Storia di un grande Maestro: Mauro German Camoranesi

Storia Di Un Grande Maestro Mauro German Camoranesi
Strona 4 z 4 [1, 2, 3, 4]

Lata 2008-2010 – coraz częstsze urazy

U progu sezonu 2008/09 Mauro Camoranesi kończył 32 lata. Do Juventusu przyszli między innymi napastnik Amauri czy środkowy pomocnik Christian Poulsen. Argentyńczyka co raz częściej trapiły urazy co w połączeniu ze słabnącymi cechami wolicjonalnymi sprawiało, iż prawoskrzydłowy coraz rzadziej błyszczał na boiskach europejskich i krajowych. Co prawda kampanię rozpoczął w wysokiej dyspozycji będąc głównym architektem wygranego meczu eliminacji do Ligi Mistrzów ze słowacką Artmedią Petrzałka (gol i 2 asysty), lecz nieustanne kontuzje sprawiły, iż do 23 kolejki i meczu z Catanią, Mauro rozegrał niespełna 700 minut we wszystkich rozgrywkach. Pod jego nieobecność na prawej stronie pomocy grali najczęściej Marchioni i Salihamidžić, jednak z różnym skutkiem.

Problemy ze zdrowiem udało się ustabilizować w ostatnich tygodniach sezonu, w których Camoranesi dorzucił do swojego dorobku 3 asysty – 2 z Chievo (3:3) i 1 z Milanem (1:1). Juventus dobrze sobie radził przez cały sezon i poprawił swój wynik z poprzedniego sezonu, tym razem kończąc z wicemistrzostwem i 74 punktami. Tyle samo miał trzeci Milan, jednakże to my mieliśmy lepszy bilans bezpośrednich spotkań (4:2 u siebie i 1:1 na San Siro). Mauro zakończył sezon z dorobkiem indywidualnym 2 goli i 9 asyst.

Sezon 2009/10 to duże zmiany kadrowe w Juve. Karierę zakończył 35 letni Pavel Nedved. Ranieriego na stanowisku trenera zmienił Ciro Ferrara – legenda klubu, grająca w Juve w latach 1995-2004. Drużynę wzmocnili Brazylijczycy Diego z Wolfsburga oraz Felipe Melo z Fiorentiny, po których tifosi sporo sobie obiecywali. Dodatkowo wrócił Fabio Cannavaro (raczej nie witany w Turynie chlebem i solą), oraz przybyli Fabio Grosso oraz późniejszy ulubieniec trybun – Martin Caceres.

U nowego szkoleniowca Camoranesi miał pewny plac. Za zaufanie odwdzięczał się tym co potrafił robić najlepiej, czyli asystami. Zaliczył jedną w spotkaniu z Romą (3:1), dwie przeciwko Livorno (2:0), a w meczu z Sampdorią (5:1) do ostatniego podania dorzucił jeszcze bramkę. Drużynie szło świetnie, w pierwszych 10 kolejkach przegraliśmy tylko raz – na Sycylii 0:2 z Palermo. 10 dni po meczu z Sampą, Camoranesi rozegrał kolejne świetne spotkanie – 2 bramki (strzał głową oraz mierzone uderzenie z 15 metra) i asysta przeciwko Atalancie Bergamo (5:2). W międzyczasie zdobył również bramkę w Lidze Mistrzów przeciwko Maccabi Haifa. Jednakże porażki z Bayernem i Bordeaux sprawiły, iż zajęliśmy 3 miejsce w grupie, spadając do rozgrywek Ligi Europy. Świetną rundę jesienną w wykonaniu Argentyńczyka zakończył uraz uda, który wykluczył go z grania w piłkę na 2,5 miesiąca.

Po powrocie do składu, Camoranesi nie mógł odnaleźć właściwej formy i ani razu nie wpisał się już do protokołu meczowego bramką czy asystą. Z Coppa Italia wyeliminował nas Inter, z Ligi Europy odpadliśmy po dwumeczu z… Fulham. Fatalna postawa w Serie A na wiosnę – aż 10 porażek! – sprawiła, iż zakończyliśmy sezon na 7 miejscu w tabeli, które nie dawało szans nawet na grę w Lidze Europy. Koszmarny sezon. A do tego ostatni, w którym Camoranesi zakładał czarno-biały trykot. Jego pożegnalnym meczem było 0:3 z Milanem na San Siro i z pewnością nie tak wyobrażał sobie rozstanie ze Starą Damą. Indywidualny dorobek Argentyńczyka z tej kampanii to 4 gole i 5 asyst w 33 meczach. Odejście Trezeguet do Herculesa Alicante oraz Camoranesiego do VFB Stuttgart, w połączeniu z emeryturą Pavla Nedveda (na koniec poprzedniego sezonu) i co raz rzadziej grającym Del Piero, stanowiły koniec pewnej epoki. Epoki, podczas której Camoranesi bez wątpienia wypracował sobie status jednej z klubowych legend.

Warto także wspomnieć, iż po nieudanych dla Włoch Mistrzostwach Świata, Camoranesi postanowił zakończyć karierę reprezentacyjną. Jego dorobek w narodowych barwach to 55 meczów i 5 bramek.

Zmierzch kariery w Europie i powrót do Argentyny

W lipcu 2010 roku Mauro za 2 miliony euro trafił do niemieckiego VFB Stuttgart i trudno mówić, aby 34-latek zwojował boiska Bundesligi. W 7 spotkaniach ligowych zaliczył raptem 1 asystę i nie uzbierał zbyt wielu minut. Stuttgartowi jako całości też nie szło za dobrze – od startu rozgrywek 2010/11 miał 3 trenerów. Christian Gross został zwolniony w połowie października i jego miejsce objął Jan Keller, który jednak wytrwał na stanowisku raptem 2 miesiące, kiedy to został zastąpiony przez Bruno Labbadie. Wszyscy trenerzy dawali więcej pograć Argentyńczykowi w rozgrywkach Ligi Europy, licząc na jego duże pucharowe doświadczenie. Ostatecznie skrzydłowy zaliczył w tym turnieju 2 asysty – w spotkaniach przeciwko Getafe i Young Boys Berno.

W styczniu 2011 roku Mauro Camoranesi rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron i wrócił do ojczyzny, gdzie przywdział koszulkę Club Atletico Lanus. Argentyńskie rozgrywki oznaczały dla byłego zawodnika Juve m.in. dużo wolniejsze tempo meczowe niż to spotykane w ligach europejskich i brak konieczności grania co 3-4 dni. Ta niższa – odpowiednia dla jego wieku – intensywność, oraz jego duże doświadczeniem sprawiły, iż rozegrał bardzo dobrą rundę wiosenną. W Torneo Final zaliczył 8 asyst w 17 spotkaniach, imponując szczególnie w ostatnich meczach sezonu (brzmi znajomo?😉), w których do swojego dorobku dorzucił 4 ostatnie podania. Szczególny wymiar musiała mieć asysta zaliczona w wyjazdowym, granym w ostatniej kolejce, meczu przeciwko River Plate Buenos Aires, któremu Camoranesi kibicował od dziecka. Finalnie jego Atletico Lanus zakończył rozgrywki na 2 pozycji.

Mauro kontynuował grę dla tego klubu w następnym sezonie, jednakże bez większych sukcesów. 1 bramka i 5 asyst w 24 spotkaniach, odpadnięcie z Copa Libertadores w 1/8 turnieju, 3 miejsce w Torneo Inicial oraz 10 w Torneo Final nie mogły być satysfakcjonujące dla doświadczonego skrzydłowego.

W sezonie 2012/13 głodny gry Mistrz Świata z 2006 roku przeszedł do 18-krotnego mistrza Argentyny – Racing Club. Tam, ze względu na wiek, był wystawiany głównie w środku pola. Z Racingiem również nie odniósł sukcesów na krajowym podwórku, podsumowując sezon dorobkiem 3 goli i 1 asysty w 29 spotkaniach. W swoim finalnym sezonie w karierze – 2013/14 – zagrał raptem 319 minut. Jego ostatnim oficjalnym meczem było zaś spotkanie przeciwko Newell’s Old Boys 16 mara 2014 roku.

Kariera trenerska

Po zawieszeniu butów na kołku, Camoranesi postanowił dalej realizować się w futbolu, tym razem w roli trenera. Swój pierwszy angaż otrzymał w kraju, gdzie odnotował dobre 2 sezony przed transferem do Włoch – w Meksyku, a konkretnie w drugoligowym Coras de Tepic. Nie udało mu się awansować do meksykańskiej ekstraklasy, a dorobek 7 wygranych, 9 remisów i 9 porażek nie był szczególnie imponujący. Po niecałym roku został zwolniony, ale już 2 miesiące później znalazł zatrudnienie w ojczyźnie – po jego usługi zgłosił się drugoligowy klub z Buenos Aires – Tigre. Tam jednak odniósł zaledwie 1 zwycięstwo w 7 spotkaniach i podziękowano mu w marcu 2016 roku. Trenował jeszcze drugoligowe Cafateleros de Chiapas z Meksyku, skąd jednak też został zwolniony po 5 miesiącach.

Przez kolejne 3 lata Camorenesi nie prowadził żadnego klubu. W 2020 roku znalazł angaż w słoweńskiej Ekstraklasie – na ławce NK Tabor Sezana. W sezonie 2019/2020 oraz 2020/21 odniósł z klubem 10 zwycięstw w 19 spotkaniach. Wyniki te nie umknęły władzom krajowego potentata – NK Maribor, które zdecydowały się zatrudnić Camoranesiego. Prowadził on drużynę z drugiego pod kątem wielkości miasta Słowenii w 21 spotkaniach, w których odniósł 11 zwycięstw, 6 razy zremisował i 4 razy przegrał. Finalnie został zwolniony ze stanowiska 23 lutego 2021 roku.

Podsumowanie

Mauro German Camoranesi był skrzydłowym, który posiadał wszystkie cechy piłkarskie, jakich wymaga się  od zawodnika grającego na tej pozycji. Był szybki, odważny, przebojowy, świetny i efektywny w dryblingu, a do tego doskonale wyszkolony technicznie, dysponujący silnym i precyzyjnym uderzeniem z obu nóg. Mimo niskiego wzrostu (174cm) potrafił również zdobywać bramki głową. Na lata zabetonował prawe skrzydło w Juve. Przez wiele lat po jego odejściu próżno było szukać zawodnika, który łączył w sobie finezję z efektywnością. Taki objawił się nam w minionym sezonie i tak tak, mam tutaj na myśli Federico Chiese. Jeśli miałbym porównywać któregoś ze współczesnych piłkarzy Juve do Mauro, to na myśl przychodzi mi właśnie Federico. Również obunożny, również nie bojący się gry 1 na 1, również zadziorny i ze świetną wydolnością.

Autor: Łukasz Faliszewski

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze
2 lat temu

Mimo że tekst długi jak cholera, to na końcu jest przykro, że juz sie skończyło! 🙂

2 lat temu

Szacunek za świetnie napisany artykuł 🙂 czekam z niecierpliwością na więcej, pozdrawiam!

GonzaloPiguONE
2 lat temu

Świetny artykuł, brawo!