynami było widać jednak na poziomie pressingu. Juventus był głęboko cofnięty, a jego napastnicy ustawiali się blisko Daniele De Rossiego. Roma działała pod tym względem aktywnie i intensywnie naciskała na rywala w trakcie meczu.

De Rossi nadał ton, gdy w pierwszych 30 sekundach meczu szczęśliwie nie wyleciał z boiska za faul na Arturo Vidalu. Gdy Roma traciła posiadanie piłki, starała się od razu powstrzymać rywala, a mecz momentami przeradzał się w serię pojedynków 1-na-1 w środku pola – Miralem Pjanić zwykle grał przeciwko Claudio Marchisio, De Rossi atakował Vidala, Seydou Keita był blisko Roberto Pereyry, a z tyłu mieliśmy sytuację 2-na-2.

Kontry Juventusu

To oznaczało, że Juventus często mógł szybko kontratakować, a przewagę tworzył wtedy, gdy jeden z jego zawodników ograł rywala, ponieważ boczni obrońcy Romy byli ustawieni zbyt szeroko, by zaoferować wsparcie. Nawet gdy to Roma była przy piłce, Juventus pozostawał groźniejszą ze stron.

Ataki Juventusu zwykle formowały się, gdy Pereyra lub Vidal mknęli środkiem boiska, by rozegrać piłkę z którymś z dwójki napastników lub wejść przed linię ataku. Środkowi obrońcy Romy, a zwłaszcza Mapou Yanga-Mbiwa, grali bardzo blisko atakujących Juve, a ci cofali się w głąb pola i wyciągali za sobą defensorów, tworząc wolne miejsca.

Najgroźniejsze akcje Juventusu powstawały po przechwytach piłki i szybkich atakach. Pereyra swoim nieudanym dośrodkowaniem niemal zmusił w pierwszej połowie Kostasa Manolasa do strzelenia gola samobójczego. Zaraz po rozpoczęciu drugiej odsłony meczu Argentyńczyk stworzył Vidalowi dobrą okazję, a później Chilijczyk w kluczowej dla tego meczu akcji został sfaulowany przez Vasilisa Torosidisa na skraju pola karnego. Grek obejrzał drugą żółtą kartę, a Carlos Tevez wyprowadził Juve na prowadzenie pięknie podkręconym strzałem z rzutu wolnego.

Druga żółta kartka dla Torosidisa mogła być nieco pechowa, ale Roma prosiła się o kłopoty, popełniając tak wiele ostrych przewinień, gdy próbowała naciskać na Juventus lub cynicznie zatrzymywać jego szybkie akcje.

Powrót Romy

Wydawało się, że ten gol rozstrzygnie o losach sezonu – Juventus prowadził, miał przewagę liczebną i w tamtej chwili jego przewaga w tabeli wynosiła 12 punktów. Powrót Romy do gry w ostatnich 20 minutach zrobił spore wrażenie.

Garcia przeprowadził trzy zmiany – zdjął Ljajicia, Tottiego i De Rossiego, a wprowadził Juana Iturbe, Radję Nainggolana i Alessandro Florenziego. Roma grała w zasadzie czymś w rodzaju formacji 4-3-1-1 – Florenzi atakował z pozycji prawego obrońcy, Nainggolan ustawił się w pomocy, przy jednoczesnym cofnięciu się Keity, a Iturbe krążył wokół Gervinho.

Większe znaczenie od formacji miała jednak dodatkowa energia. Każdy z wprowadzonej do gry trójki wyróżnia się pod względem błyskawicznego poruszania się po boisku i ich szybkość w ostatnim fragmencie meczu okazała się bardzo ważna. Gdy Totti był na boisku, Roma konstruowała swoje akcje ofensywne niemrawo, po zmianach obrońcy Juventusu nagle musieli wybierać, których zawodników kryć, kiedy próbować odbierać piłkę i jak radzić sobie z dwoma szybkimi atakującymi.

Romie dobrze wychodziły ataki prawą stroną z Florenzim i Iturbe. Może się to wydawać dziwne, ale obaj, mimo iż spędzili na boisku zaledwie po 25 minut, okazali się najskuteczniejszymi dryblerami tego spotkania – to pokazuje, jak bardzo udało im się podkręcić tempo.

W końcu Chiellini źle wymierzył wślizg na Iturbe, a podkręcone dośrodkowanie Florenziego na wyrównującą bramkę strzałem głową zamienił Keita. Grająca w dziesiątkę Roma zrobiła lepsze wrażenie od Romy grającej w komplecie.

Podsumowanie

Ogólnie było to rozczarowująco jednowymiarowe spotkanie, chociaż Juventusowi należą się pochwały za to, jak udało mu się spowolnić tempo, rozbijać ataki rywala i bronić się dużą liczbą zawodników. Bianconeri wiedzieli, że zdobycie jednego punktu będzie dobrym wynikiem – zaskakiwać może jedynie fakt, że mecz skończył się wynikiem 1:1, a nie 0:0, chociaż obie bramki padły po stałych fragmentach gry.

5-osobowa linia obrony dobrze spełniła swoje dokładnie określone zadanie i Allegri w ostatnich tygodniach sezonu może częściej decydować się na stosowanie tego rozwiązania, zwłaszcza jeśli Juventusowi będą wystarczać remisy i będzie on chciał oszczędzać energię, biorąc pod uwagę, że wciąż gra na trzech frontach.

Roma rozczarowała – zbyt wolno konstruowała akcje, pomocnicy i boczni obrońcy nie pojawiali się pod bramką rywala zbyt często, a zaciekły pressing oznaczał, że czerwona kartka wydawała się nieunikniona. Garcii należą się pochwały za zmiany – nadrobił osiągniętą przez rywala przewagę liczebną wprowadzając trzech zawodników, którzy wnieśli na boisko energię.

Roma zremisowała dziewięć ze swoich ostatnich dwunastu meczów – pozostałe trzy wygrała, ale to właśnie te zgubione punkty na koniec sezonu przesądzą o tym, że nie zdobędzie ona ligowego tytułu.

Źródło: www.zonalmarking.net
Tłumaczenie: bendzamin

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze