#FINOALLAFINE

Widok z Curva Sud

Widok Z Curva Sud
Fot. ph.FAB / Shutterstock.com

Tekst w oryginalnej wersji został zamieszczony przez Maurizio, kibica związanego ze stroną AroundTurin, jeszcze przed zamknięciem stadionów dla widzów z powodu wybuchu pandemii koronawirusa. Od jego publikacji minęło więc sporo czasu, jednak nadal dobrze oddaje przyczyny i skutki konfliktu władz Juventusu z grupami kibicowskimi.

Posiadam sezonowy karnet na Curva Sud właściwie od zawsze i – mimo że nie jestem członkiem żadnej zorganizowanej grupy fanów – zawsze lubiłem przychodzić na stadion i traktowałem go jak swoje naturalne środowisko. Lubię śpiewać na stojąco przez 90 minut, skakać i ściskać przyjaciół gdy nasz zespół strzeli gola. Lubię nie przejmować się stewardami, którzy każą nam siadać, a przede wszystkim uwielbiam czuć energię płynącą z serca trybun.

Zawsze ceniłem pasję i poczucie wspólnoty, panujące na Curva Sud, czułem się tam jak w domu. Nie wymieniłbym mojego miejsca nawet na dużo droższe VIP-owskie, gdzie dają ci napoje i jedzenie. Obecnie jednak dominują u mnie rozczarowanie i frustracja. Protestujący ultras zapewne podzielają te emocje. Zgadzam się z częścią ich postulatów, ale mam też swój punkt widzenia. Zacznijmy jednak od początku.

Stadion może pomieścić 41 tysięcy widzów a Curva Sud, znajdująca się na jednym z jego krańców ma do dyspozycji 7000 krzesełek. Zaledwie 25% z nich przyznano zorganizowanym grupom kibicowskim (ultras) a resztę oddano „normalnym”, czyli niezrzeszonym sympatykom klubu. Ci pierwsi są specyficznym typem kibiców, znanym z fanatycznego zaangażowania na rzecz drużyny. Określający ich termin ultras narodził się we Włoszech, ale dziś jest powszechnie używany do definiowania zorganizowanych grup wspierających dane ekipy. To ultras zajmują się oprawą muzyczną i to oni dzięki wcześniejszemu przygotowaniu potrafią wciągnąć w dopingowanie cały stadion i wytworzyć na nim niezwykłą atmosferę. Taka otoczka jest korzystna właściwie dla wszystkich — dla graczy, klubu i widzów przed telewizorami.

Początek konfliktu

Rzeczony mechanizm doskonale się sprawdzał od momentu otwarcia stadionu w 2011 roku aż do sezonu 2016/17. Punktem zwrotnym okazał się wrzesień 2017 roku, kiedy to krajowa federacja ukarała prezydenta Andreę Angellego za nieprawidłowości związane ze sprzedażą biletów środowisku ultras. Wejściówki te były później odsprzedawane na czarnym rynku i zapewniały ich pierwszym właścicielom stałe źródło dochodu. Pieniądze te wykorzystywano do wspierania nielegalnych procederów, przeprowadzanych przez mafie. Po apelacji Juventus został jednak oczyszczony z zarzutów – nie stwierdzono koneksji między klubem a zorganizowanymi grupami przestępczymi. Wyrok ten był korzystny dla prezydenta Juve, ale przyniósł zmianę dynamiki w relacjach zarządu i ultras. Wśród jego konsekwencji można wymienić:

  • zamknięcie Curva Sud na jeden mecz (część wyroku),
  • brak puli biletowej dla zorganizowanych grup kibicowskich,
  • zakazy stadionowe dla wielu ultras, których klub uznał za kłopotliwych,
  • pozbawienie grup zorganizowanych możliwości sprzedaży swoich gadżetów na stadionie i w jego obrębie,
  • wycofanie przez klub zestawu darmowych biletów, który zwykle otrzymywali ultras zaangażowani w przygotowanie banerów i meczowej oprawy stadionu,
  • nałożenie nowych typów ograniczeń stadionowych (m.in. zakaz odpalania flar czy używania bębnów i banerów), co utrudniło roztoczenie odpowiedniej atmosfery w dniu meczowym.

Kibicowanie Juve to droga pasja

Obok tych restrykcji zaistniały także inne zmiany, uprzykrzające życie wszystkim fanom. Mowa tu przede wszystkim o systematycznym i ciągłym wzroście cen biletów. W 2011 roku za sezonową wejściówkę na Curva Sud trzeba było zapłacić 275 euro, a dziś jest to aż 650 euro. Warto wiedzieć, że średnie wynagrodzenie przeciętnego kibica wynosi około 1200-1400 euro, a przez sytuację ekonomiczną we Włoszech jego wysokość nie zmieniła się znacząco w ciągu ostatnich 8 lat. Co ważne, mecze Ligi Mistrzów i Pucharu Włoch nie wchodzą w skład pakietu, co oznacza, że ich zobaczenie wymaga od fanów dodatkowych środków. Stąd uczestnictwo na żywo we wszystkich meczach domowych Juventusu kosztuje sympatyka klubu około 1000 euro za sezon i to bez rachunków za transport, jedzenie i zakwaterowanie, które muszą zapłacić osoby mieszkające poza Turynem. Dla wielu przyczyną tych podwyżek jest transfer Ronaldo. Ci kibice mówią: „kupiliśmy gwiazdę za duże pieniądze, nic dziwnego, że bilety podrożały”. Jednakże nadwyżka 100 euro pomnożona przez 7000 miejsc na Curva Sud daje klubowi jedynie 700,000 euro przychodu. Zastanawiam się czy kwota ta jest warta wyalienowania najwierniejszych fanów. Wymieniona suma to wszak ułamek cen, jakie klub płaci za piłkarzy i łatwo można ją uzyskać nieco ostrzej negocjując na rynku transferowym. Dla porównania ultras Bayernu płacą za swoje dedykowane miejsca zaledwie 200 euro na sezon.

Koniec handlu biletami?

Wprowadzono również nowe reguły związane z odsprzedawaniem biletów przez posiadaczy karnetów. W wielu przypadkach data i godzina meczu są wyznaczane zaledwie dwa, trzy tygodnie przed jego rozpoczęciem, więc trudno coś zaplanować. Poza tym gdy gramy w piątkowy wieczór wielu fanów spoza Turynu nie może przyjechać do miasta z powodu obowiązków zawodowych. Gdy osoba, która nie może być obecna na stadionie chce odsprzedać swój bilet może go odkupić tylko ktoś z kartą Tessera del tifoso, co znacznie utrudnia odzyskanie części zainwestowanych pieniędzy. Co więcej, klub wymógł by każdy posiadacz karnetu mógł odstąpić swoje miejsce tylko trzem różnym osobom z takimi kartami. Jeśli nie ma takiej możliwości kibic może też zwrócić bilet klubowi, dostając w zamian tylko 10-15 euro. Taki bilet sprzedawany jest ponownie po pełnej cenie, więc Juventus de facto zarabia na nim dwa razy…

Choć doskonale rozumiem, że Juventus jest również przedsiębiorstwem nastawionym na zysk oraz potrzebuje funduszy byśmy byli zdolni do rywalizacji z najlepszymi w Europie, dostrzegam również negatywne aspekty takiego podejścia do prowadzenia klubu. Skupienie się na ekonomii uderza w fanów i nie chodzi tu tylko o pieniądze. Zgodnie ze słowami Claudio Marchisio w tym modelu nie ma już miejsca na romantyzm. Jak ekscytować się transferem nowego zawodnika, skoro może on zostać sprzedany jak tylko zarząd otrzyma za niego atrakcyjną ofertę? Wiele się zmieniło i oceny tych zmian są różne, ale faktem jest, że kibicowska pasja obumiera, a fani czują, że klub traktuje ich wyłącznie jak klientów sięgających po stadionowe usługi.

Strajk ultrasów

Z tego powodu ultras z Curva Sud rozpoczęli strajk a bez ich zaangażowania stadion zaczął przypominać teatr. Na ich postawę najmocniej wpłynęła sprawa z biletami, ale przyczynami buntu są wszystkie zjawiska, które wypunktowałem wyżej i należałoby wziąć je pod uwagę. Bez dopingu zorganizowanych grup reszta sympatyków również milczy (nawet jeśli ostatnio pojawiły się pewne wyjątki od tej reguły).

Jak wspominałem, jestem tym sfrustrowany i rozczarowany. Zgadzam się z częścią argumentów ultras, ale nie podobają mi się rasistowskie przyśpiewki intonowane przez niewielkie grupy fanów. To przez ich wybryki klub jest karany grzywnami, a nasza trybuna zamykana. To samo mogę powiedzieć o piosenkach obrażających inne kluby i zawodników, które można usłyszeć częściej od tych zagrzewających naszych piłkarzy. Nie po drodze mi także z formą protestu, czyli zachowywaniem ciszy na stadionie. Jeszcze gorsze wydają mi się próby wymuszania tego zachowania na innych.

Jestem święcie przekonany, że zorganizowane grupy kibicowskie wiele robią dla klubu i przy odpowiednim zarządzaniu można je dobrze wykorzystać. Jeśli pozwoli im się na działanie (nieważnie w którym miejscu siedzą!) to mogą pomóc uczynić stadion tak głośnym i fantastycznym jak to bywało w przeszłości. Za to jednak należy się coś w zamian. Wszyscy korzystamy z ich zaangażowania i przynajmniej dla mnie naturalnym jest to, że powinni mieć pewne przywileje.

Być jak Bayern

Podoba mi się to co robi Bayern Monachium. Czemu nie wykonać czegoś podobnego i nie obniżyć cen biletów dla ultras do 200-300 euro? Ta strata w klubowym budżecie byłaby wszak formą inwestycji gwarantującej wsparcie dla piłkarzy przez 90 minut. Oczywiście równocześnie należy ustalić pewne reguły, za rasistowskie piosenki i złe zachowanie – dożywotni zakaz stadionowy. Istnieją przecież technologie pozwalające weryfikować osoby dopuszczające się takich wykroczeń. Użyjmy ich! Dla dobra ogółu społeczności Juventusu klub i ultras muszą znaleźć wspólny język i rozmawiać. Tylko to pozwoli ponownie wypełnić stadion tumultem i pasją.

Autor: Maurizio, kibic związany ze stroną AroundTurin

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze
2 lat temu

Ładnie napisane. Dodałbym tutaj jeszcze, że jednak nasi Ultrasi mają sporo wspólnego z półświatkiem przestępczym i metodami, które się tam stosuje. Mimo sporego plusa za doping, byli zawsze potężnym problemem dla klubu. Regularne awantury i kary, które dla klubu były dużym kosztem. To przecież tez odstrasza wielu kibiców, którzy chcieli przyjść na stadion. A jeszcze handel gadżetami i biletami (z 3-4 krotnym przebiciem) - dla nich to był przecież gigantyczny biznes i to wg mnie przede wszystkim właśnie za nim tęsknią, a nie za możliwością prowadzenia dopingu, który jest dodatkiem i fajnym spędzeniem czasu.